poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 16


Przez te godziny chodziłam jakaś spęta, cały czas zastanawiałam się o co jej może chodzić. Przyznam, że jestem zazdrosna o Justina. W końcu on ją bardzo kochał, a ona go zostawiła. Zawsze kiedy ktoś wspominał imię Samanta, chłopak dziwnie reagował, jakby do niego wracały wspomnienia z nią związane. W końcu nadszedł czas, aby jechać w umówione miejsce.
- Kochanie, na pewno chcesz tam jechać ? - Justin zapytał, bo widział, że mnie coraz bardziej podoba się ten pomysł.
- Tak, chcę. - a moja ciekawość nie dawała za wygraną. Chłopak tylko przytulił mnie do siebie, a po chwili udaliśmy się do samochodu. Byliśmy w kawiarni przed czasem.
- Miles nie denerwuj się. - ustał nade mną, położył dłonie na moich ramoinach. - Na pewno to tylko jakieś spotkanie.. Pewnie coś chce wiedzieć, albo coś. - próbował opanować moje nerwy. Po paru minutach zjawiła się księżniczka.
- Cześć Justin. - pocałowała go w policzek, a ja aż gotowałam się ze złości i zazdrości. - Miley? A ty tu czego?
- Grzecznie dobra. - upomniał ją Justin. - Siadaj i mów czego chcesz.
- Lepiej Ty usiądź. - odparła, Biebs usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę.
- No mów, bo nie mam zbyt wiele czasu.
- Słuchaj, popatrz na to zdjęcie. - Samanta podała mu zdjęcie jakiegoś noworodka.-  Pamiętasz te naszą wspólną noc? To jest Justin Twoje dziecko.- powiedziała patrząc na mnie zimnym wzrokiem.
- Ja pierdole. Co?
- Czekajcie.. - rzuciłam
- To jest Twoje dziecko! przeliterować Ci? M-A-S-Z  D-Z-I-E-C-K-O!
- To niemożliwe. - Justin wpatrywał się w zdjęcie tego noworodka.
- CO?! CO?! CO?! Justin.... - zaczęłam panikować. - Jak to? - spytałam tylko i wybiegłam stamtąd. Brązowooki podążył za mną.
- Miles czekaj!!! Przecież Ci to wyjaśnię. - krzyczał za mną, ale ja nie miałam ochoty go słuchać. - Proszę Cię poczekaj !
Nie patrzałam gdzie biegnę, chciałam jak najdalej uciec.. Uciec od niego i od tej Samanty. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój chłopak mógłby mieć dziecko z inną. W dodatku to jest Justin Bieber, nie mogłam pojąć tego, że on mógł sie w takie coś wkopać, przecież to zupełnie zniszczy jego karierę. Nie widziałam nas już w związku razem. MY, już nie miało znaczenia. Nie chciałam być z kimś, kto ma z inną dziecko. Dobiegłam zdyszana do domu, Pattie jak zwykle dopytywała co się dzieje, ale ja nie miałam zamiaru jej o niczym mówić.. Niech jej synuś o wszystkim jej powie. Zamknęłam się w pokoju. Justin pojawił się krótko po mnie, wszedł do mnie do pokoju.
- Wypierdalaj stąd ! - krzyknęłam i próbowałam go wypchnąć z pokoju. Byłam cała zapłakana. Justin złapał mnie za nadgastki co uniemożliwiło moje ruchy. Mogłam go jeszcze kopnąć, ale nie chciałam tego robić. - Proszę Cię zostaw mnie teraz w spokoju...
- Daj mi to wytłumaczyć.
- A ty daj mi przemyśleć, bo nie wiem czy chcę znać prawdę..
- Musisz znać prawę, rozumiesz? Musisz. - wstrząsnął mną. Sam bł zagubiony, sam nie wiedział co się dzieję. Widziałam w jego oczach, że nie chciała mi mówić prawdy, ale musiał to zrobić by mnie nie stracić.
- Zostaw mnie. - spojrzałam mu prosto w oczy.  - Wyjdź.
- Nie, daj to sobie wytłumaczyć Miles.. Wtedy wyjdę.
- Co Ty tu chcesz tłumaczyć? To, że masz dziecko z inną? - krzyknęłam.
- Cieszej Miley.. Chcę Ci powiedzieć jak było.. wolisz słuchać w bajki Samanty? Czy posłuchasz mnie?- spytał.. Miał rację, jak zwykle działam zbyt impulsywnie. Od razu histeryzuję i wierzę jego byłem. No, ale co mam myśleć? Przychodzi Samanta.. Mówi, że ma dziecko z Justinem i wszystko ma być wporzątku, a ja powinnam się jeszcze cieszyć, bo mój chłopak jest tatą.. Tylko, że nie mojego dziecka.
- Mów. -opadłam z sił, zgodziłam się go wysłuchać.
- No wiesz.. Chodziłem z nią i wszystko było ładnie i pięknie, dopóki jej tata nie zmarł.. Jej mama ją potem opuściła, a ona była w totalnej rozsypce.
- Tyle wiem.. - burknęłam.
- Nie chciałem z nią wtedy zrywać, ale musiałam, bo ona wpadła w totalny dół.. - usiadł na łóżku. - Samanta zaczęła chodzić na imprezy, palić, pić, a co było gorsze od tego.. to, że ćpała. Nie chciałem być z dziewczyną, która nadużywa kurcze wszytkiego. Rozumiesz nie?
- Tak.. - kiwnęłam głową, ale dziwiłam się, że dziewczyna wszystko tak idealnie wtedy ukrywała, że nikt nie wiedział o tym. Nawet paparazzi, którzy tak bacznie kroczyli za nią.
- Kochałem ją, ale musiałem to zrobić dla swojego dobra, nie chciałem zepsuć sobie opinii grzecznego chłopca, bo gdyby wszyscy się dowiedzieli, że moja dziewczyna jest taka i siaka, na pewno bym jakoś na tym upadł. Zrobiłem to co zrobiłem. Zerwałem z nią. Jakiś miesiąc później Sammy wysłała mi swoje zdjęcie, a raczej zdjęcie swojej zakrwawionej ręki. Pojechałem szybko do niej. Pocieła się, nie mogłem sobie tego wybaczyć, bo gdybym był przy niej cały ten czas, nie doszłoby do tego. Czułem się za nią i za to odpowiedzialny. Ubłagała mnie bym nie dzwonił na pogotowie. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, o tym co czuję, o tym, że wciąż się kochamy i w ogóle, ale doszliśmy do wniosku, że nie możemy być razem. Wtedy ona wyciągnęła wódkę na stół, nalała mi i sobie po kielichu. Nie umiałem jej odmówić, napiłem się, potem jeszcze raz i jeszcze raz.. I tak długo, aż zakręciło mi się w głowie i poczułem się dziwnie, pijany byłem. Wtedy ona mnie pocałowała dalej nic nie pamiętam. Ona mówiła mi, że się przespaliśmy i , że to ja ją namawiałem.. Możliwe, że tak było, nie wiem. Od tamtej pory nie widziałem się z nią ani razu, aż do dzisiaj. Sam nie wiem jak to się mogło stać. - wytłumaczył.. był  załamany, więc może zamiast krzyczeć na niego faktycznie powinnam go wspierać teraz i dążyć razem z nim do tego czy to prawda czy nie. - Miley ja nie mogę być ojcem tego dziecka. Nie chcę tego. To nie może być prawdą. - popłakał się, normalnie się popłakał. Żal mi go było, przytuliłam go.
- Musisz być silny, trzeba się dowiedzieć czy to jest Twoje dziecko czy nie. Nie możesz się teraz załamać i ryczeć jak baba, tylko musisz stawić temu czoła. Jeżeli naprawdę jest Twoje to dziecko, to będziesz musiał pomóc tej dziewczynie.
- Będziesz ze mną? mimo wszystko? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
- Justin.. Pewnie, że tak. - ujęłam w dłoń jego policzek. - Wiesz przecież, że Cię kocham.
- Miley, wiem.. Ale nie jestem pewien czy będziesz chciała teraz przez to wszytko brnąć. Nie jestem pewien, czy chcesz patrzeć na mnie kiedy niańczę nie Twoje dziecko.. Niczego nie jestem pewny w tej sprawie..
- Jesteś pewny tego, że Cię kocham.. - powiedziałam. - Więc i jesteś pewien tego, że będę z Tobą choćby nie wiem co.. Będzie trudno, ale dam radę. - dodałam, nie wiedziałam czego teraz chcę. Tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy jak będzie ciężko. Przecież to niby prosta sprawa. Ma dziecko z inną, kiedy jeszcze nie był ze mną i co mi do tego? Ale przecież to mój chłopak i nie moge go teraz zostawić na lodzie. Wyglądałoby to tak, że gdy pojawiają się problemy, ja się wycofuje. Chłopak tylko przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Czułam się bezpieczna, czułam jego miłość i opiekę nade mną. Kiedy Justin doszedł trochę do siebie, zeszliśmy na dół. Pattie wysłała nas na lotnisko po tatę i Scootera. Wrócą, a my mamy zamiar powiedzieć im prawdę.
- Tata ! - wykrzyknęłam, gdy zobaczyłam wysokiego czarnoskórego mężczyznę wyróżniającego się z tłumu. Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Po chwili przywitałam się ze Scootem. Justin zrobił to samo. Wspólnie wróciliśmy do domu. Strasznie cieszyłam się, że tato wrócił.
******************************
Od razu przepraszam, że tak zwlekałam z tym rozdziałem, ale były teraz egzaminy i NAUKA, NAUKA i jeszcze raz.... NAUKA -.- I teraz taka piękna pogoda, że rzadko bywam na necie, chyba, że z telefonu :) A jak tam u was? Zadowoleni z pogody? :) I jak tam egzaminy ( jeśli są tu osoby co pisały ) ?
Pozdrawiam i do następnego rozdziału :) - @jbieberpolska

środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 15


Przejechaliśmy się kolejką. Szczerze mówiąc, to wcale nie był taki bajer z tego, a na dodatek gdy wyszliśmy to było mi niedobrze. Poza tym świetnie się bawiliśmy. Zrobiliśmy strasznie dużo zdjęć i wcale nie spotkaliśmy tak dużo fanek Biebsa, trochę ich było, ale nie tyle na ile liczyłam. Było dużo śmiechu, głównie z głupawki Justina, który przedrzeźniał każdą napotkaną osobę, Kennego oraz Scootera.
- Jesteś głupi.. Haha, ale i tak cię kocham.
- Oj Mileeeeeey. - pocałował mnie.
W końcu wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. W kuchni czekała na nas kolacja przyszykowana przez Pattie. Zjedliśmy, a potem poszliśmy na górę.
- Mogę spać dzisiaj z Tobą? - spytałam Justina, kiedy już rozchodziliśmy się do swoich pokoi.
- Jeszcze się pytasz. Pewnie, że tak. - powiedział z uśmiechem.
- Wezmę tylko piżamę. - dodałam.
- Przestań.. - złapał mnie za rękę i przysunął do siebie. - Dam Ci coś swojego. - uśmiechnął się, na co ja odwzajemniłam uśmiech. Położyłam telefon na stoliku i wygodnie położyłam się na łóżku.
- To co robimy? - zapytałam. - Noc jest dłuuuuuuuuuga.
- Wieeeeeem. - powiedział to z takim słodkim uśmiechem na twarzy, że ' aww ' wydobyło się samo z siebie. Chłopak posłał mi oczko. Podszedł do szafy i zaczął szukać czegoś w szafie. Przypuszczałam, że szuka dla mnie koszulki.
- Daj pierwszą lepszą.. - odezwałam się.
- MAM ! - krzyknął. - Proszę. - podał mi ją. - Nie mogła być pierwsza lepsza.. To moja ulubiona.
- Aww dzięki. - dałam mu buziaka w policzek. Jakoś dziwnie się czułam. Druga noc pod rząd z chłopakiem, w dodatku w jednym łóżku. - Wiesz, chyba pójdę się już wykapać. - dodałam, Biebs tylko kiwnął głową, a ja zniknęłam za drzwiami pokoju.
* oczami Justina *
Miley poszła do łazienki. Pewnie posiedzi tam trochę dłużej niż ja, bo w końcu to jest dziewczyna. Dajmy na to, że spędzi tam 20-30 minut, na dłużej bym nie liczył. Zdążę przygotować, to co zaplanowałem. W sumie, wymyśliłem to dobre 5 minut temu, ale mam nadzieję, że się uda. Szybko i sprawnie zakluczyłem drzwi od pokoju, w razie gdyby jednak wyszła szybciej. Podszedłem do szafki, w której chowałem przydatne rzeczy na specjalną okazję. Jak się okazało schowałem tam świeczki i zapalniczkę, z czego byłem bardzo zadowolony.  Wyciągnęłem je i poukładałem na parapecie, stoliku oraz na szafkach, wszystkie zapaliłem. Z pod łóżka wyciągnęłem butelkę czerwonego wina i postawiłem na stoliku. Zanim jednak zorientowałem się, że nie mam w pokoju żadnych literatek w których moglibyśmy wypić to wino, zgasiłem światło i zasłoniłem rolety. Wyszedłem z pokoju, zakluczyłem drzwi dla pewności i zbiegłem na dół. Wziąłem literatki i wróciłem do pokoju. Postawiłem je obok wina i włączyłem muzykę dopasowaną do atmosfery. Usiadłem na łóżku i wtedy już tylko z niecierpliwością czekałem na moją ukochaną. Zjawiła się po pół godziny, tak jak przewidywałem, na szczęście jestem w miare szybki, więc zdążyłem na czas wszystko przygotować. Dziewczyna weszła do pokoju.
- Justin.. Co tu się stało?
- Mała zmiana klimatu.. - podszedłem do niej. Jedną rękę usadowiłem na jej biodrze, a w drugą dłoń ująłem jej policzek. Miley spojrzała mi głęboko w oczy, a ja w jej. Widziałem to, że mnie kocha, widziałem również w jej oczach coś tajemniczego, czego nie potrafiłby rozgryźć nawet najlepszy detektyw na świecie, coś niesamowitego.
- Z każdym dniem coraz bardziej mnie zaskakujesz. - uśmiechnęła się, po czym nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Usiedliśmy się na moim łóżku, nalałem nam po lampce wina. Miles cały czas się uśmiechała, a ja wraz z nią. Czas nam płynął niesamiowicie szybko i mile.
- A pamiętasz jak w zeszłym roku Kenny zabłądził w zoo ? - spytałem
- Pamiętam, ale mieliśmy wtedy ubaw. A tato jaki był wściekły.. - zaśmiała się.
- Tak.. To były czasy. - westchnąłem. Chciałbym czasami cofnąć się w czasie do chwil, w których interesowało mnie.. praktycznie nic. Teraz liczy się tylko praca. Robię wszystko by zadowolić fanów, robię wszystko by być najlepszy w tym co robię, bo gdyby tak nie było, jaki by to wszystko miało sens? Oczywiście wcześniej też robiłem wszystko dla fanów, ale chyba nie rozumiałem tego wszystkiego, nie rozumiałem tego jak to jest  być idolem  nastolatek. Teraz, gdy już jestem starszy coraz mniej widzę w tym zabawy, a coraz więcej ciężkiej pracy.
- Justin... - Miley wezwała moje imie.
- Tak?
- Co jest? Gadam do Ciebie od pięciu minut, a ty nic..
- Zamyśliłem się. - rzuciłem. - Ale nieważne.. - machnąłem na to ręką.
- Na pewno? Wszystko dobrze? Dręczy Cię coś? - dziewczyna obsypała mnie pytaniami.
- Wszystko spoko, nie przejmuj się. - uśmiechnąłem się, ponieważ nie chciałem obarczać jej moimi rozmyśleniami. Przysunąłem się bardziej do niej. Ująłem w dłoń jej policzek i namiętnie pocałowałem. Miley nagle znalazła się pode mną, a ja nie przestawałem całować. Powoli zacząłem ściągać z niej moją koszulkę, którą po chwili rzuciłem gdzieś w kąt. Obsypywałem ją całusami w dekolt, brzuch, szyję, usta.. i tak na zmianę.
- Chcesz tego? - spytałem patrząc jej głęboko w oczy. Widziałałem w nich, że się boi, że nie jest pewna, lecz odpowiedziała co innego. - Na pewno? - dopytałem, bo nie chciałem robić czegoś o co by miała później do mnie żal, ale ona tylko kiwnęła głową i mnie pocałowała co doprowadziło do tego, że tym razem to ja znalazłem się na dole. Szybko pozbyliśmy się ubrań, widać było, że Miley się trochę krępowała.
- Nie wstydź się kochanie. - szepnąłem jej do ucha, po czym pocałowałem ją tak namiętnie, jak tylko potrafiłem. Zacząłem w nią wchodzić powoli, tak by nie odczuwała wielkiego bólu, choć zdawałem sobie z tego sprawę, że i tak ją musi to boleć. Kiedy dziewczyna wydała z siebie pierwszy odgłos, który przyjąłem jako podniecenie, zacząłem w nią wchodzić mocniej i szybciej. Po chwili przestałem i wróciłem do rytuału obysypwania ją pocałunkami. Pieściłem w dłoniach jej piersi, widziałem że jej się podobało. Namiętnie ją pocałowałem i pochwili wszystkie emocje opadły, bo stosunek dobiegł końca. Miley wciągnęła na siebie ciuchy i szybko wybiegła do łazienki. Poszedłem za nią.
- Miley. Wpuść mnie. - powiedziałem, lecz nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. - Miles.. Otwórz proszę. - dodałem. Mije prośby poszły na marne, dziewczyna dopiero po 10 minutach wyszła stamtąd. - Miley? Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? - zapytałem, lecz ona tylko złapała mnie za rękę i pociągnęła do pokoju. - Skarbie..
- Justin, wszystko okay. Spokojnie.
- To czemu wyszłaś ?
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Położyliśmy się na łóżku i po chwili oboje zasnęliśmy.
Gdy rano się obudziłem i spojrzałem w telefon, miłem pełno wiadomości od jakiegoś nieznanego numeru. Odczytałem je. Były od Samanty, mojej byłej dziewczyny. Pisała, że musimy się spotkać, że to coś ważnego i najlepiej dziś. Olałem to i poszedłem do łazienki.
* powrót do Miley *
Obudził mnie dźwięk Justina telefonu, który rozlegał się po całym pokoju. Dobijał się jakiś nieznany numer, więc postanowiłam, że go zleję. Po chwili dzwonił kolejny raz. Odebrałam, choć wiem, że nie powinnam.
- Słucham? - zapytałam.
- Justin?
- Nie.. Miley, a z kim mówię?
- Nieważne. Powiedz Justinowi, że musimy się dzisiaj spotkać, że bardzo mi na tym zależy. Niech przyjdzie o 17 do CafePark. - dodała i się rozłączyła. Zdziwiłam się trochę. Ciekawe czego chciała ta dziewczyna, w ogóle kto to był. Justin ma przede mną jakieś tajemnice?
- O wstałaś już.. - uśmiechnął sie Justin wchodząc do pokoju.
- Twój telefon mnie obudził. - odpałam. Chłopak położył się obok mnie, próbował mnie pocałować, lecz ja odwróciłam twarz. - Co to za dziewczyna do Ciebie wydzwania? - zapytałam.
- Jaka dziewczyna? - zdziwił się.
- Dzwoniła tutaj i kazała Ci przekazać, że masz przyjść o 17 do CafePark i, ze to ważne..
- To Samanta. - odparł, a mi opadła szczena. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Przecież oni zerwali z jakieś 10-11 miesięcy temu, czego ona teraz chce od niego.
- Co?! Czego ona od Ciebie chce?! -gwałtownie wstałam z łóżka.
- Miley, spokojnie.
- Ukrywasz coś przede mną? Spotykasz się z nią pokryjomu tak? - zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Spanikowałam.
- Nie denerwuj się Skarbie. Nie spotykam się z nią, sam nie wiem czego ona ode mnie chce.  Po prostu obudziłem się rano i miałem od niej pełno smsów, nie odpowiedziałem jej na żadnego, więc pewnie dlatego zadzwoniła.
- Spotkasz się z nią? - zapytałam.
- A mam? - spytał stając przede mną
- Nie chce tego. - spojrzałam mu w oczy.
- Jeżeli Ty nie chcesz, to nie pójdę. - powiedział to spokojnym głosem, a mi momentalnie przeszło zdenerwowanie.
- Naprawdę?
- Tak kochanie. - przytulił mnie do siebie. - Nie będę robił czegoś wbrew twojej woli. - cmoknął w głowę, co zaspokoiło moje wszystkie wątpliwości. Nie wiem dlaczego od razu tak spanikowałam.
- Chodź jeszcze spać. Jest wcześnie. - rzucił Bieber. Z powrotem się położyliśmy. Justin zasnął od razu, a ja jakoś nie mogłam. Ciągle zastanawiałam się czego mogła chcieć ta Samanta. Może chciała do niego wrócić i mi go odbić? A co jeśli Justin by uległ jej urokowi? Kurde, ale z drugiej strony, już chciałabym wiedzieć o co jej chodzi. Chyba namówię Biebsa na to spotkanie. Po pół gdziny chłopak się obudził. Długo go namawiałam, żeby jednak poszedł na to spotkanie. Zgodził się pod jednym warunkiem, że ja pójdę z nim. Ale nie miałam wyjścia, ciekawość dobiła swego.
******************
YEAH nowy rozdział w końcu.. ;) Mam nadzieję, że się podoba.. Liczę na szczere komentarze. ;) Akcja rozwinie się w kolejnym rozdziale ! Natchnęła mnie niesamowita wena! Mam zajebisty pomysł .. ;) W końcu xd.. HYHY.. no więc pozdrawiam i do następnego ;) <3 - @jbieberpolska

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 14


Odleciał na tamten świat.. A ja leżałam wpatrując się w niego niczym zapatrzona w lustro księżniczka, która widziała siebie w odbiciu. Tak właśnie, dobre porównanie. Bo to właśnie w Justinie widziałam siebie, swoją bratnią duszę i moją zaginioną drugą połówkę. Nie wiem dlaczego tak się stało, że praktycznie zakochałam się w nim z dnia na dzień, może dlatego, że ciągle próbowałam odpychać go od siebie, a tak naprawdę to zakochaiwałam się w nim. Nikt nie potrafii rozgryźć kobiet, nawet my samych siebie. No, ale takie już jesteśmy. Leżałam i bacznie obserwowałam każdy ruch chłopaka.. Dostrzegałam nawet najmniejszy ruch brwiami czy nosem. Byłam jeszcze strasznie śpiąca, ale Justin jak na chłopaka [rzystało strasznie chrapał, więc moje próby zaśnięcia były na nic.
- Dzień dobry. - powiedziałam do Justina, gdy tylko otworzył oczy.
- Cześć. - uśmiechnął się, po czym wtulił się we mnie. - Idę dalej spać.
- Raczej ja powinnam iść spać, nie spałam pół nocy, a w dodatku wstałam tak wcześnie. - powiedziałam.
- Aww. To śpij kochanie. - pocałował mnie. - Ja popatrzę.
- Nie, ty pójdziesz zrobić śniadanie, a ja poleżę. - wytknęłam język, na co chłopak zrobił dziwną minę.
- Co? Ja mam robić śniadanie? A mama nie może? - zapytał.
- Justin, była tu twoja mama i powiedziała, że gdzieś tam jedzie i wróci po południu.
- Czyli? Mamy całe popołudnie tylko dla siebie? - zrobił ten swój swany uśmieszek.
- Tak. - puściłam oczko. - Dobra idź już. Głodna jestem. - wywaliłam go z łóżka. Mój luby posłał mi swój śliczny uśmiech i poszedł na dół, do kuchni. Ja wtuliłam się w kołdrę i przymknęłam choć na moment oczy. Gdy już zasypiałam poczułam zapach nalesników. Nie mogłam dłużej usiedzieć w miejscu, byłam tak głodna, że w mgnieniu oka wstałam z łóżka.
- Umm.. Ale pachnie. - zaciągnęłam się zapachem stojąc w progu kuchni.
- Zawsze powtrzałem wszystkim, że umiem gotować, nigdy nikt mi nie wierzył. - uśmiechnął się podrzucając naleśnika na patelni.
- No, nawet nieźle ci to wychodzi. - usiadłam na blacie, obok platki, gdzie Justin robił śniadanie.
- Nieźle? - spytał odkładając patelnie na palnik. Spojrzał na mnie i objął w pasie.
- Ja bym to zrobiła lepiej.. - zalotnie puściłam do niego oczko.
- Jaaaaaaaasne. - przytulił się do mnie, a ja wplątałam palce w jego gęste włosy. Chłopak ściągnął mnie z dość wysokiego blatu.
- Dziś pojeździmy po mieście? - zapytał.
- Spoko i przy okazji wejdziemy do jakiegos sklepu, bo muszę se jakieś trampki kupić. - powiedziałam.
- No a mi by się nowa czapeczka przydała. - rzucił, a ja teatralnie przewróciłam oczami. - No co?! - zapytał.
- Nic, nic. - wytknęłam język i go pocałowałam. Na co on się odwdzięczył, tyle że bardziej namiętnym pocałunkiem. Poczułam dziwny zapach..
- Justin...
- Ugh.. cicho, nie przerywaj tego.. - rzucił, gdy próbowałam się od niego oderwać.
- Naleśniki! - wyrwałam i szybko wyrwałam się z jego uścisku, tylko dlatego, że naleśnik, którym Justin się tak popisywał przypalił się i okropnie śmierdziało. No może nie okropnie, ale dobra.. Okropnie.
- I masz.. Patrz co zostało z twojego naleśnika. - przytknęłam mu patelnie prawie po sam nos.
- Oj tam, oj tam.. Raz się przypalił. - machnął na to ręką, a drugą złapał mnie w tali.
- Nie ma oj tam.. Teraz Miley tutaj rządzi! - powiedziałam patrząc na niego srogim wzrokiem, przez co oboje wybuchnęliśmy śmiechem... Dokończyłam za chłopaka te naleśniki. Po wspólnym śniadaniu ogarnęliśmy trochę dom, a następnie oboje się ubraliśmy. Potem zostało nam tylko czekać na Pattie, która jak zwykle zwlekała z przyjściem do domu. Nie mogliśmy nigdzie iść, ponieważ Jus zauważył, że jej klucze leżą na półce.. Czy ona nigdy się nie nauczy zabierać swojej pary ze sobą? Było takie piękne popołudnie, a my wciąż siedzieliśmy w domu, ponieważ jej zachciało się latania po mieście. Nie dość, że nie wiedzieliśmy, gdzie ona jest, to na dodatek nie odbierała telefonu. Justin był zły, nie ukrywam, że ja też, no ale w końcu po długich oczekiwaniach.. zjawiła się w domu.
- No kurde, jak długo możne być w mieśćie? Gdzie ty właściwie byłaś? Czemu telefonu nie odbierałaś, po co ci on skoro i tak go nie używasz? Słuchaj ja tu plany mam, a ty nawet kluczy nie zabierasz ze sobą. - Justin od razu wyskoczył na nią z pretensjami.
- Spokojnie Justin.. Wzięłam klucze Scootera. - mówiła wciąż opanowanym głosem.
- Jaaaaa nie mogę. - westchnęłam patrząc na Justina.
- No co..?! - zapytał. Przeprosił swoją mamę za to, że na nią tak naskoczył, wziął kluczyki od samochodu i wyszliśmy z domu, szybko wsiedliśmy do samochodu.
- Ruszamy mała. - pokazał mi swoje śnieżnobiałe ząbki, na co ja odwzajemniłam uśmiech. Cieszyłam się na to, że pojedziemy gdzieś całkiem sami i wrócimy dopiero wieczorem. W końcu mogliśmy być sobą. Bez żadnych przeciwwskazań oraz zobowiązań Scootera. Dojechaliśmy do jakiegoś dziwnego miejsca, wyglądało to trochę jak takie targowisko. Tyle, że było takie bardziej nowoczesne.. Znajdowało się tutaj wesołe miasteczko, budki z grami, pełno ciuchów, butów, okularów.. Wszystkiego po trochu. Ludzie chodzili uśmiechnięci, zadowoleni z życia. Wszystko wyglądało perfekcyjnie, zawsze marzyłam żeby znaleźć się w takim miejscu, gdzie ludzi nie obchodzą ludzie..
- Boże.. Zawsze chciałam trafić do takiego miejsca ! - obróciłam się wokół własnej osi. - Tu jest zajebiście !! - wydarłam się .
- Wiem. - uśmiechnął. - Myślisz, że gdzie my trafiamy zawsze z Alfredo ?
- Kurde, dlaczego mnie tu nigdy nie wzięliście?!
- No wiesz.. Przyjeżdżaliśmy tu głównie na dziewczyny, a nie żeby użerać się z dziewczynami. - zaśmiał się, a ja go walnęłam w ramię.
- Chamsko, świnia jesteś ! - udałam obrażoną.
- Już się tak nie obrażaj. - wziął mnie na ręce.. Obkręcił się ze mną i pocałował. - Wiesz, że cię kocham.
- Teraz mnie kochasz, a wtedy się użerałeś. - zażartowałam sobie z niego.
- No przestań, nie marudź tylko chodź. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Po chwili znaleźliśmi się w centrum tego wszystkiego. Nie wiedziałam na czym mam skupić swój wzrok. Na diabelskim młynie, na rollercoasterze czy na ciuchach i innych duperelach. Podeszliśmy z Justinem do stoiska z okularami.
- Ej weź te przymierz. - podałam mu jedną parę. ( http://iprezenty.files.wordpress.com/2011/03/okulary-fack-you1.jpg )
- Weź. haah wieśniackie, ale dobra dawaj. - wziął i ubrał, a ja przy okazji strzelałam mu zdjęcia. - Ej a ty masz te. - założył mi na nos. ( http://iprezenty.files.wordpress.com/2011/03/okulary-dollar1.jpg )
- Przepraszam !! - krzyknął Justin żeby ktoś się odwrócił. Na szczęścia odwrócił się tylko jakiś chłopak. Spojrzał na nas ze zdziweniem. - Mógłbyś zrobić nam zdjęcie? - spytał Biebs podając mu aparat.
- Pewnie. - uśmiechnął się i pstryknął zdjęcie, a w między czasie przyszła jego dziewczyna.
- Boże Justin ! Miley ! Kocham was ! Mogę zrobić sobie z wami zdjęcie? - zaczęła panikować.
- Oczywiście. - Justin puścił swój piękny uśmiech.
- Matt ! Gdzie masz telefon?! No dalej.. Dobra masz mój.. Rób szybko. Ale się jaram. - ta dziewczyna zaczęła skakać z radości, a mi się chciało z niej śmiać. Zrobiliśmy sobie z nią zdjęcie, Justin podpisał jej się nie bluzce i poszliśmy dalej.
- Chodźmy na kolejkę.. - złapałąm go za rękę i zaczęłam prosić jak małe dziecko.
- Na pewno?
- Nooooooo.
- Nie boisz się? - zapytał.
- Póki jesteś ze mną.. Nie. - pocałowałam go, chłopak się zgodził, po czym poszliśmy po bilety na kolejkę. Mieliśmy jazdę na 17 a było wpół do, więc poszliśmy popatrzeć na buty i ciuchy i w ogóle.
- Wezmę sobie tą czapkę. - Bieber wskazał na fioletową z jakimś tam napisem.
- Masz już taką.
- Mam niebieską. - uśmiechnął się i kupił. Potem poszliśmy po trampki dla mnie. Kupiłam sobie białe, niskie conversy i czerwone, wysokie. Zanieśliśmy to do samochodu, a potem powoli poszliśmy ustać w kolejce na rollercoaster.
_______________________________________
No więc jest 14 rozdział, na który tak długo musieliście czekać, za co bardzo przepraszam. Czaicie?! Wstawiłam link z opowiadaniem na fb i mi się ktoś włamał, pozmieniał wszystko zablokował jakoś to konto i wgl.. Na szczęście mój stary, dobry kolega mi wszystko odzyskał. I sorki, że to tak długo trwało, bardzo dziękuję, że tak pilnie czekaliście na rozdział, że wchodziliście sprawdzać czy dodałam czy nie, bo widzę to po wyświetleniach. Jesteście najlepsi <3 ! DZIĘKUJĘ ♥
Jeżeli macie jakieś sugestie co do dalszej części. .to piszcie, wezmę to pod uwagę. :) - @jbieberpolska

piątek, 9 marca 2012

Rozdział 13


- Dobrze, że ten dziadek na nas nie czatował. - zaśmiał się Justin, kiedy weszliśmy do domu.
- No przestań, już bym nie miała siły uciekać. - powiedziałam.
- Wziąłbym cię na rece kochanie.. - uśmiechnął się.
- Jo, na pewno. - tym razem to ja się zaśmiałam, ewidentnie go wyśmiałam, no ale cóż. - Z moim cielskiem to wiesz, nie te lata żeby biegać.
- Masz 17 lat.- odparł. - Nie te lata tak?
- Tak, tak. - wyszczerzyłam ząbki. - Poza tym, byś mnie nie udźwignął więć luz.
- Uradziłbym cię. - powiedział z przekonaniem w głosie, ja tylko go zmierzyłam. - Chcesz sie przekonać ? - spytał i zanim zdąrzyłam cokolwiek odpowiedzieć, Justin już trzymał mnie na rękach. Objęłam jego szyję, a potem pocałowałam. Śmiałam się jak głupia, niewiedząc czemu.
- Cicho, mama już śpi. - upomniał mnie Bieber.
- Jo, zapomniałam, że jest późno.. -  rzuciłam - Chodźmy na górę. - dodałam.
- Co ty mi tu za propozycje składasz? Mam się bać? - zapaytał śmiejąc się.
- No toć chodź. - pociągnęłam go za rękę na górę. Okay, to brzmiało dziwnie i trochę dwuznacznie. Nie miałąm nic specjalnego na myśli, po prostu chciałam iść na górę, do pokoju. Ja nie wiem, skąd mu się dziwne myśli biorą.
- Dooooobra. - przeciągnął, po chwili byliśmy już w jego pokoju.
- Ej Justin, chyba zostawiłam tam moją bluzę.
- I co?
- No bluza moja została. - zrobiłam minę jakbym miała się za chwilę rozpłakać.
- Oj Miley, się głupią bluzą nie przejmuj. - powiedział Bieber. ?
- Lubię tą bluzę. - westchnęłam siadając na łóżko. Udawałam, że się smucę.
- Nie smuć się, jeżeli Ci tak bardzo zależy to możemy się po nią cofnąć, albo sam pójdę.. - zaproponował, a ja się uśmiechnęłam.
- Tylko sprawdzam reakcję. - wytknęłam język.
- Osz ty. - zmarszczył czoło. Usiadł mi w okolicy bioder, zaczął mnie gilgotać, tak że nie mogłam opanować śmiechu.
- Przestań.. - powiedziałam śmiejąc się.
- A co za to będę miał ? - pocałował mnie, wciąż gilgocząc.
- Nic.. - wytknęłam mu język. - Ale przestań, bo nie mogę już ze śmiechu.. Proszę.
- Dobrze. - uśmiechnął się. - Przepraszam. - dodał. Zaczęliśmy się namiętnie całować, między nami robiło się coraz bardziej goręcej. Justin Coraz bardziej napierał swoim ciałem na moje. Włożył ręce pod moją koszulkę. Chłopak nie mógł się opanować i całował coraz bardziej szalenie.
- Justin, która godzina ? - zapytałam, chłopak spojrzał w telefon. - Przed 1.
- Pójdę już. - westchnęłam, przerywając wszystko co piękne.
- Okay.. - odparam.
- Dobrze, dobranoc skarbie. - uśmiechnął się po czym mnie pocałował.
- Dobranoc - odwzajemniłam uśmiech i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i jak zwykle wdałam się w swój świat przemyśleń. Gdybym nie przerwała, Bóg wie co by między nami zaszło. Sama jestem ciekawa i może trochę żałuję, ale z drugiej strony cieszę się, że to przerwałam. Justin jakoś bardzo się w to wczuł. Przez chwile wydawałó mi się, że on ma w tym wprawę, a ja to przy nim fajtłapa, bo nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Jakoś dziwnie nie mogłam zasnąć, napisałam do Justina sms z pytaniem czy śpi, bo ja nie mogę i się nudzę. Chłopak szybko odpisał, że też nie może, zaprosiłam go do mnei i zjawił się w mgnieniu oka.
- Przepraszam Mała. - odparł od razu, gdy tylko wszedł do pomieszczenia.
- Nic się przecież nie stało. - powiedziałam. - Chodź. - poklepałam miejsce obok siebie, a brązowooki się położył. Przytulił mnie.
- Jak myślisz? Jak Scooter zareagowałby na to, że jesteśmy razem? - spytałam.
- Nie wiem, może wkurzyłby się, że ustawka nie poszłaby po jego myśli. - wyrwał Justin. - A czemu pytasz?
- Tak pytam, bo już mnie powoli to męczy. - powiedziałam. - jak nie ma Scootera i taty mamy taką swobodę, a jak są, możemy tylko gadać, bo nie wiadomo w jakiej sytuacji nas zastaną. - odparłam.
- Wiem. - przytaknął - Jeżeli chcesz, to jak wrócą możemy się przyznać.
- Jesteś pewien?
- Tak.
- Okay, dziękuję. - cmoknęłam go w policzek. W końcu zniknie to dziwne uczucie, które towarzyszyło mi zawsze, gdy byłam z JB w towarzystwie Brauna i Kennego. W końcu będziemy mogli być sobą, wszędzie. Wtuliłam się w mojego chłopaka, a po chwili odpłynęłam w świat marzeń i kolorowych snów. Przez sen czułam tylko jak Jus głaszcze mnie po głowie, to było bardzo miłe. Śniła mi się mama, ostrzegała mnie przed czymś, choć nie wiedziałam przed czym. To było bardzo dziwne, była niewyraźna, jakby rozmazana.. Dokładnie słyszałam to co mówiła, choć tak naprawdę nie mogłam jej dobrze zobaczyć. Nie widziałam jej twarzy, ale wiedziałam,  że to mama, rozpoznałam jej głos, chód i gesty. Rano, gdy się obudziłam jakoś inaczej się czułam. Miałam strasznego zamuła. Justin jeszcze spał, a ja wzięłam telefon do ręki i weszłam na internet poczytać nowości i co się dzieje na świecie. Kiedy wysyłałam do taty sms'a przez przypadek włączyłam dźwięki i gdy przyszedł raport dostarczenia, Justin się obudził. Był strasznie zaspany, nie wiedział co jest grane.
- O co chodzi? - zapytał otwierając jedno oko.
- Nic, idź jeszcze spać, wcześnie jest.  -cmoknęłąm go w policzek. Długo nie musiałam czekać aż zaśnie. Walnął głową w poduszkę i odleciał na tamten świat.
**********************
Cześć wszystkim. przepraszam bardzo, że rozdział jest tak późno, ale po prostu weny brak i w ogóle jakoś ostatnio nie miałam czasu pisać. Dziękuję Wam bardzo za ponad 5,100 wyświetleń.. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę ! ♥ Zapraszam do komentowania. :) DZIĘKUJĘ jeszcze raz i pozdrawiam..
@JBieberPolska ;)

sobota, 3 marca 2012

Rozdział 12


2 tygodnie później.
Obudziłam się coś przed 11. Poszłam do kuchni, jak zwykle po przebudzeniu. W domu panowała idealna cisza i nieskazitelny porządek, w sensie, że był spokój i nie było wielkiego bałaganu jak zwykle. Na stole leżała mała karteczka, która poinformowała mnie o tym, że Pattie razem z Justinem pojechali na lotnisko z tatą, Alfredem i menagerem JB. Faceci lecą do Atlanty w interesach, Fredo wraca na jakiś czas do domu, do rodziny. W końcu mój przyjaciel zasłużył na trochę odpoczynku, ciężko pracował razem z moim chłopakiem. Z racji tego, że byłam sama w domu, puściłam sobie muzykę na fulla i zaczęłam sprzątać z nudów. Oczywiście najpierw zjadłam śniadanie, by mieć siłe do wygłupiania się przy sprzątaniu. Właczyłam sobie CALL ME MAYBE i wzięłam się do roboty. Miotła poszła w ruch robiąc za mikrofon. Tak szalałam, że nawet nie spostrzegłam się, kiedy Justin i jego mama wrócili do domu. Zauważyłam ich dopiero, kiedy piosenka się skończyła, a oni zaczęli się śmiać.
- No co? - Zapytałam całkowicie wyłączając wierzę.
- Nic, nic. - uśmiechnął się Jus, a gdy chciał iść na górę do swojego pokoju, jego mama złapała go za rękę i zatrzymała.
- No, jesteśmy sami na 3 dni, nie musicie przede mną udawać, że nic Was nie łączy. Wiem, że jesteście razem. - Kobieta uniosła kąciki ust, a my mogliśmy podziwiać jej śliczny uśmiech. Oboje z Biebsem się zdziwiliśmy.
- Co ? - zapytałam zdezorientowana.. - Jak to?
- Skąd wiesz? - sopytał nastolatek.
- Kochanie, wiem kiedy mój syn jest zakochany. Poza tym, słyszałam jak Miley wyznawała Ci miłość. - mrugnęła do mnie.
- Podsłuchiwałaś? - spytałam z uśmiechem. Zarumieniłam się.
- A jak. - odwzajemniła uśmiech. Justin spojrzał na nią z pod byka.
- Gumowe ucho! - krzyknął śmiejąc się Chłopak podszedł do mnie i pocałował po czym czule objął w talii.
- Idę do kuchni, dłużej Wam nie przeszkadzam.
- To idź. - odparł Justin, jak zwykle walił prosto z mostu.
- No kochanie.. - uśmiechnęłam się zakładając ręce na jego szyję. - Co robimy?
- Mam pomysł! Pójdziemy w jedno fajne miejsce.. - odparł. - Ale to dopiero po 22. Spodoba Ci się. - cmoknął mnie w usta.
- Tak późno?
- Późno?
- No późno..
- Późno?
- Tak, to jest późno. - zakończyłam tą bezsensowną konwersację z uśmiechem na twarzy.
- Dziewczyno, świat ożywa o tej porze. - uśmiechnął się.
- Tak?
- Sama sie przekonasz. - dodał, po czym poszliśmy do jego pokoju. Brązowooki włączył film pt. : ' The Nootebook ' . Widziałam ten film już wcześniej kilka razy. Za każdym razem płakałam, zwłaszcze przy końcowej scenie, gdy staruszkowie leżą razem na łóżku. To niesamowite jak główny bohater codziennie musi przypominać żonie kim dla niej jest. Może ujmę to inaczej. Po prostu prawdziwa miłość nigdy nie rdzewieje, im starsza tym bardziej wartościowa i godna podziwu, miłość na wagę złota.
- Hej, nie płacz. - mój chłopak przytulił mnie do siebie. - Jestem tutaj. - dodał na co ja się uśmiechnęłam i pocałowałam go.
Przez reszte godzin tylko jedliśmy i leżeliśmy w łóżku. Obijaliśmy się jak nigdy. Cieszyliśmy się chwilą i tym, że nie musimy nic przed nikim udawać. Mogliśmy być po prostu sobą.
Nadszedł w końcu czas na nasz spacer do miejsca, gdzie świat ożywa po 22. Ubrałam długie spodnie, rurki. Szary t-shirt z kolorowym nadrukiem i wzięłam w rękę bluzkę w razie, gdyby było chłodno. Justin miał swoje charakterystyczne spodnie z opuszczonym krokiem i biały t-shirt.
- Idziemy? - spytałam wchodzą do jego do pokoju.
- Tak, tak. - uśmiechnął się. Razem zeszliśmy na dół, Biebs złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w drogę. Cały czas zastanawiałam się gdzie tak naprawdę idziemy.
- Powiesz mi ?
- Co ?
- Gdzie idziemy..
- No zobaczysz.. - uśmiechnął się. Skręciliśmy w jakąś ciemną uliczkę, o której nawet nie miałam pojęcia, że istenije. Przeszliśmy nią w zdłóż. Znaleźliśmy się na jakimś zadupiu. Nigdy tu nie byłam. Stało pełno pojedyńczych domków, trochę to wszystko przypominało działki. Ale nie wiem do końca bo było strasznie ciemno i zdążyłam tyle zauważyć tylko gdy przechodziliśmy obok domów. Drogę oświetlałam sobie telefonem.
- Ej Justin. Popatrz jaka ładna róża. - poświeciłam na nią telefonem, która znajdowała się za ogrodzeniem. Justin bez dłuższego namysłu przeszedł przez płot i mi ją zerwał. Zauważył nas gospodarz, Justin szybko przeskoczył na moją stronę.
- Gówniarze! - krzyknał właściciel owej róży, którą otrzymałam od chłopaka. - Ja Was dorwę. - facet zaczął się wydzierać i zaczął nas gonić, a my uciekaliśmy ile sił w nogach, tam gdzie pieprz rośnie.
- Ale się zmachałam. - powiedziałam, gdy w końcu zgubiliśmy gościa.
- Ja tam nie. -  uśmiechnął się. Wcale mu się nie dziwie, przecież on utrzymuje kondycje przez te wszystkie koncerty i w ogóle. - A teraz zamknij oczy..
- Po co?
- Zamknij. - odparł. - Zaufaj mi.
- No dobrze. - odparłam i zamknęłam. Chłopak jeszcze dla pewności zakrył dłonią oczy, bym nie podglądywała. Po chwili byliśmy już w tym tajemniczym miejscu. Justin wziął rękę i kazał otworzyć mi oczy. To co ujrzałam było naprawdę piękne. Staliśmy nad oceanem, na przeciwko widniał księżyc, które rozświtlał wodę. Fale rozbijały się o siebie nawzajem, a w tle było widać skaczące delfiny. Justin miał racje, rzeczywiście tutaj przyroda zaczynała żyć dopiero teraz.
- Jej, naprawdę tutaj pięknie. - uśmiechnęłam się.
- A widzisz. - odwzajemnił uśmiech. Usiedliśmy na pomostku. Justin mnie przytulił.
- Jak odkryłeś to miejsce? - spytałam z ciekawości.
- Trafiłem tu przez przypadek. - wyrwał. - Chyba to było wtedy, kiedy już miałem dość wszystkich i wszystkiego. To miejsce mnie odpręża.
- Nie dziwie się.
- Żałuję, że nie przyprowadziłem Cię tu wcześniej.
- Dlaczego?
- Mogłem Cię tu przyprowadzić, gdy byłaś smutna po stracie mamy. - odparł, a ja cicho westchnęłam. Nie ukrywam, że na wspomnieniu o mamie zrobiło mi się przykro.
- Ale.. Przecież zawsze jest dobry moment Jus.
- No tak, kochanie. - odparł. - Masz rację. - dodał, po czym mnie pocałował. Wspólnie bez żadnego słowa podziwialiśmy widoki, a potem spacerkiem wróciliśmy do domu.
****************************************************
Siema wszystkim! przepraszam Was, że rozdział jest tak późno, ale po prostu nie miałam zbytnio czasu go wstawić, ;( Mam nadzieję, że nie zrezygnujecie z czytania.. I dziękuję Wam za komentarze, za wszystko ! Motywujecie mnie, serio :) <3 KOCHAM WAS !
I do następnego rozdziału.. ♥ swaaaaaaaaaggggggg :) #peace @JBieberPolska

niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 11


Doszliśmy do restauracji, zdziwiłam się, bo zupełnie nikogo nie było w środku oprócz dwóch kelnerów, którzy nas rozgościli.
- Wynająłem lokal, tylko dla nas dwojga. - odparł, a ja cały czas się uśmiechałam, nikt nigdy nie zrobił czegoś podobnego dla mnie, nikt nigdy nie wynajął specjalnie restauracji dla mnie tylko po to żebym mogła sobie tam zjeść kolacje. To było bardzo miłe i romantyczne, nie znałam go od tej strony.
- Justin.. To naprawdę piękne. - rzuciłam i przytuliłam go tak bardzo mocno, jak tylko mogłam..
- Spokojnie, udusisz mnie. - zaśmiał się.
- Sorki, czasem się zapominam. - wzruszyłam ramionami.
- Zauważyłem.. - powiedział. Podeszliśmy do stolika, który był ślicznie udekorowany. Stał na nim świecznik z dwiema, czerwonymi świecami. - Usiądź. - powiedział odsuwając mi krzesło, zachowywał się jak prawdziwy  gentelman ( ej nie wiem jak to się pisze ).
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i zasiadłam do stołu, Justin klapnął naprzeciw mnie. Przez chwile trwała napięta atmosfera, bo ani ja, ani Justin nie mieliśmy pojęcia jak się zachowywać. Na szczęście Justin zaczął opowiadać jakieś historie z jego życia i z tego co robił z przyjaciółmi jak był mały. Najlepsze było to, że gdy opowiadał śmiał się sam z siebie, a ja wraz z nim. Uwielbiałam to, miło płyną czas na naszych wygłupach i śmiechach.
- Miley.. A teraz pogadajmy na poważnie.. - rzucił.
- Dobrze. - zgodziłam się, choć trochę się przestraszyłam.
- Wtedy na gali, gdy Cię pocałowałem..
- Tak?
- Scooter wcale nie kazał mi tego robić. - wyznał prawdę.
- Skłamałeś mi ? - spytałam, bo jakoś nie dochodziło to do mnie.
- Tak, przepraszam, ale to tylko dlatego, że od pewnego czasu chciałem Cię pocałować, tylko czekałem na odpowiedni moment.. Bo Miles widzisz, może to dziwne, ale ja poczułem coś do Ciebie, więcej niż tylko przyjaźń. Coś co nie przychodzi ludziom tak łatwo, a mi właśnie przyszło, coś czego nie umiem opisać. Nie wiem jak to się stało. Uczucie samo się narodziło.- wyjaśnił, a ja nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Zerwałam się na równe nogi i wyszłam stamtąd, Justin za mną.
- Miley poczekaj! - krzyknął, lecz ja nie zareagowałam. Zatrzymałam taksówkę, która akurat przejeżdżała, bo tak się złożyło, że akurat miałam w kieszeniu jakieś drobniaki. Wsiadłam i powiedziałam, że proszę na World Street 27. Taksówkarz wziął kasę i zawiózł mnie do domu. Przez całą drogę myślałam o tym co Jus powiedział. Przecież to było niemożliwe, ale zaraz, zaraz. Czyli.. On odwzajemnia moje uczucie.. Nie, nie. To nie może być prawda. Ten Justin. Justin Bieber? Zakochał się we mnie? Niesamowite.
Gdy tylko weszłam do domu, od razu zostałam obsypana pytaniami.. Coś się stało? Gdzie Justin? Pokłóciliście się? - Nic ich więcej nie interesowało, mogli by zająć się swoim życiem, a nie teraz mieszać się w nasze, to znaczy w moje.. Nawet dobrze nie weszłam, a już z tamtą wybyłam, bo nie miałam ochoty na nich wszystkich patrzeć ,ani ich słuchać. Spacerkiem poszłam do parku, a moja głowa aż buzowała od myśli. Usiadłam na ławce. Po raz pierwszy od wyjścia z restauracji zaczęłam spokojnie oddychać. Potrzebowałam trochę czasu dla siebie na przemyślenie i przeanalizowanie wszystkiego w spokoju, chciałam mieć chwilkę dla siebie. Zachowałam się jak kretynka, zamiast zostać i powiedzieć mu o moich uczuciach, to ja najzwyczajniej w świecie się przestraszyłam i uciekłam. Ale tak już mam, zawsze działam zbyt impulsywnie, a dopiero potem widzę inne rozwiązanie i żałuję tego co zrobiłam. Bo tak naprawdę to nie mogłam się już chyba gorzej zachować. Ciekawe co on sobie pomyślał? Pewnie nie tego oczekiwał, ale przecież ja też nie. Nie chciałam się tak zachować, czemu nie mogłam po prostu powiedzieć mu tego samego? Czasem sama siebie nie rozumiem.
Po około dwóch godzinach wróciłam do domu.
- Może powiesz nam o co chodzi co? - rzuciła Pattie na wstępie.
- Nic się nie dzieje. - uśmiechnęłam się i poszłam do siebie do pokoju.Długo zastanawiałam się co mam teraz zrobić, ale po dłuższym namyśle postanowiłam, że pójde do niego. Zapukałam lecz nie uzyskałam odpowiedzi. Mimo to weszłam. Zastałam go leżącego na łózku, miał słuchawki na uszach, muzyka była puszczona tak głośno, że ja ją słyszałam, więc wcale się nie dziwie, że nie słyszał jak wchodzę. Rękę miał położoną na czole, tak by zakrywała jego oczy. Też zawsze sobie tak robie rano, gdy udaję, że śpię by mi słońce nie świeciło. Podeszłam do niego, zdjęłam jego rękę tak by mnie zobaczył i po prostu pocałowałam, żeby wiedział, że odwzajemniam to co czuję i że nie jest mi obojętny.
- Miley? - zdjął słuchawki z uszu i położył obok, usiadł.
- Przepraszam, że uciekłam. - zaczęłam. - Przestraszyłam się. Wcale nie chciałam tego zrobić.
- Rozumiem. Zrobiłaś to, bo tak Ci kazał rozum. Znam Cię. - odparł.
- Chciałabym choć raz pójść za sercem.. - spojrzałam mu prosto w oczy. To była magiczna chwila, chciałabym by trwała wiecznie. - Justin, ja dużo myślałam o tym co powiedziałeś.. - głupio mi było teraz tak mówić o swoich uczuciach. - A ja.. Ja czuję do Ciebie to samo.. Kocham Cię, tak.. To chyba najlepsze słowa, by określić to co czuję. - dodałam.
- Więc, czy zostaniesz moją tym razem prawdziwą dziewczyną? - spytał z uśmiechem na twarzy.
- Tak.. - odwzajemniłam uśmiech po czym MÓJ chłopak mnie przytulił. - Jus.. Może na razie nie mówmy nikomu, co?
- Właśnie chciałem to samo powiedzieć, może trochę poczekamy, wiesz ta ustawka i w ogóle. Nie wiadomo co Scooter jeszcze wymyśli. - dopowiedział.
- Dokładnie. - przytaknęłam. - Zejdziemy do nich na dół? - spytałam, bo chciałam żeby widzieli, że wszystko jest spoko i nic się nie dzieje. Przynajmniej teraz. Justin się zgodził i po chwili oboje zeszliśmy na dół. Usiedliśmy wszyscy przy stole, można powiedzieć, że w rodzinnym gronie. Mama Biebsa postawiła na stole świeżo upieczone ciasto, które zniknęło w mgnieniu oka, bo było takie pyszne. Rozmawialiśmy wszyscy normalnie, a mi jakoś minął gniew na tatę. Teraz było wszystko pięknie i tak miało zostać. Było dość późno, więc ja, Fredo oraz Bieber poszliśmy już na górę do swoich pokoju. Umyłam się i przebrałam w piżamę. Wzięłam do ręki książkę i położyłam na łóżku, po wszedł uśmiechnięty Biebs.
- Idę już spać, więc przyszedłem powiedzieć Ci dobranoc.
- Aww, dobranoc. - uśmiechnęłam się, a chłopak mnie pocałował, teraz mógł to robić kiedy tylko chciał. Uśmiechnął się i wyszedł. Byłam taka szczęśliwa, że z tego wszystkiego zasnęłam już po pierwszym przeczytanym rozdziale.
___________________________________________________
JEST ROZDZIAŁ 11 ! UHUHUHU :) Mam nadzieję, że Wam się podoba, bo mnie nie ukrywam, że tak ! :) Jest spoko.. :D Macie w końcu to, na co czekaliście <3 ! ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA :) i podpisujcie się w komentarzach, bo chciałabym wiedzieć, kto wgl to czyta :) Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i uwagi co do tekstu, staram się poprawiać :D
POZDRAWIAM, @JBieberPolska <3 SWAAAAG ;p

piątek, 24 lutego 2012

Rozdział 10


Justin wciąż nie dawał mi spokoju, nie chciał wyjść z moich myśli, a przecież wcale nie chciałam żeby tam siedział. Jadłam i myślałam, myślałam właśnie o nim. Zastanawiałam się dlaczego to nie mógł być jakiś zwykły chłopak, tylko akurat ten, w którym  bujają się prawie wszystkie nastolatki na świecie, jest bożyszczem wszystkich dziewczyn.. A ja? A ja tak po prostu się w nim zakochałam? Przecież to niemożliwe. Nie miało tak być. To tylko ustawka Miley.. I przy tym zostańmy. Tak, tylko ustawka.
Włączyłam laptopa, weszłam na twittera. Tam już od samego rana była panika, że się pocałowaliśmy na czerwonym dywanie. Dziwne, ale podobało mi się, że te wszystkie Belieberki są zazdrosne o Biebsa. Zobaczyłam tweeta ' Dajcie spokój, Justin jest szczęśliwy z nią. Nie widzicie tego uśmiechu i oczu? ' zretweetowałam i uśmiechnęłam się do ekranu. Miło, że chociaż ktoś stanął po naszej stronie, ale szkoda, że ona nie wie, że to wszystko udawane. Ale czegoś tu nie rozumiem. Uśmiech? Oczy? Postanowiłam, że zacznę bardziej przyglądać się JB. Kiedy zjadłam, zeszłam do kuchni zanieść płatki, mleko oraz pustą, brudną miskę. Zrobiłam sobie jeszcze kanapkę, zjadłam ją, a potem posprzątałam po sobie. Gdy wychodziłam z kuchni, wpadłam wprost w ramiona Justina. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Cześć. - powiedział szybko, przerywając niezmierną ciszę.
- Hej, hej. - odparłam lekko zestresowana. - Nie śpisz już ? - spytałam siadając do stołu.
- Nie, zaraz jedziemy do studia ze Scooterem. - odparł zaglądając do lodówki. - Hej! - odwrócił się do mnie. - A może pojedziesz z nami co?
- Nie Justin, nie będę Ci w pracy przeszkadzać. - zaprzeczyłam, bo serio wiem, że będzie ciężko pracował, więc na co ja tam.
- Ale no weź, będzie fajnie. - nalegał. - Usłyszysz niektóre kawałki. Poza tym powinniśmy się razem pokazywać.
- No dobra.. Skoro mówisz. - wzruszyłam ramionami.
- Tylko uprzedzam, że będziemy tam do wieczora. - dodał.
- To świetnie się składa, potem od razu pójdziemy na tą kolację. - uśmiechnęłam się.
- O no, tak tak. - rzucił i nalał sobie zimnego mleka do miski, a potem wsypał płatki.
- Widziałeś jaki w necie szum? - spytałam jak Just usiadł już do stołu.
- No, masakra. - rzucił. - Ale przecież o to nam chodzi, ma być głośno. Na razie nam wychodzi. - chłopak się uśmiechnął.
- No tak.. - westchnęłam.
- To idź ubieraj się Miles, zaraz jedziemy. - dodał i poszedł. Wstałam i również poszłam się ogarnąć. Ubrałam zwykłe, czarne rurki, i szarą bokserkę, wciągnęłam trampki na nogi i zeszłam na dół gdzie Scoot i JB już czekali. Wsiedliśmy do samochodu i po jakiś 10 minutach byliśmy w domu. Pieszo by nam zajęło może z pół godziny, albo i trochę więcej. Weszliśmy do budynku, gdzie znajdowało się studio. Wjechaliśmy na 7 piętro budynku, a chyba miał z 20 pięter jak nie więcej. Nigdy tu nie byłam, chociaż wiele razy mi proponowano, sama nie wiem dlaczego. Pomieszczenie do którego weszliśmy było dość duże, stał stolik z jedzeniem i piciem, stała kanapa, normalnie nic więcej nie potrzebowałam do szczęscia. Od razu się usiadłam i wyciągnęłam iPhone. Weszłam na twittera i napisałam ' In the studio with @justinbieber and @scooterbraun ,making music. :) ' . Justin wziął tekst jakieś piosenki i wszedł do pomiesczenia, gdzie znajdował się mikrofon. Bieber cieszył japę za szkłem, a Scooter i jakiś gościu siedzieli przed konsolą, a ja leżałam na kanapie i opychałam się winogronem. Po jakiejś chwili wbił do nas Alfredo.
- O siema ! - ucieszyłam się gdy go zobaczyłam.
- No cześć. - powiedział wypakowując z plecaka kamerę. Zastanawiałam się co on będzie robił, ale po chwili przypomniałam sobie, że przecież oni zawsze nagrywają filmiki ze studia, a wtedy udostępniają je dla fanów na youtube.
- Dobra ej Justin wyłaź stamtąd. - krzyknął Alf, a Justin wyszedł. Przyjaciel włączył kamerę, a Justin zaczął gadać, żę właśnie jesteśmy w studio, że nagrywa piosenkę ' Everything's Gonna Be Alright ' .
- Daj kamere. - rzucił Jus, a chłopak mu podał.. - Jest ze mną Scooter.. - skierował na niego. - Jest Alfredo.. - przerzucił na niego.. - I jest moje kochanie. - uśmiechnął się i pokierował kamerą na mnie..
- Nie nagrywaj mnie.. - zakryłam twarz.
- No proszę, pokaż się.. Choć na chwilę. - odparł.
- Nie Jus..
-Proszę skarbie..- spojrzał na mnie tym wzrokiem, że trudno było mu odmówić, uległam. Pokazałam się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Oddał sprzęt przyjacielowi. Alf postawił kamerę na stoliku, była cały czas włączona, Flores zawsze tak robił, bo twierdził, że mogą się nagrać śmieszne momenty, które warto uwiecznić. I tak było, odwalało nam niesamowić, zamiast nagrywać hity, które wstrząsną światem, Justin ciągle się wygłupiał razem z Alfredo. Scooter siedział i się na nich wkurzał, a ja siedziałam i się śmiałam z ich głupoty.
- Ej dobra.. Chłopaki starczy! - wyprowadzili Scootera z równowagi.
- Alfredo, zabieraj kamerę i weź już spadaj do domu. - odparł. - A ty Justin uspokój się i wracaj do pracy.. I Miley, nawet nie próbuj się śmiać.- dodał. Był strasznie poważny, chyba nie miał humoru, no ale cóż. Starałam się nie śmiać, a Justin robił swoje. Cięzko charował przez kolejne godziny.  I tak do samego wieczora.
- Kończymy na dziś. - uśmiechnął się Scooter. - Dobra robota. - klepnął Justin w plecy. - Chodźcie dzieciaki, samochód czeka.
- Ale my nie wracamy jeszcze do domu. - odparł Justin patrząc na mnie.
- Aaaa. Rozumiem. - Braun poruszył brwiami. - Bawcie się dobrze. - dodał. Razem zeszliśmy na dół. - Potrzebujecie Kennego?
- Damy radę co nie Mlies?
- Damy, damy. - uśmiechnęłam się. - Jak co będziemy dzwonić..
- Dobra, samochód potrzebujecie? - spytał jeszcze.
- Nie Scooter. Idź już. - powiedział Bieber.
- Dobra, to trzymajcie się. - dodał i w końcu wsiadł w samochód i pojechał. Postanowiliśmy z Jusem, że wrócimy do domu powoli, spacerkiem. Chcieliśmy się raz przejść, a nie ciągle samochodem. Chłopak objął mnie w pasie i ruszyliśmy do restauracji w towarzystwie paru paparazzich. Justin ciąglę cmokał mnie w czoło, co było strasznie miłe i nie ukrywam, że mi się podobało.
******************
To jest już kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Nie miałam weny coś ostatnio, ale myślę, że nie jest tak źle. Nie ma szału, ale w następnym rozdziale coś wymyślę. Jesteście najlepsi, dziękuję za wszystkie miłe słowa! ♥ SWAAAAAAAAAAAAG :) ! Peace, @jbieberpolska :D

+ Zapraszam do komentowania i proszę podpisujcie się żebym wiedziała kto komentuje okay? :D

wtorek, 21 lutego 2012

Rozdział 9


< powrót do Miley. >
Kompletnie nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. Mimo to postanowiłam sobie tym nie zakrzątać głowy, włączyłam laptopa i weszłam na twittera. Ale co to dało? Pocałunek ciągle siedział mi w głowie, a przy tym towarzyszyły myśli o Justinie. Zamknęłam laptopa. Położyłam się na łóżku i gapiąc się w sufit zaczęłam myśleć.
Czy to możliwe żebym ja coś do niego poczuła? Nie, nie, nie. To tylko jeden niewinny pocałunek. Przecież Justin sam stwierdził, że działał zbyt pochopnie. Może nie stwierdził, ale ja tak wywnioskowałam. Przecież to niemożliwe żeby ten kanadyjski, niezwykły chłopak całował bez powodu zwykłą, amerykańską dziewczynę jak ja. Wydawało mi się to conajmniej dziwne. I conajmniej dziwne było to, że nie byłam pewna swoich uczuć co do niego. Nie wiedziałam czy to koleżeństwo, przyjaźń,  zauroczenie czy.. czy miłość. Nie byłam pewna niczego, a już na pewno tego czy dalej chce się bawić w tą ustawkę. Nie chciałam też zrezygnować z tego, bo wiem, że to by dziwnie wyglądało.
- Miley? - do pokoju wszedł Alfredo.
- Cześć. - uśmiechnęłam się.
- Co ty, płakałaś? - zapytał siadając obok mnie.
- Zdaje Ci się. - powiedziałam.
- Chyba jednak nie. - zaprzeczył patrząc mi prosto w oczy. Przez te przemyślenia nawet nie zorientowałam się, że naprawdę poleciały mi łzy z oczu. - Miles, w ostatnim czasie dużo płakałaś, a ja się czuję jakby mnie nie było przy Tobie w trudnych momentach, a przecież jestemy przyjaciółmi. - Alfredo zaczął gadać co go gnębi. - Chciałbym żebyśmy znów mówili sobie co jest, ostatnio chyba się oddaliliśmy.
- Tak, przepraszam.. Wszystk przeze mnie.. - do oczu ponownie napłynęły mi łzy. - Ta cała sytuacja z mamą mnie przerosła.. Teraz jeszcze ta ustawka.. Przepraszam, że cię odepchnęłam od siebie, naprawdę nie chciałam.
- Ej, rozumiem. - lekko się uśmiechnął i mnie przytulił. Cieszyłam się, że Alfredo jest ze mną wtedy, kiedy tego potrzebuję, że zawsze mogę na niego liczyć i nawet jeśli go odpycham to on nigdy mnie nie opuszcza. - Powiesz mi co jest?
- Mam teraz jakiś dziwny mętlik w głowie.. - wyrwałam..
- Przez Justina? - zapytał nie krępując się, jak to Flores. Podeszłam do drzwi i upewniając się, że Justin nic nie słyszy, przymknęłam drzwi i usiadłam z powrotem obok przyjaciela.
- Tak.. - wydusiłam z siebie.
- Mów..
- Alf, nie wiem czy ty to zrozumiesz.. - rzuciłam. - Ta ustawka coraz mniej mi się podoba. Coraz częściej  na poważnie myślę o Justinie, zaczynam odkrywać w nim pozytywy, stał się dla mnie jakiś bliższy. I jeszcze ten pocałunek, to dużo zmieniło. - powiedziałam wszystko na jednym wdechu.
- Sądzisz, że przez jeden pocałunek byłaś w stanie się w nim zakochac? - zapytał, choć widziałam, że dziwnie patrzył zadając to pytanie.
- Nie wiem. Nie przez pocałunek, przez tą całą gównianą ustawkę! - uniosłam głos, bo nie wytrzymałam. Zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju. - Gdyby ojciec nie podejmował za mnie takich decyzji wciąż byłabym szczęśliwa. Może.. I pewnie bym dalej była chamska dla Biebera. Wszystko byłoby normalnie! - wytłumaczyłam.- Nienawidze go za to.
- Miley, chodź do mnie. - rozłożył ramiona, a ja się w niego wtuliłam. Czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że on zawsze mnie ochroni. Do pokoju wpadł Bieber.
- Coś się dzieje? Usłyszałem jakieś krzyki.
- Nic się nie dzieje. - uspokoił Alfredo wciąż nie wypuszczając mnie z ramion.
- Na pewno? - spytał podchodząc do mnie. - Miles?
- Wszystko wporządku, idź już. - odparłam.
- Chciałem Cię tylko zaprosić dziś na kolację. - powiedział.
- Dziś nie mam ochoty, jutro okay?
- Dobrze. - wyrwał.
- Obiecuję. - uśmiechnęłam się, a on wyszedł.
- Miley, ja Ci mówię, że będzie dobrze, ok? - pocałował mnie w głowę.- Porozmawiam z Justinem. Podpytam o wszystko i będzie dobrze. Na pewno. - wyrwał. - A teraz idź spać, jesteś zmęczona. - dodał. - Dobranoc.
- Dobranoc. - uśmiechnęłam się, a chłopak zbliżał się ku wyjściu. - Alfredo?
- Tak? - spojrzał jeszcze w moją stronę.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Za wszystko.
- We mnie masz wsparcie. - odwzajemnił uśmiech i wyszedł. Teraz już byłam pewna na 100%, że Alfredo to najlepszy przyjaciel na świecie. Takiego to tylko pozazdrościć. Szybko zasnęłam, nawet nie pamiętam kiedy. Ale to chyba dobrze, byłam padnięta, przydałoby się troszkę snu. Niewiedząc czemu wstałam bardzo wcześnie, nawet 6 rano jeszcze nie było.
Tradycyjnie zeszłam na dół do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Wyciągnęłam miskę, płatki oraz mleko. Stojąc z tym wszytkim upuściłam miskę na ziemię. Potłukła się. Do kuchni wszedł tata.
- Miley co ty robisz? Czemu nie śpisz?
- Bo już wstałam, to chyba logiczne. - odparłam zbierając pocztłuczone kawałki porcelanowej miski.
- Przestań być taka chamska. - dodał. - I zostaw, pozbieram to. - zrobiłam jak kazał, wzięłam inną miskę i razem z pudełkiem płatków i kartonem mleka poszłam do siebie do pokoju.
******************
Z góry przepraszam, że rozdział taki krótki. :) Mam nadzieję, że wybaczycie mi to <3 !
Mam tyle pomysłów, a nie umiem tego rozwinąć. Wiecie mam do Was pytanie. Wolicie żebym pisała dłuższe rozdziały, ale rzadziej, czy częściej i krótsze? :) Piszcie w komentarzach xD
+ zapraszam wszystkich na tego bloga - http://change-my-world-now.blogspot.com/ pisanego przez @jbiebersdear
Peace, @jbieberpolska

niedziela, 19 lutego 2012

Rozdział 8


Następnego ranka wstałam wcześniej, bo od samego rana były przygotowania do gali. Kenny cały czas próbował ze mną porozmawiać, ale ja go ignorowałam, niech teraz ma za swoje. Na gale mieliśmy się wybrać wszyscy, ale ja i Justin mieliśmy usiąść obok siebie. Planu żadnego nie było, Scooter miał nam w drodze na Teen Choice Awards powiedzieć co i jak, więc zbytnio się tym nie przejmowałam. Siedziałam w pokoju, postanowiłam w końcu po długim czasie wejść na neta i sprawdzić co tam na świecie słychać. Najpierw oczywiście weszłam na twittera, napisałam kilka tweetów, follnęłam kilka osób, a potem wyszłam. Otworzyłam sobie pierwszy lepszy portal plotkarski, tak z czystej ciekawości, bo chciałam sprawdzić czy pojawiły się jakieś zdjęcia z wczoraj. Nie myliłam się, tam aż roiło się od naszych zdjęć. No, ale chyba o to nam chodzi, prawda? O rozgłos. Oczom nie mogłam uwierzyć, gdy zobaczyłam zdjęcie Justina przymierzającego do ciała tą bieliznę w panterkę, artykuł podpisany był ' Justin i tajemnicza dziewczyna.. Szykuję się ostra jazda z bielizną. ' Normalnie myślałam, że wyjdę z siebie, jak przeczytałam dalszą część. Tam napisane było, że my niewiadmo co wyprawiamy w domu, że szykuje się jakiś ślub i w ogóle. Również, że już musimy być bardzo długo razem ze sobą, tylko nieźle to ukrywaliśmy. Myślałam, że padnę jak to przeczytałam, no ale najważniejsze, że wkręcili się w tą ustawkę, bo o to nam chodziło. Poszłam pokazać to Justinowi, a on po przeczytaniu tego zaczął się śmiać. Nie mogłam załapać co w tym takiego śmiesznego, no ale Justin to Justin.. Dla niego nawet najstraszniejsza rzecz jest śmieszna. Zazdrościłam jemu tego, że wszystko przechodzi przez niego tak łatwo, że każdą rzecz potrafii obrócić w żart i tego, że śmieje się ze wszystkiego. Prawdziwy człowiek z poczuciem humoru. W końcu czas było się zbierać. Jeszcze raz przymierzyłam wszystkie trzy sukienki. Ryan stwierdził, że najlepiej będę pasowała do Biebsa w zwykłej prostej, związanej w tali, biało-czarnej sukience do kolan. Bieber miał założyć spodnie opuszczone w kroku, jak to on, białą koszulę, a na to czarną kamizelkę. Ryan ma głowę do takich spraw, w końcu nie bez powodu jest stylistą nastolatka. Postanowiłam mu zaufać, bo kto jak to, ale on się na tym bardziej zna niż ja. Czas było wychodzić, zeszłam na dół, bo wszyscy czekali tylko na mnie.
- Wreszcie. - równocześnie wszyscy westchnęli.
- No co? Tyle zajęło mi prostowanie tych kudłów. - rzuciłam i wszyscy ruszyliśmy do samochodu. Zajechaliśmy na miejsce, gdzie będzie odbywała się gala ( sorry, ale nie wiem gdzie się odbywa xd + ej, strasznie boli mnie dupa..). Zdziwiłam się, że Scooter nie powiedział nam jak mamy się zachowywać, co mamy robić, może tym razem postanowił zdać sie na nas? Przed budynkiem było pełno dziennikarzy i łowców autografów. Ja, Pattie oraz Alfredo weszliśmy do budynku, a Justin wraz z tatą zostali, ponieważ brązowooki chciał porobić sobie zdjęcia z Beliebersami, jak przed każdą galą, a mój ojciec musiał go chronić, gdyż taki miał obowiązek. Kiedy dołaczyli do nas, ja i Justin udaliśmy się na czerwony dywan.
Z początku chłopak sam stał w miejscu, gdzie były robione zdjęcia, ja nie miałam zamiaru tam iśc, ale w końcu Justin podszedł do mnie, złapał za rękę i pociągnął za sobą by mogli zrobić nam wspólne zdjęcia. Objął mnie w pasie i uśmiechał się do fleszów, więc ja zrobiłam to samo. W pewnym momencie oboje spojrzeliśmy sobie w oczy, Justin pokazał mi swoje białe ząbki, na co ja odwzajemniłam uśmiech. Chłopak przez krótki czas spoglądał mi w oczy, ale ja czułam jakby to była wieczność, świat się zatrzymał, a Bieber ujął mój policzek w dłoń po czym mnie pocałował, zaraz po tym szybko zniknęliśmy z pola widzenia paparazzich. Udaliśmy się za kulisy.
- Jus co ty? - spytałam zdezorientowana, mimo to wciąż się uśmiechałam, bo nie wiedziałam czy ktoś nam będzie robił zdjęcia czy nie.
- Przepraszam, Scooter kazał. - wytłumaczył się. Jego uśmiech był taki słodki, a jego oczy promieniały wraz z uśmiechem. - Nie gniewaj się, to miało być zaskoczenie. - zrobił tą jego niewinną minkę, że byłam w stanie mu wszystko wybaczyć.
- Nie no jest spoko, pogadamy w domu. - mrugnęłam, na co chłopak kiwnął głową. Wróciliśmy na dywan. Tam złapała nas jakaś kolesia, która przeprowadzała wywiady. Odeszłam kawałek, a ona zaczęła swój wywiad.
- Justin, wszyscy tutaj mówią o waszym pocałunku. - Eva Longoria się uśmiechnęła. - Przepraszam, ale po prostu muszę się Ciebie wypytać!
- Ehm.. Okay - chłopak się lekko speszył, a na jego twarzy widać było ten nieśmiały uśmiech.
- Jesteście razem tak? Powiedz nam coś o swojej dziewczynie. - odparła. - Długo nie widzieliśmy Cię takiego uśmiechniętego.
- Tak, Miley.. Miles jest świetna. - spojrzał w moją stronę. - Naprawdę odmieniła moje życie, sprawia, że jestem szczęśliwszy. - uśmiechnął się do kamery.
- Aww, to naprawdę słodkie. - rzuciła Eva, a chłopak zaczął się rumienić. Zauważyła to i dodała. - No nic Justin, witaj na Teen Choice i życzę powodzenia.
- Dziękuję. - odparł, pokazał peace i podszedł do mnie.
- Aww, miło mi. - uśmiechnęłam się i wtuliłam się w niego, ale po chwili doszło do mnie, że to ustawka i na pewno nie mówił tego na poważnie. No, ale powiedzmy,  że tak naprawdę nie zrobiło mi się miło, tylko po prostu podziękowałam mu dla picu.
- Chodźmy na salę. - odwzajemnił uśmiech i objął mnie w pasie. Udaliśmy się na salę, gdzie miała odbyć się ceremonia. zajęliśmy miejsca obok reszty teamu. Siedziałam między Biebsem, a Pattie i cieszyłam się, że nie miałam miejsca obok taty. Imprezę otworzyła Nicki Minaj ze swoim Super Bassem, a zaraz po niej Selena wyszła na scenę, by poprowadzić galę. Oznajmiła wszystkim kto jeszcze wystąpi na scenie i zaprosiła na scenę Jessie J, która miała wręczać nagrodę najlepszej piosence tego roku. Justin był nominowany tylko w jednej kategorii, Najlepszy Artysta Roku. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że chłopak wygra, bo należało mu się za wszystko co robi. Ta nagroda była przyznawana jako trzecia, więc szybko się dowiemy. Bolała mnie strasznie głowa, za głośno tam było jak dla mnie.
- Mogę wyjść? - zapytałam Justina.
- Nie teraz. - szepnał mi do ucha. - Zaraz moja nominacja. - uśmiechnął się.
- Źle się czuję. - dodałam, ale tego już nie usłyszał, bo się odsunął.
Nadszedł czas na przyznanie statuetki dla Najlepszego Artysty Roku. Na scene wyszła Katy Perry i przeczytała nominowanych... Chwile podtrzymała wszystkich w napięciu, a potem odczytała werdykt z koperty.
- JUSTIN BIEBER ! - krzyknęła z wielkim uśmiechem na twarzy. Justin wstał zdezorientowany, nie wiedząc co się dzieję. Wstałam i go przytuliłam szeptając do ucha ' wygrałeś ' . Wszyscy mu pogratulowali i chłopak pobiegł na scenę. Piosenkarka wręczyła mu statuetkę.
- Dziękuję, nie wiem co mam powiedzieć, zupełnie się nie spodziewałem. - zaczął. - Dziękuję fanom, rodzinie, Bogu, Scooterowi i Miley. Bez was nie stałbym tutaj. To niesamowite, dziękuję, kocham moich Beliebersów. - powiedział wymachując na prawo i lewo tą statuetką. Zszedł ze sceny za kulisy. Długo go nie było, ale wkrótce wrócił. Cała gala trwała potem prawie dwie godziny. Strasznie się nudziłam, głowa mnie bolała i chciałam jak najszybciej wrócić do domu, ale w końcu nadszedł moment powrotu. Wyszliśmy z budynku, mogliśmy się udać jeszcze na after-party, ale z racji tego, że mnie bolała głowa nie poszliśmy, choć wcale nie zatrzymywałam Justina. Przeszliśmy po czerwonym dywanie, który prowadził do naszego samochodu, w którym siedział już Kenny. Wróciliśmy do domu. Poszłam przebrać się w luźne dresy, a potem rzuciłam się na łóżko, a potem zasnęłam ze zmęczenia.
<oczami Justina>
Wszedłem do swojego pokoju, przebrałem się i od razu napisałem kilka tweetów w podzięce moim fanom. Jestem im strasznie wdzięczny za wszystko co dla mnie robią, bez nich nie byłbym w tym miejscu co teraz. Pewnie bym siedział teraz w Kanadzie z chłopakami, przygotowywałbym się do zawodów w hokeja czy kosza. Jakoś by to było. Do mojego pokoju nagle wparował Scooter, wiedziałem, że to nie wróży nic dobrego.
- Co ty zrobiłeś na tej gali? Przecież nikt nie kazał Ci jej całować. - wyskoczył od razu z pretensjami.
- Oj dobra, ale nikt też mi nie powiedział co mam robić. - rzuciłem.
- Nic Wam nie powiedziałem, bo chciałem się zdać na waszą intuicję, ale chyba przesadziłeś.
- Niby czemu? Przecież jak mamy udawać, to moglibyśmy się zachowywać jak normalna para, a nie ustawiać wszystko co nie? Niektóre rzeczy robi się po prostu z zaskoczenia. - wytłumaczeyłem jak ja to wszystko rozumiem.
- Dobra Justin, jak tam chcecie. Zachowujcie się po swojemu. - Scooter wzruszył ramionami.
- Tylko nie mów jej jak to było. - poprosiłem go.
- Okay. - powiedział i wyszedł z pokoju. Wyłączyłem laptopa, postanowiłem iść zobaczyć co u Miles. Gdy wszedłem do jej pokoju ona słodko spała, ale chyba za głośno wchodziłem bo dziewczyna otowrzyła oczy.
- No siema. - uśmiechnęłem się.
- No hej. - odparła. - Właśnie, siadaj. - dodała, czyżby szykowała się kolejna rozmowa? Usiadłem jak kazała. - Następnym razem jak będziecie coś z Scooterem ustalać, to proszę nie za moimi plecami.
- Dobrze, przepraszam. - odparłem, nie wiedziałem czy mam jej teraz powiedzieć prawdę, czy nie. Może powinienem, bo jeżeli Scooter się jakoś wygada? - Miles, musze Ci coś powiedzieć.
- Tak? - zapytała patrząc mi prosto w oczy. Trochę peniałem jak zareaguje.
- Ten pocałunek nie był ustawiony, Scooter mi nic nie kazał. - powiedziałem szybko na jednym wdechu, a ona zamarła.. - Miley?
- Justin? - spytała. - Co ty gadasz? Scooter przecież Ci kazał, sam mówiłeś. - powiedziała, chyba nie mogła uwierzyć w to co powiedziałem.
- Kłamałem Miles. Naprawdę nikt nic mi nie kazał, sam to zrobiłem. - wyrwałem. - Przepraszem, ale pomyślałem, że może nie powinniśmy mieć tego wszytkiego ustawianego, powinnyśmy też działać samemu, co nie? - wyjaśniłem. - Miles.. ?
- Czekaj, co ? Jo, no dobra. Nic nie jest, wszystko okay. Działajmy po naszemu. - mówiła w pośpiechu.
- Też tak myślisz? - spytałem
- Yep, yep. - uśmiechnęła się. - Mogłabym zostać sama? - zapytała, a ja wyszedłem. Mimo, że zaprzeczała, ja i tak wiedziałem, że coś jest nie tak.
< powrót do Miley. >
Kompletnie nie mogłam uwierzyć w to co powiedział. Mimo to postanowiłam sobie tym nie zakrzątać głowy, włączyłam laptopa i weszłam na twittera.
************************************
Jest 8 rozdział :) Osobiście nie podoba mi się, no ale ocenę zastawiam Wam. Jeżeli macie jakieś sugestię, chętnie poczytam. Piszcie co myślicie.
Jesteście kochani, dziękuję Wam za tyle wejść i za wszystkie miłe komentarze! SWAAAAAAG! Jesteście najlepsi <3
DZIĘKUJĘ.
Do kolejnego rozdziału ! , Bye, @jbieberpolska , peace <3

środa, 15 lutego 2012

Rozdział 7


- Więc tak.. Musicie jutro cały czas utrzymywać kontakt wzrokowy, uśmiechajcie się do siebie.. - powiedział Scooter - Fajnie by było gdybyście od czasu do czasu się przytulili czy coś.. - dodał.
- I koniecznie musicie trzymać się za ręcę.. - dodał mój tata..
- Koniecznie.. - powtórzyłam po nim.. - No proszę.
- Oj dasz radę Mała. - uśmiechnął się tata i cmoknął mnie w czoło. Co on myślał, że raz mnie pocałuje w czoło jak za dawnych lat i przestanę się na niego gniewać? Chore, po prostu chore.
- Tylko to? - spytał Justin, widziałam, że mu to nieodpowiada. Wiedziałam, że to dlatego, że się pokłóciliśmy. Nie chciałam tego dłużej ciągnąć, dlatego gdy wróciliśmy do swoich pokoi, to ja pierwsza postanowiłam zatopić topór wojenny. Poszłam do jego pokoju, zapukałam i weszłam.
- Hej. - uśmiechnęłam się do niego, na co on tylko rzucił krótkie cześć. - Pogadamy? - dopytałam siadając obok niego.
- Jak tam chcesz.. - rzucił gapiąc się w iPhone'a, którego po chwili wyciągnęłam mu z rąk. - Ej, co ty robisz..?
- Słuchaj, Justin skoro mamy spędzać ze sobą tyle czasu to może nie kłóćmy się co? - zproponowałam, lecz on mnie zignorował.
- Oddaj mi telefon. - nie nalegałam, oddałam mu.
- Dobra jak chcesz.. - wruszyłam ramionami i zmierzałam do wyjścia, on wstał i złapał mnie za ramię.
- Poczekaj. -odparł. - Usiądź. - wskazał na swoje łóżko i tak też zrobiłam.
- Naprawdę jest mi głupio za to co powiedziałam i nie chcę się teraz kłócić, nie chcę udawać, że wszystko jest okay.. - powiedziałam. - Miałam ostatnio zbyt dużo na głowie, żeby teraz jeszcze mieć cię na sumieniu. Przepraszam. - dodałam, a chłopak się uśmiechnął, objął mnie ramieniem po czym przytulił.
- Bądźmy jak starzy, dobrzy przyjaciele.. Nie kłóćmy się i oszukujmy cały świat. - uśmiech pozostawał na jego twarzy. - Umowa stoi?
- Stoi. - odwzajemniłam uśmiech. Chwile posiedzieliśmy w ciszy, a potem Jus ją przerwał.
- Dobrze, że nie każą nam się całować.. - zaśmiał się..
- Tak.. - speszyłam się, a po chwili śmiałam się razem z nim.
- Wiesz.. stęskniłem się za tobą. - wyrwał nieśmiało, zrobiło mi się ciepło w środku to było bardzo miłe. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, czułam, że się rumienię, spojrzał na mnie i zauważył moją zakłopaotaną minę. - Znaczy wiesz.. Nie miałem kogo wkurzać. - dodał szybko, a mi jakoś ulżyło, choć widziałam, że powiedział to tylko bym poczuła się lepiej.
- No ja też za tym tęskniłam, nie miał mnie kto drażnić.. - wytknęłam język. - Ja już będę szła.
- Wyśpij się, jutro czeka nas ciężki dzień.. KOCHANIE! - zaakcentował ostatnie słowo.
- Weź nie przesadzaj.. - zrobiłam krzywą minę, ale i tak wiedziałam, że żartuje. Poszłam do pokoju, a tam czekał na mnie mój ojciec, wcale nie ucieszyłam się z tego.
- Co ty tu robisz? - spytałam zdezorientowana.
- Musimy porozmawiać, przecież nie możesz się tak ciągle na mnie gniewać. - wyjaśnił.
- Właśnie, że mogę tato.. Weź wyjdź.. - rzuciłam.
- Miles.. Proszę cię, porozmawiajmy.. - nalegał, lecz ja pozostawałam twarda.
- Nie tato, wyjdź okay. - wciąż stawiałam na swoim. - Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, mogłeś pomyśleć jakie będą tego konsekwencje.. a w ogóle kto ci pozwolił podejmować za mnie decyzje co ? Ze mną nie będzie tak jak z mamą, nie dam sobą manipulować. Mama odeszła to teraz szukasz sobie kolejnej osoby, co z ciebie z ojciec.. - w oczach miałam łzy, gdy to mówiłam, ale nareszcie wydusiłam to z siebie, wreszcie wie co myśle.
- To dlaczego się zgodziłaś ?
- Robię to dla Justina tato , że mu teraz to jakoś pomoże. - wyrwałam.
- Bo ci Scooter tak powiedział? Miley, naiwna jesteś.. - ojciec się zaśmiał.
- Weź, prosiłam żebyś wyszedł.. - odparłam. - Wyłaź, nienawidzę cię! - krzyknęłam i starałam się wypchać go z pokoju, ale nie za bardzo dawałam radę, ponieważ tata był masywny.  W końcu udało mi się wyrzucić go z pokoju. Usiadłam na łóżku. Zadyszana wtuliłam się w poduszkę i zaczęłam płakać. Nienawidziłam go za to, po prostu nienawidziłam. To było straszne co zrobił. Ja ani mama nigdy nie podejmowałyśmy zbyt pochopnych decyzji, ani nigdy nie robiłyśmy niczego bez konsultacji z ojcem.. A on jak zwykle musi robić coś, bez mojej wiedzy. Normalnie bym się nie gniewała, gdyby tu nie chodziło o mnie. Zasnęłam. Rano, gdy się obudziłam tradycyjnie zeszłam na dół na śniadanie.
- Jak się spało? - spytał Alfredo.
- A dobrze, a tobie? - uśmiechnęłam się do niego. Miło, że spytał, długo nie rozmawialiśmy, a brakowało mi naszych głupot i wariactw.
- No teeeeeeż.
- Fajnie. - przeciągnęłam się.
- No siema. - do kuchni wszedł zaspany Justin, usiadł obok mnie i się uśmiechnął.
- Wyspany?
- Nie. - pokręcił przecząco głową.
- No popatrz Alfredo, mi kazał się wyspać, a sam pewnie siedział do północy i grał w te swoje gry. - zaśmiałam się.
- Słuchaj, bo dbam o twoje zdrowie. - uśmiechnął się, a potem wszyscy wzięliśmy się do jedzenia ulubionej jajecznicy. Dlaczego ulubionej? Ponieważ mama Justina robi najfajniejszą, najlepszą, najsmaczniejszą, najulubieńszą, naj naj naj.. jajecznicę na świecie. Wrzuca trochę boczku, cebulki i do tego jeszcze świerzy szczypiorek na wierzch. Ummmm, pycha.
Kiedy zjedliśmy, poszłam się ubrać, a w między czasie przyjechał do nas Ryan. Cieszyłam się, że tata zrobił sobie dzisiaj wolne i nie musiał iść z nami na te zakupy. Zresztą jest nas dużo, no dobra czterech, no ale przecież nic się nie stanie, to tylko zakupy.
- To jak jedziemy? - spytał Ryan, na co my pokiwaliśmy głowami, że jesteśmy gotowi. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu, Ryan prowadził, Pattie usiadła na przednim siedzeniu obok niego, a my z Biebsem wpakowaliśmy się do tyłu. Nie wiem dlaczego, ale byłam strasznie podekscytowana. Lubiłam zakupy tylko wtedy, kiedy mieliśmy kupić coś dla mnie, więc dziś mam farta. Dojechaliśmy do centrum handlowego po około 30 minutach.. Weszliśmy do środka.
- To wiecie co, macie godzine żeby wybrać coś dla siebie. - odparł Ryan.
- Miley ty wybierz sobie jakieś dwie sukienki wrazie gdybyś z jednej zrezygnowała potem. - uśmiechnęła się Pattie.
- Ty Justin wiesz co masz ubrać. - odparł Ryan. - A my potem wybierzemy czy pasuje, czy nie. - dodał i poszedł razem z Pattie do jakiegoś baru.
- No to co? - spytał Justin. - Idziemy?
- Yup. - uśmiechnęłam się, chłopak obiął mnie w pasie i ruszyliśmy na podbój sklepów.
- Sukienka.. sukienka.. - powtarzałam w myślach, przyglądając się kolejnym wystawom. Zastanawiałam sie przy tym czy w ogóle znajdę coś dla siebie, bo ja nie byłam zwolenniczką tego typu ubrań.
- A wiesz co..? Mam lepszy pomysł - Justin uśmiechnął się w ten swój dziwny, cwany sposób - Najpierw to musisz mieć co założyć pod sukienkę.. - poruszył wymownie brwiami i pociągnął mnie do sklepu... ze skąpą bielizną.
- Weź ty sobie chyba ze mnie teraz jakieś jaja robisz. - zmierzyłam go. Co on sobie w ogóle wyobrażał? Ledwo co ta ustawka się zaczęła a on już chciał jak najbardziej na niej skorzystać, tak? O nie, nie..
- No co ty.. Nie przyszliśmy tutaj tylko dla mojej przyjemności KOCHANIE. - i znowu ten uśmiech, ale co ja miałam mieć za przyjemność z kupowania bielizny? - Ej, nie daj się prosić. tylko popatrz na te wszystkie seksowne rzeczy.. - powiedział i sięgnął z pierwszego wieszaka jakiś zestaw w panterkę, przykładając do swojego ciała. Ja nie wytrzymałam, zaczęłam się śmiać.
- Haha, dobra, ale bez żadnych mi tutaj i w ogóle. - Weszłam z nim do tego sklepu, co podziałało na fotoreporterów. Nie było chwili, żeby nie robili nam zdjęć. Widzieliśmy to, choć oni nie mieli wstępu do tego sklepu, te zachłanne hieny tylko czekały na to żeby móc nam robić zdjęcia w dziwnych i krępujących sytuacjach.
- Tak, i o to mi właśnie chodziło. - Brązowooki puścił do mnie oczko.
- Jasne, akurat tylko o to. - uśmiechnęłam się. - O patrz, ta fajna.. - kiwnęłam głową na czarny zestaw z delikatną koronką. Biebsowi zaświeciły się oczy. Wziął wieszak z ową bielizną i trzymając go tak, żeby zestaw dobrze było widać, podszedł do kasy. - Ej no co ty teraz? - wycedziłam przez zęby, obejmując go od tyłu.
- Słuchaj kupuję tobie pierwszy prezent, moja droga. - poruszył zmysłowo brwiami, w ten jego charyzmatyczny sposób.           
- Ale ty jesteś głupi, głupszego matka nie widziała. - uśmiechnęłam się. Na szczęście po kilkunastu minutach byliśmy już w innym sklepie, w miare przyzwoitym, gdzie nie było już nietypowych ubrań. Chłopak rozglądał się za jakimiś ciuchami dla siebie, a ja dla siebie.
W końcu oboje znaleźliśmy jakieś dostojne ubrania, w których czuliśmy się swobodnie i w których było nam wygodnie. Bieber zadzwonił do Ryana i przekazał w jakim sklepie się znajdujemy, zjawili się w mgnieniu oka. Pattie stwierdziła, że te sukienki co sobie wybrałam nie są wcale złe, ale na wszelki wypadek sama poszła poszukać czegoś co jej bardziej odpowiadało. Ryan jak zwykle był zadowolony z Justina, ale również poszukał czegoś bardziej odpowiedniego. Wreszcie mogliśmy za wszystko zapłacić i jechać do domu.
- Ej poczekajcie, ja pójdę jeszcze po czapeczke.. - rzucił Justin.
- Przestań tracić bez sensu pieniądze. - wyrwała jego mama, nie podobało jej się to, że Justin co chwile kupuje nowe czapki i buty.
- Oj tylko jedna.. Idźcie już. - popędził nas. - Ja zaraz wrócę.
- Jak tam chcesz.. - wzruszyła ramionami. - My idziemy, Miles weź idź z nim i go przypilnuj. - kob ieta powiedziała i razem Ryanem udali się już do samochodu.
- Weź marudzi tylko.. - w Justinie obudził się bulwers.
- No już. Spokojnie. - Poklepałam go po plecach i żeby było fajniej dla dziennikarzy, przytuliłam go. Jus kupił czapkę, a potem wróciliśmy do samochodu. Nie mogłam uwierzyć, że cofnęliśmy się po jedną, głupią czapkę, którą pewnie i tak ubierze raz czy dwa. W końcu dojechaliśmy do domu. Byłam zmęczona, więc od razu udałam się do mojego pokoju. Reszte dnia spędziłam sama, ponieważ Justin i Alfredo gdzieś pojechali, a ja nie miałam zamiaru spędzać dnia i psuć go sobie w towarzystwie ojca.
*******************
rozdział trochę dłuższy niż zwykle, ale to chyba dobrze nie? :D w napisaniu tego pomogła mi @jb_poland_jb bardzo dziękuję ♥ No i mam nadzieję, że wam się podoba, liczę na szczerą opinię ;d

niedziela, 12 lutego 2012

Rozdział 6


- No więc zróbmy coś dla waszego dobra.. - uśmiechnął się Scooter.
- Co ? - spytałam.
- Słuchajcie, tylko nie bądźcie źli.. Miley - rzucił mój tata..
- No, dobra.. Mówcie już o co chodzi. - wyrwał Justin, był bardzo niecierpliwy.
- Scooter.. - tata szturnął go łokciem, co chyba znaczyło, że czas powiedzieć wreszcie o co chodzi.
- Wiecie. Myśleliśmy nad tym, żeby wiecie.. Żeby Justin miał jakiś większy rozgłos, bo teraz nie nagrywa płyt ani nic, a ty Miles jesteś taka smutna.. Więc chcemy wam zapewnić trochę rozrywki.. - zaczął gadać, ale my staliśmy jak wryci, bo nie wiedzieliśmy za bardzo o co mu chodzi.
- Chcielibyśmy żebyście przez jakiś czas poudawali, że jesteście razem albo coś.. W  internecie są już wasze wspólne zdjęcia ze spotkania na lodach.. Są jakieś domysły, więc może by wypaliło. - mój ojciec dokończył za niego.
- Co?! Proponujecie nam ustawkę.. ?! - Justin się zdziwił..
- Nie ma mowy, nie wkręcicie mnie w takie coś! - rzuciłam. Byłam strasznie wściekła na tatę, że w ogóle mógł mi, nam zaproponować takie coś. To było straszne.
- Kochanie, ale chyba nas źle zrozumiałaś.. - odparł tata. - Tu nie ma się na co zgadzać, już postanowione..
- Jak mogłeś.. ? - spytałam i pobiegłam do pokoju. Bardzo mnie to zdziwiło, ale to właśnie Scooter przybiegł za mną. Przytulił mnie i wytłumaczył jak bardzo jest to dla nich ważne i jak bardzo pomogłoby to Justinowi. Po długich namowach zgodziłam się tylko dlatego, że miało to w pewien sposób pomóc JB. Może w sumie być niezła frajda z tym, że będę ' dziewczyną ' Biebera. Podczas gdy ja siedziałam w pokoju, Scooter tłumaczył Biebsowi to samo co mnie. Chwile potem chłopak zawitał u mnie w pokoju.
- Niemożliwe.. - rzucił się na łóżko.
- Jak oni sobie to wyobrażają? - spytałam kładąc się obok niego.
- Nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami. - Wiesz.. Scooter kazał spytać, czy poszłabyś ze mną na rozdanie nagród w przyszłym tygodniu? - zaproponował.
- Chyba teraz już nie mam wyjścia.. Prawda ? - spytałam.
- Chyba.. - uśmiechnął się.
- Mam tylko nadzieję, że wszystko pójdzie po ich myśli..
- Ja tak samo.. Ale damy radę, bo kto da jak nie my? Z drugiej strony może być niezły ubaw z tego.. - wyrwał patrząc na mnie. - Co nie? Nie będzie tak źle Miley.. Zobaczysz. - dodał
- A ty? Ty nie będziesz miał wyrzutów sumienia, że.. że okłamujesz fanów? - spytałam, choć za bardzo nie wiedziałam, jak on zareaguje na moje pytanie.
- Będę miał.. Pewnie, że będę. No, ale co ja na to poradzę, Scoot tak chce to tak będzie.. - usiadł na skrawku łóżka wzruszając ramionami.
- Nie umiesz mu się postawić i tyle.. - odparłam.
- A ty niby umiesz?! - wyrwał. - Sama się na to zgodziłaś.
- Zgodziłam się dla ciebie, ale jeżeli tego nie doceniasz to już trudno.. - odparłam.. - I najlepiej byłoby, jakbyś sobie poszedł.. - dodałam. Wiem, to było chamske, ale co poradzić na to, że nie docenia tego, że chcę dla niego dobrze.
- Dobra wiesz co.. Myślałem, że już się dogadujemy, ale ty zawsze znajdziesz w czymś problem.. - powiedział i wyszedł z mojego pokoju. Sam zmierzał do tego, by mnie wyprowadzić z równowagi. O czym ja teraz mówię.. ? Z jakiej równowagi? Przecież nic takiego nie powiedział, tylko wyjechał z pretensjami.. ' a ty niby umiesz?! ' - może i nie umiem, ale to nie ja jestem i to nie ja mam fanów, których muszę okłamywać bo Scooterowi się tak chce..
Położyłam się na łóżku, chciałam trochę odpocząć i nie zakrzątać sobie niczym głowy, więc wzięłam książkę, może tym razem zdołam przeczytać choć kawałek.. Nie zdążyłam przeczytać nawet całego rozdziału, a już padłam ze zmęczenia.
Minęło kilka dni.. Razem z tatą byliśmy w Atlancie na pogrzebie mamy, spędziliśmy miłe chwile z resztą rodziny, bardzo stęskniłam się za babcią i dzadkiem, miło było znów z nimi porozmawiać, popłakać i powspominać stare dobre czasy.. Tata powiedział, że na lotnisku będzie na nas czekał sam Justin, że mam udać, że to jest niespodzianka i mam go przytulić, bo zapewne spotkamy na lotnisku paparazzich. Nie podobał mi się ten pomysł, zwłaszcza, że przed naszym wyjazdem się pokłóciliśmy.. Trochę mnie to zdenerwowało, bo jeżeli tak ma wyglądać ta cała ustawka, to co my mamy z tego mieć za rozrywkę? Oni, będę nam mówić co my mamy robić, ale w sumie mogłam się tego domyślić, bo sami pewnie byśmy nie wiedzieli jak mamy się zachowywać. Tato na szczęście powiedział, że Justin wie o wszystkim i również wie jak ma się zachować. Wylądowaliśmy, odebraliśmy bagaże i udaliśmy się do wyjścia, chwile to potrwało, ale gdy znajdowaliśmy się na holu lotniska, wśród tłumu ludzi ujżałam Justina. Mimo wszystko, uśmiechnęłam się, bo chyba tak wypadało, chłopak zrobił tak samo. Podeszliśmy do niego, byłam trochę niepewna, ale zrobiłam pierwszy krok i przytuliłam go z uśmiechem na twarzy. Sama nie wiem dlaczego, ale to nawet nie było takie złe. Jus długo nie wypuszczał mnie ze swoich objęć, to było pewnie na pokaz przed wszystkimi ludźmi i papsami, żeby zdążyli zrobić nam zdjęcia. Złapałam JB pod pachę, a on wziął mój plecak. Udaliśmy się do samochodu i po niecałej godzinie byliśmy już w domu, Justin całą drogę przemilczał, ja również. Po jutrze ta cała gala, więc Pattie wpadła na pomysł byśmy jutro poszły razem z Justinem i Ryanem na zakupy, by kupić stroje. To był całkiem fajny pomysł, ucieszyłam się gdy to zaproponowała. Był wieczór więc Scooter zrobił zebranie by ustlić jak jutro mamy się z Justinem zachowywać na zakupach, to było dla mnie conajmniej dziwne, nawet powiedzą nam jak mamy się na zakupach zachowywać. Kurde, czy teraz już wszystko będzie udawane?
************************************
Witajcie :D Chciałam to w inny sposób przedstawić, ale nie miałam zupełnie weny.  Nie jest tak jak chciałam, ale no mam nadzieję, że wam się podoba ! ;D
Mam teraz ferie, więc postaram się częściej wstawiać nowe rozdziały :)
Pozdrawiam, @jbieberpolska . #PEACE #SWAG !

piątek, 10 lutego 2012

Rozdział 5


Siedzieliśmy tak dobre pół godziny. Potem spojrzałam na zdjęcie mamy stojące na półce i powiedziałam do Justina, że ma wyjść, ponieważ chciałam zostać sama.
Byłam załamana, nie miałam pojęcia, że, gdy traci się bliską osobę to tak bardzo boli. Ona odeszła, a ja zostałam sama z tatą, teraz musimy się z dać tylko na siebie, tylko tyle nam zostało. Wzięłam do ręki jej zdjęcie. Oczy miałam zaszklone, tak bardzo ją kochałam. Wiem, że może nie byłam najlepszą córką, ale za to ona była najlepszą mamą na świecie.
Do pokoju niespodziewanie weszła Pattie. Ucieszyłam się gdy ją zobaczyłam, sama nie wiem dlaczego. Prztuliłam się do niej.
- Miley.. Chciałam ci tylko powiedzieć, że cokolwiek będzie się działo.. Masz mnie. - wyszeptała mi do ucha. - Mam nadzieję, że będziesz pamiętać.
- Dziękuję.
-Teraz tu jest twoja rodzina. - dodała, a ja nic nie powiedziałam, tylko wyszłam z obięć kobiety.. Spojrzała na mnie z wyrazem współczucia. - Miles..
- Ona odeszła, rozumiesz Pattie? Odeszła.. Od tak. - rzuciłam zapłakana.
- Kochanie, nic się nie dzieje od tak. - odparła, już wyczuwałam to, że zacznie prawić swoje morały życiowe, które zazwyczaj okazywały się prawdą. Szczególnie wysłuchiwaliśmy ich, gdy Justin coś złego zrobił, albo powiedział coś nie tak, co by mogło mu zaszkodzić.
- Wiem...
- Posłuchaj mnie teraz.. -złapała mój podbródek i skierowała moją twarz tak bym mogła spojrzeć jej prosto w oczy. - Miles, nikt nie powiedział, że twoja mama odeszła i nie wróci. Nie możesz żyć w takim przekonaniu. Ludzie wracają, uwierz mi. Twoja mama nie żyje, ale zawsze będzie przy tobie, gdy będziesz tego potrzebować. Wystarczy, że o niej pomyślisz, poczujesz jej obecność. Zawsze będzie tu z tobą duchem, pamiętaj, ona wciąż żyje, w twoim sercu i duszy kochanie. I teraz nie wolno ci się załamywać. - powiedziała i w pewnym sensie miała racje. - Pomyśl, czy mama chciałaby żebyś siedziała tu i płakała z jej powodu? Chciałaby byś cieszyła się pełnią życia i tym co masz..
- Skąd ty wiesz czego by chciała..? - spytałam
- Też jestem mamą, takie rzeczy się wie. - lekko się uśmiechnęła, potem jeszcze raz mnie przytuliła i wyszła z pokoju mówiąc - Jak będziesz czegoś potrzebować to mów.. - na co ja tylko kiwnęłam głową.
Oparłam się plecami o ścianę, po czym podwinęłam kolana pod brodę, objęłam je rękoma. Może i Pattie ma rację, może mama naprawdę nie chciałaby żebym się załamała. Ja też tego nie chcę, ale ból jest niesamowity. Wiem, że z biegiem czasu to minie, ale na razie jestem totalnym szoku i rozterce.. Byłam tak pogrążona i zagubiona we własnych myślach, że nie wiem nawet, kiedy zasnęłam. Obudził mnie rano zapach naleśników. Zbiegłam na dół ( niczym perszing LIMFAŁO ), byłam tak głodna, że nie wzracając uwagi na innych nałożyłam sobie na talerz chyba z dziesięć naleśników. Chłopaki patrzyli na mnie z miną jakby widzieli we mnie odkurzacz z teletubisiów albo gorzej, jakbym była dzikim pożeraczem psich odchodów.
- A cię co napadło na jedzenie? - spytał zdziwiony Alfredo, bo zazwyczaj mało jadłam a dużo gadałam. Dziś było inaczej, dużo jadłam, a mało mówiłam, ponieważ nie miałam ochoty rozmawiać.
- Głodna jestem. - tylko powiedziałam..
- Hej.. Zostaw trochę dla nas.. - uśmiechnął się Justin.
- Masz jeszcze cały stos.. - upomniała go jego mama.. - Daj jej dzisiaj spokój..
- Dobrze. - wyrwał i razem z Alfredo wzięli swoje porcje i poszli do salonu.
- Twój tata dzwonił wczoraj, wraca dziś wieczorem. - kobieta uśmiechnęła się.
- Cieszę się. - odwzajemniłam uśmiech, lecz nie był on taki promienny jak zawsze.
- Mam nadzieję, że czujesz się o wiele lepiej.
- Tak, tak. Dziękuję, pójdę do siebie.
Powiedziałam i poszłam do pokoju z talerzem pełnym naleśników. Miałam straszną ochotę na jedzenie, jakby to miało poprawić mi humor i sprawić bym już nie była smutna. W prawdzie, gdy jadłam  zbytnio nie myślałam o niczym innym jak o jedzeniu, więc może powinnam siedzieć i jeść, jeść, jeść.. Tak długo aż pęknę, wtedy byłoby super dla mnie i wszystkich innych. Kiedy tak siedziałam i jadłam, zadzwonił tata.
- Kochanie, wieczorem będę przy tobie.. - rzucił do słuchawki
- Wiem tato.. Trzymam się jakoś na razie.
- Okay, przekaż Scooterowi, że musimy porozmawiać.
- Dobrze.
- Pa.
- Pa. - uśmiechnęłam się do słuchawki po czym rozłączyłam się. Reszte dnia spędziłam jedząc i słuchając muzyki podczas czekania na mojego kochanego tatę. Wieczorem tata wrócił do domu, od razu wpadłam w jego objęcia, brakowało mi go przez te dwa dni. Od razu zaczęliśmy szczerą rozmowę, która wiele mi uświadomiła, ojciec powtarzał, że nie jestem sama, że wszyscy mi tu pomogą i że on przechodzi oraz czuje to samo. Cieszyłam się, że tata się tak otworzył i mówił szczerze o swoich uczuciach oraz o tym co myśli. Jakoś trochę poprawił mi się humor po tej rozmowie, chłopaki próbowali namówić mnie na granie w xboxa, ale akurat nie miałam ochoty i głowy do tego. Podczas, gdy Kenny i Scooter prowadzili poważną rozmowę, ja patrzałam jak chłopacy grają, potem zawołali mnie i Justina. Patrzeli na nas jakoś dziwnie, co trochę mnie przytłaczało. Nie lubiłam, gdy ktoś się na mnie gapił, a szczególnie wtedy, gdy nie wiedziałam o co chodzi. Razem z Justinem usiedliśmy wygodnie na kanapie tak jak nam kazano.. Scooter patrzył na Justina wzrokiem, który mówił ' nie wykręcisz się od tego ' , a tata na mnie ' to dla twojego dobra ' . Wiedziałam już, że uknuli coś niezwykłego dla nich, a niedobrego dla nas. Miałam tylko nadzieję, że to nie będzie nic specjalnie strasznego.
- Kurde, mówcie o co chodzi, bo to, że się gapicie już mnie denerwuje.. - powiedział Justin.
- Właśnie.. - poparłam go.
- No więc, zrobimy coś dla weszego dobra. - uśmiechnął się Scooter.
******************************
No więc macie w końcu nowy rozdział. W następnym rozdziale zacznie się główny wątek tego opowiadania, więc mam nadzieję, że będziecie chcieli dalej czytać :)
Pozdrawiam, @jbieberpolska .

niedziela, 5 lutego 2012

Rozdział 4


Obudziłam się w samo południe, bo o punkt 12. Zeszłam na dół, do kuchni.. Tam siedziała pani Pattie.
- Dzień dobry.
- Cześć, cześć. - kobieta się uśmiechnęła. - Zjesz coś?
- A opłaca mi się jeść śniadanie? - spytałam zasiadając do stołu.
- Myślę, że nie. Za pół godziny obiad. - wyrwała Pattie.
- Aaa, to wytrzymam. - uśmiechnęłam się do niej. - Tata dawno jechał ?
- Chyba leciał słonko.. - poprawiła mnie.
- No leciał, leciał..- powiedziałam - To jak ?
- Z 4, 5 godzin temu. - odparła
- Aha. - rzuciłam - To ja pójde się ogarnąć. - oparłam i wstałam z krzesła. Wychodząc z kuchni wpadłam na Justina.
- Przepraszam. - powiedzieliśmy w tym samym momencie..
- Nie to moja wina - chłopak się uśmiechnął.
- Nieważne..- wyrwałam.
- Pamiętaj o lodach. - uśmiech nie znikał mu z twarzy.
- Wiem, Jus. Pamiętam. - odwzajemniłam uśmiech i wbiegłam po schodach na górę. Poszukałam jakieś ciuchy, w który będę się wygodnie czuła. Założyłam czarne rurki i szary t-shirt, tak tradycyjnie. Umyłam włosy i szybko wysuszyłam.. Chwile stałam przed lustrem zastanawiając się czy je wyprostować, aż w końcu się zdecydowałam, że tak. Wszystkie czynności zajęły mi około 30 minut i gdy skończyłam, akurat był obiad. Poszłam z powrotem do kuchni, zasiadłam do stołu, jak wszyscy zgromadzeni. W końcu zjedliśmy prawdziwy domowy obiad, schabowe z ziemniakami i sosem oraz surówką. Ostatnim czasem jadaliśmy wyłącznie w hotelowym bufecie lub wychodziliśmy na pizzę. Po pewnym czasie naprawdę idzie się przejeść. Zjedliśmy i trochę upłynął nam przy tym czas, chłopaki jak zwykle żartowali, a my z panią Pattie śmiałyśmy się z ich głupoty, jak nam przystało.
- Idziemy? - zapytał Bieber.
- Oczywiście. - powiedziałam. - Co będę miała z głowy. - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę chcesz mieć to już za sobą ? - spytał.
- A ty?
- Obojętnie..
- No mi też. - odparłam. - Idziemy.
Oboje wciągnęliśmy buty na nogi i wyszliśmy z domu. Udaliśmy się samochodem do kawiarni, bo wiedzieliśmy, że będzie ciężko iść pieszo. Dojechaliśmy do jego ulubionej kawiarni. Chłopak wyszedł z samochodu pierwszy i otworzył mi drzwi.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się.
- Nie ma sprawy. - on zrobił to samo. Weszliśmy do budynku, Justin od razu podszedł do obsługi powiedzieć by nie wpuszczali paparazzich do środka. Zamówiliśmy lody, oraz coś do picia.
- Denerwujący są ci ludzie z zewnątrz.. - rzuciłam.
- Wiem, ale tak już jest, gdzie się nie rusze tam stado. - powiedział, ale mimo to był uśmiechnięty. Nie wiem dlaczego, może mu to odpowiadało. - Ej, rozchmurz się wreszcie.
- Przecież się uśmiecham.. - wyrwałam.
- Wiedze właśnie. - zaśmiał się, bo tak naprawdę siedziałam z naburmuszoną miną. - No już się tak nie wściekaj na mnie, że wygrałem. Przecież wszyscy wiedzą, że jestem lepszy.
- Ta.. Jasne.. Dałam ci fory. - uśmiechnęłam się. - Nie chciałam patrzeć ( paczać ) jak płaczesz po przegranej. - dodałam.
- Ja? Haha
- No. - przytaknęłam. - No, ale nie o to chodzi.. Słuchaj.. - zaczęłam. - Chciałam no ten.. Wiesz, chciałam cię przeprosić.
- Ty? Mnie?
- No co taki zdziwiony?! - zapytałam.
- No nic, dziękuję. - uśmiechnął się.
- Się naciesz, bo więcej nie przeproszę. - uprzedziłam.
- Zobaczymy..
- No i zobaczymy..
- Zobaczymy - powtórzyłam.
- I zobaczymy.. - on także powtórzył.
- To zobaczymy. - uśmiechnęłam się. - Dobra weź przestań, to głupie. - dodałam i posmakowałam w końcu lodów, Biebs zrobił tak samo. Potem zaczął opowiadać jakieś głupie żarty, które tym razem były nawet śmieszne. Tym razem nie przeszkadzało mi jego towarzystwo.. Tak jak mówiłam wcześniej, zmieniam się.
- Ej haha.. I wiesz co było dalej. ?
- Nie. - odparłam rozbawiona nie żartem, ale jego śmiechem i tym jak on się śmieje z własnej głupoty.
- Kurde.. Zapomniałem, ale to było.. haha - nie przestawał się śmiać - Ale to było śmieszne.
- Hahaha. - śmiałam się również z nim. - Spaliłeś to.
-No wiem ! - wybuchnął tym swoim śmiechem. Powiem, że to było dziwne, ale słodko wyglądało. Ciągle nabijaliśmy się z czegoś, co w ogóle nie miało sensu, ludzie z kawiarni dziwnie się na nas patrzyli ( paczali xd ) .
- Czas chyba wracać. - rzuciłam. - Już brzuch mnie boli od śmiechu.
- Mnie tak samo. - zaśmiał się. - To chodźmy. - powiedział, a gdy już wyciągałam pieniądze by iść zapłacić, chłopak się uśmiechnął i powiedział. - Daj spokój Miles.. Zapłacę.
- No co ty. Ja przegrałam, ja płacę. - rzuciłam.
- Nie Miley. Zapłacę. - ciągle się uśmiechał. Skoro już tak nalegał, zgodziłam się. Chciał zapłacić to niech płaci. Przynajmniej nic nie starce, a jeszcze lody zyskałam. Zapłacił, a potem otworzył drzwi, by przepuścić mnie w drzwiach. Pchaliśmy się przez rozwydrzony tłum paparazzich którzy za wszelką cenę próbowali zrobić Justinowi normalne zdjęcie. Błysk fleszy oślepiał nam drogę. Papsi zadawali starsznie głupi pytania, nie wiedziałam, że oni są aż tak upierdliwi, najlepiej by weszli człowiekowi w dupę. Najbardziej rozwaliło mnie pytanie
' Justin, to twoja nowa dziewczyna? Ile jesteście razem? ' . Kto w ogóle mógł tak pomyśleć. W końcu dostaliśmy się do samochodu, ciężko było ruszyć, bo ci ludzie napierali strasznie na samochód, Justin pewnie żałował, że nie ma z nami mojego taty. W końcu Jus odpalił gaz i zbiorowisko rozstąpiło nam drogę. Dojechaliśmy z powrotem do domu. Położyłam się z uśmiechem na łożko, wzięłam książkę i gdy brałam sie za czytanie, zadzwonił mój telefon, był to mój tata. Odebrałam, to co usłyszałam zrójowało mój dzień i obróciło cały świat o 360 stopni. Tata oznajmił mi, że moja mama, która była dla mnie najważniejsza w życiu zmarła. Wiedziałam, że to nastąpi, ale nie wiedziałam, że w tak przyspieszonym tempie. Automatycznie w oczach pojawiły mi się łzy, które po chwili ściekały po moich policzkach. W słuchawce usłyszałam tylko drżący głos ojca ' Miley.. Miles.. Nie płacz. ' , lecz ja nie potrafiłam pohamować łez. Rozłączyłam się, a telefon rzuciłam gdzieś w kąt. W myślach pojawiły mi się obrazy i wszystkie wspomnienia związane z moją najukochańszą mamą.  Nie potrafiłam się z tym pogodzić, że już nigdy jej nie zobaczę, że nigdy nie usłyszę jej głosu, że już nigdy jej nie zdenerwuje, a ona już nigdy na mnie nie nakrzyczy. Uświadomiłam sobie, że straciłam właśnie najbliższą mi osobę. Zaczęłam głośno płakać, nie potrafiłam przestać szlochać. Do pokoju przyszedł Justin, który słyszał mój płacz przechodząc obok pokoju. Nie pytał co się stało, domyślał się o co chodziło, usiadł obok mnie i mocno przytulił. Potrzebowałam tego, potrzebowałam kogoś bliskiego, potrzebowałam kogoś.. kto po prostu siedziałby tu ze mną, był przy mnie. Wtuliłam się w niego jak w ulubionego pluszaka. Plakałam i nie mogłam opanować emocji, Justin to rozumiał, bo po chwili sam ulotnił emocje i pozwolił łzom wypłynąć.
*********************
Przepraszam wszystkich, że rozdział pojawił się tak późno, ale byłam u przyjaciółki na weekend i nie miałam po prostu jak dodać :D Mam nadzieję, że się podoba.. Akcja się trochę rozkręciła ;) Dzięki za ponad 1,000 wejść :D !

wtorek, 31 stycznia 2012

Rozdział 3 :)


Przywitałam się z Pattie jak i z Alfredo.  To miły chłopak, najweselsza osobą jaką dotąd spotkałam.. Bardzo go polubiłam, świetnie się dogadywaliśmy, choć zbyt dużo nie rozmawialiśmy. W sumie.. My nawet nie musieliśmy rozmawiać, bo rozumieliśmy się bez najmniejszego słowa. Leżałam na łózku, kiedy wreszcie miałam trochę czasu i chciałam się wziąć za czytanie książki, do pokoju wszedł Justin.
- Dla twojej wiadomości.. puka się - wyrwałam.
- Oj wiem, wiem.. - uśmiechnął się. - Co czytasz? - usiadł obok mnie.
- Książkę.
- No tyle to już wiem.. - odparł - Niedługo wieczór..
- Wiem.. - rzuciłam.
- Co się stało?
- Nie.. Czemu?
- Znów jesteś jakaś niedostępna i małomówna. - powiedział - Wolę jak nadajesz i się uśmiechasz..
- A że ty wolisz.. ja wolę jak mi nie przeszkadzasz..- rzuciłam i zaczęłam czytać kolejny rozdział książki..
- Miałaś być miła. - uśmiechnął się i zabrał mi książkę.
- Uwierz mi, próbuję.. - spojrzałam na niego. - Oddaj mi książkę.
- Najpierw się uśmiechnij..
- Oddaj mi tą książke ! - uniosłam głos.
- Coś za coś, książka za uśmiech.. - mrugnął do mnie wstając z łóżka.
- Justin, proszę cię. - wyrwałam - Mógłbyś mi ją oddać ?
- Co ci tak na książce zależy ? - zapytał.. - Uśmiechnij się, a dam ci spokój. - powiedział, a ja wydusiłam z siebie jakiś sztuczny, lekki uśmiech.
- To był twój uśmiech? - spytał rozbawiony.
- I co cię tak ciąglę śmieszy.. ? - zapytałam, nastolatek już był denerwujący. Nie wiem czy próbował mnie serio wkurzyć, czy tylko robił to dla żartów. tak czy inaczej, wychodziło mu.
- Uśmiechnij się.. - wyrwał. Uległam, na mojej twarzy pojawił się wielki, szczery uśmiech.
- Starczy? - spytałam, a chłopak oddał mi moją książkę.
- Tak, dziękuję. - uśmiechnął się.
- Nie ma za co.. Milordzie - dodałam. - Dobra.. A teraz idź sobie.
- A co jeśli nie pójdę ?
- Nie będę zwracała nie Ciebie uwagi. - oznajmiłam - Dobra wiesz co.. Może chodźmy zagrać w tego kosza teraz, co już będę miała to z głowy.
- Okay. - rzucił i poszliśmy do jego pokoju.
Przyszedł również Alfredo, który miał zamiar komentować cały mecz. Zaczęliśmy grę. Najpierw właczyliśmy sobie same rzuty do kosza, żeby się rozgrzać i poćwiczyć, potem przeszliśmy do rozgrywek NBA. Ustaliliśmy, że trzeba wygrać przynajmniej 10 punktami, Justin cieszył gębę, a ja w myślach modliłam się żeby wygrać.
- Zaraz cię pokonam ! - krzyknął Justin, który wygrywał ze mną 8 punktami, a przecież pozostały tylko 2 minuty meczu, więc nie miałam szans na odrobienie strat, musiałabym wykonać 4 rzuty za dwa. albo 2 rzuty za 3 i 1 rzut za 2.
- Oj Miles... Haha. Chyba przegrasz darmową porcję lodów. - zaśmiał się Alfredo.
- Cicho..- rzuciłam - I tak jestem lepsza.
- Buahahhahaha, nie - nie przestawał się śmiać, a ja go uderzyłam w ramię, co spowodowało, że w ostatnich sekundach straciłam kolejnego kosza.
- Oh yeah!! Wygrałem. - uśmiechnał się i zatańczył swój jakże piękny taniec szczęścia.
- Jesteś głupi. - oznajmiłam.
- Oj Miley, Miley.. Jak na to wpadłaś ? - spytał Alf.
- Mózguje się słuchaj..
- Hahaha, jasne - obaj się zaśmiali.
- Dobra, to kiedy zapraszasz na te lody? - zapytał Jus.
- Pójdziemy jutro. Chcę mieć to z głowy. - wyrwałam i poszłam do siebie, gdzie zastałam mojego tatę. Siedział zamyślony, był jakiś nieobecny. Pomyślałam, że pewnie trafiło to co do niego dzisiaj powiedziałam, postanowilam go przeprosić. Usiadłam mu na kolanach, jak mała dziewczynka. Choć miałam prawie 17 lat, tęskniłam za momentami, gdy brał mnie na kolana i mówił jak to bardzo jestem dla niego ważna. Tato długo pracuje w branży jako ochroniarz, wcześniej nie miał aż tak wielkiej i uciążliwej posady. Teraz jest ochroniarzem samego Biebera, więc czasu dla rodziny ma bardzo mało, z tego też wynika moja tęsknota do przeszłości. Jestem jeszcze nastoletnią gówniarą i może mam małe doświadczenie życiowe, ale o tym życiu wiem bardzo dużo, bo gdy praktycznie przez 3-4 lata nie miało się ojca w domu, gdy nie było go przy tobie w najważniejszych momentach twojego życia.. I gdy ma się matkę chorą na białaczkę i wie się, że zostało jej kilka tygodni, a może nawet dni. Dużo się rozmyśla. Czasami nie wytrzymuje się tego psychicznie, ale ostatnimi czasy tato powtarza, że jestem silna, że muszę być silna, bo inaczej nie pójdzie po naszej myśli, ale tu trzeba się zastanowić. Kiedy życie płynie prawidłowo? I czy w ogóle życie biegnie po twojej myśli, bo tak naprawdę ono jest pełne niespodzianek i tylko niezapomniane chwile, te dobre i te złe tworzą jego całość.. Gdy ma się tyle zmartwień na głowie, wie się również jakie życie jest kruche i jak łatwo można je stracić.
-Tato, przepraszam.. - wyszeptałam, a mężczyzna tylko mocno mnie przytulił, czego bardzo mi brakowało. Poczułam to ojcowskie ciepło, poczułam się jak dawniej. Zdałam sobię sprawę, że on czuje to samo co ja i że nie jestem sama.
- Nic się nie stało Miles.. Masz rację. - powiedział i cmoknął mnie w czoło ( swoimi wielkimi ustami haha ). - Masz rację, zamówiłem lot na jutro. Polecę do mamy, nie może być sama. - wyrwał - Ale ty tu zostań, naprawdę..
- Dobrze. - powiedziałam. - Tylko proszę cię o jedno, nie kłóć się z JB, postaraj się być miła dla niego..
- No okay, obiecuję.. na Boga. - rzuciłam, a tata jeszcze raz mocno mnie przytulił.
- Pewnie się jutro nie spotkamy, wylatuję z samego rana, a wiem, że lubisz długo pospać.
- Poradzę sobię. - lekko się uśmiechnęłam. - Tato jest tu Scooter, Pattie.. no i chłopaki. Dam radę.
- Cieszę się, że tak myślisz. - odwzajemnił uśmiech. - Otwórz się przed nimi./
- Dobra, dobra..
- Chodź ze mną do salonu, na film.. tam będą wszyscy.- zaproponował
- Może potem. -powiedziałam.
- Jak co to czekamy..- rzucił i wyszedł.
Stanęłam przed oknem, patrząc na zachodzące słońce, zastanawiałam się, dlaczego odpycham tych wszystkich ludzi od siebie, jak to tata powiada ' teraz oni staną się twoją rodziną ' , więc może powinnam seri wyluzować z moją bezczelnością i powinnam nabrać szacunku do Scootera? ' Idę do nich ' - powiedziałam sama do siebie. A co jeśli oni mnie tam nie chcą ? Raz kozie śmierć. Zeszłam na dół, wszyscy zdziwili się na mój widok, tylko tato się uśmiechnął i rzucił spojrzenie typu ' wiedziałem, że przyjdziesz' . Z uśmiechem zajęłam miejsce obok Pattie, film się dopiero zaczął, więc szybko załapałam o co  w nim chodzi. Zrozumiałam, że naprawdę muszę zmienić podejście do tych ludzi.. I takteż zrobię, zacznę już od dziś.
Gdy film się skończył było dość późno. Pożegnałam się z tatą, a potem poszłam do łazienki i spać. Zasnęłam spokojnie, co mnie zdziwiło, nie dręczyły mnie myśli o mamie oraz o moim złym zachowaniu...
_____________________________________________
To pojawił się 3 rozdział, który nie jest zbyt ciekawy.. ale jak dla mnie ujdzie :)
Mam nadzieję, że się podoba, a w 4 rozdziale rozkręci się akcja :) !
Bye, peace @jbieberpolska