poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 16


Przez te godziny chodziłam jakaś spęta, cały czas zastanawiałam się o co jej może chodzić. Przyznam, że jestem zazdrosna o Justina. W końcu on ją bardzo kochał, a ona go zostawiła. Zawsze kiedy ktoś wspominał imię Samanta, chłopak dziwnie reagował, jakby do niego wracały wspomnienia z nią związane. W końcu nadszedł czas, aby jechać w umówione miejsce.
- Kochanie, na pewno chcesz tam jechać ? - Justin zapytał, bo widział, że mnie coraz bardziej podoba się ten pomysł.
- Tak, chcę. - a moja ciekawość nie dawała za wygraną. Chłopak tylko przytulił mnie do siebie, a po chwili udaliśmy się do samochodu. Byliśmy w kawiarni przed czasem.
- Miles nie denerwuj się. - ustał nade mną, położył dłonie na moich ramoinach. - Na pewno to tylko jakieś spotkanie.. Pewnie coś chce wiedzieć, albo coś. - próbował opanować moje nerwy. Po paru minutach zjawiła się księżniczka.
- Cześć Justin. - pocałowała go w policzek, a ja aż gotowałam się ze złości i zazdrości. - Miley? A ty tu czego?
- Grzecznie dobra. - upomniał ją Justin. - Siadaj i mów czego chcesz.
- Lepiej Ty usiądź. - odparła, Biebs usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę.
- No mów, bo nie mam zbyt wiele czasu.
- Słuchaj, popatrz na to zdjęcie. - Samanta podała mu zdjęcie jakiegoś noworodka.-  Pamiętasz te naszą wspólną noc? To jest Justin Twoje dziecko.- powiedziała patrząc na mnie zimnym wzrokiem.
- Ja pierdole. Co?
- Czekajcie.. - rzuciłam
- To jest Twoje dziecko! przeliterować Ci? M-A-S-Z  D-Z-I-E-C-K-O!
- To niemożliwe. - Justin wpatrywał się w zdjęcie tego noworodka.
- CO?! CO?! CO?! Justin.... - zaczęłam panikować. - Jak to? - spytałam tylko i wybiegłam stamtąd. Brązowooki podążył za mną.
- Miles czekaj!!! Przecież Ci to wyjaśnię. - krzyczał za mną, ale ja nie miałam ochoty go słuchać. - Proszę Cię poczekaj !
Nie patrzałam gdzie biegnę, chciałam jak najdalej uciec.. Uciec od niego i od tej Samanty. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój chłopak mógłby mieć dziecko z inną. W dodatku to jest Justin Bieber, nie mogłam pojąć tego, że on mógł sie w takie coś wkopać, przecież to zupełnie zniszczy jego karierę. Nie widziałam nas już w związku razem. MY, już nie miało znaczenia. Nie chciałam być z kimś, kto ma z inną dziecko. Dobiegłam zdyszana do domu, Pattie jak zwykle dopytywała co się dzieje, ale ja nie miałam zamiaru jej o niczym mówić.. Niech jej synuś o wszystkim jej powie. Zamknęłam się w pokoju. Justin pojawił się krótko po mnie, wszedł do mnie do pokoju.
- Wypierdalaj stąd ! - krzyknęłam i próbowałam go wypchnąć z pokoju. Byłam cała zapłakana. Justin złapał mnie za nadgastki co uniemożliwiło moje ruchy. Mogłam go jeszcze kopnąć, ale nie chciałam tego robić. - Proszę Cię zostaw mnie teraz w spokoju...
- Daj mi to wytłumaczyć.
- A ty daj mi przemyśleć, bo nie wiem czy chcę znać prawdę..
- Musisz znać prawę, rozumiesz? Musisz. - wstrząsnął mną. Sam bł zagubiony, sam nie wiedział co się dzieję. Widziałam w jego oczach, że nie chciała mi mówić prawdy, ale musiał to zrobić by mnie nie stracić.
- Zostaw mnie. - spojrzałam mu prosto w oczy.  - Wyjdź.
- Nie, daj to sobie wytłumaczyć Miles.. Wtedy wyjdę.
- Co Ty tu chcesz tłumaczyć? To, że masz dziecko z inną? - krzyknęłam.
- Cieszej Miley.. Chcę Ci powiedzieć jak było.. wolisz słuchać w bajki Samanty? Czy posłuchasz mnie?- spytał.. Miał rację, jak zwykle działam zbyt impulsywnie. Od razu histeryzuję i wierzę jego byłem. No, ale co mam myśleć? Przychodzi Samanta.. Mówi, że ma dziecko z Justinem i wszystko ma być wporzątku, a ja powinnam się jeszcze cieszyć, bo mój chłopak jest tatą.. Tylko, że nie mojego dziecka.
- Mów. -opadłam z sił, zgodziłam się go wysłuchać.
- No wiesz.. Chodziłem z nią i wszystko było ładnie i pięknie, dopóki jej tata nie zmarł.. Jej mama ją potem opuściła, a ona była w totalnej rozsypce.
- Tyle wiem.. - burknęłam.
- Nie chciałem z nią wtedy zrywać, ale musiałam, bo ona wpadła w totalny dół.. - usiadł na łóżku. - Samanta zaczęła chodzić na imprezy, palić, pić, a co było gorsze od tego.. to, że ćpała. Nie chciałem być z dziewczyną, która nadużywa kurcze wszytkiego. Rozumiesz nie?
- Tak.. - kiwnęłam głową, ale dziwiłam się, że dziewczyna wszystko tak idealnie wtedy ukrywała, że nikt nie wiedział o tym. Nawet paparazzi, którzy tak bacznie kroczyli za nią.
- Kochałem ją, ale musiałem to zrobić dla swojego dobra, nie chciałem zepsuć sobie opinii grzecznego chłopca, bo gdyby wszyscy się dowiedzieli, że moja dziewczyna jest taka i siaka, na pewno bym jakoś na tym upadł. Zrobiłem to co zrobiłem. Zerwałem z nią. Jakiś miesiąc później Sammy wysłała mi swoje zdjęcie, a raczej zdjęcie swojej zakrwawionej ręki. Pojechałem szybko do niej. Pocieła się, nie mogłem sobie tego wybaczyć, bo gdybym był przy niej cały ten czas, nie doszłoby do tego. Czułem się za nią i za to odpowiedzialny. Ubłagała mnie bym nie dzwonił na pogotowie. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, o tym co czuję, o tym, że wciąż się kochamy i w ogóle, ale doszliśmy do wniosku, że nie możemy być razem. Wtedy ona wyciągnęła wódkę na stół, nalała mi i sobie po kielichu. Nie umiałem jej odmówić, napiłem się, potem jeszcze raz i jeszcze raz.. I tak długo, aż zakręciło mi się w głowie i poczułem się dziwnie, pijany byłem. Wtedy ona mnie pocałowała dalej nic nie pamiętam. Ona mówiła mi, że się przespaliśmy i , że to ja ją namawiałem.. Możliwe, że tak było, nie wiem. Od tamtej pory nie widziałem się z nią ani razu, aż do dzisiaj. Sam nie wiem jak to się mogło stać. - wytłumaczył.. był  załamany, więc może zamiast krzyczeć na niego faktycznie powinnam go wspierać teraz i dążyć razem z nim do tego czy to prawda czy nie. - Miley ja nie mogę być ojcem tego dziecka. Nie chcę tego. To nie może być prawdą. - popłakał się, normalnie się popłakał. Żal mi go było, przytuliłam go.
- Musisz być silny, trzeba się dowiedzieć czy to jest Twoje dziecko czy nie. Nie możesz się teraz załamać i ryczeć jak baba, tylko musisz stawić temu czoła. Jeżeli naprawdę jest Twoje to dziecko, to będziesz musiał pomóc tej dziewczynie.
- Będziesz ze mną? mimo wszystko? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
- Justin.. Pewnie, że tak. - ujęłam w dłoń jego policzek. - Wiesz przecież, że Cię kocham.
- Miley, wiem.. Ale nie jestem pewien czy będziesz chciała teraz przez to wszytko brnąć. Nie jestem pewien, czy chcesz patrzeć na mnie kiedy niańczę nie Twoje dziecko.. Niczego nie jestem pewny w tej sprawie..
- Jesteś pewny tego, że Cię kocham.. - powiedziałam. - Więc i jesteś pewien tego, że będę z Tobą choćby nie wiem co.. Będzie trudno, ale dam radę. - dodałam, nie wiedziałam czego teraz chcę. Tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy jak będzie ciężko. Przecież to niby prosta sprawa. Ma dziecko z inną, kiedy jeszcze nie był ze mną i co mi do tego? Ale przecież to mój chłopak i nie moge go teraz zostawić na lodzie. Wyglądałoby to tak, że gdy pojawiają się problemy, ja się wycofuje. Chłopak tylko przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Czułam się bezpieczna, czułam jego miłość i opiekę nade mną. Kiedy Justin doszedł trochę do siebie, zeszliśmy na dół. Pattie wysłała nas na lotnisko po tatę i Scootera. Wrócą, a my mamy zamiar powiedzieć im prawdę.
- Tata ! - wykrzyknęłam, gdy zobaczyłam wysokiego czarnoskórego mężczyznę wyróżniającego się z tłumu. Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Po chwili przywitałam się ze Scootem. Justin zrobił to samo. Wspólnie wróciliśmy do domu. Strasznie cieszyłam się, że tato wrócił.
******************************
Od razu przepraszam, że tak zwlekałam z tym rozdziałem, ale były teraz egzaminy i NAUKA, NAUKA i jeszcze raz.... NAUKA -.- I teraz taka piękna pogoda, że rzadko bywam na necie, chyba, że z telefonu :) A jak tam u was? Zadowoleni z pogody? :) I jak tam egzaminy ( jeśli są tu osoby co pisały ) ?
Pozdrawiam i do następnego rozdziału :) - @jbieberpolska

środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 15


Przejechaliśmy się kolejką. Szczerze mówiąc, to wcale nie był taki bajer z tego, a na dodatek gdy wyszliśmy to było mi niedobrze. Poza tym świetnie się bawiliśmy. Zrobiliśmy strasznie dużo zdjęć i wcale nie spotkaliśmy tak dużo fanek Biebsa, trochę ich było, ale nie tyle na ile liczyłam. Było dużo śmiechu, głównie z głupawki Justina, który przedrzeźniał każdą napotkaną osobę, Kennego oraz Scootera.
- Jesteś głupi.. Haha, ale i tak cię kocham.
- Oj Mileeeeeey. - pocałował mnie.
W końcu wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. W kuchni czekała na nas kolacja przyszykowana przez Pattie. Zjedliśmy, a potem poszliśmy na górę.
- Mogę spać dzisiaj z Tobą? - spytałam Justina, kiedy już rozchodziliśmy się do swoich pokoi.
- Jeszcze się pytasz. Pewnie, że tak. - powiedział z uśmiechem.
- Wezmę tylko piżamę. - dodałam.
- Przestań.. - złapał mnie za rękę i przysunął do siebie. - Dam Ci coś swojego. - uśmiechnął się, na co ja odwzajemniłam uśmiech. Położyłam telefon na stoliku i wygodnie położyłam się na łóżku.
- To co robimy? - zapytałam. - Noc jest dłuuuuuuuuuga.
- Wieeeeeem. - powiedział to z takim słodkim uśmiechem na twarzy, że ' aww ' wydobyło się samo z siebie. Chłopak posłał mi oczko. Podszedł do szafy i zaczął szukać czegoś w szafie. Przypuszczałam, że szuka dla mnie koszulki.
- Daj pierwszą lepszą.. - odezwałam się.
- MAM ! - krzyknął. - Proszę. - podał mi ją. - Nie mogła być pierwsza lepsza.. To moja ulubiona.
- Aww dzięki. - dałam mu buziaka w policzek. Jakoś dziwnie się czułam. Druga noc pod rząd z chłopakiem, w dodatku w jednym łóżku. - Wiesz, chyba pójdę się już wykapać. - dodałam, Biebs tylko kiwnął głową, a ja zniknęłam za drzwiami pokoju.
* oczami Justina *
Miley poszła do łazienki. Pewnie posiedzi tam trochę dłużej niż ja, bo w końcu to jest dziewczyna. Dajmy na to, że spędzi tam 20-30 minut, na dłużej bym nie liczył. Zdążę przygotować, to co zaplanowałem. W sumie, wymyśliłem to dobre 5 minut temu, ale mam nadzieję, że się uda. Szybko i sprawnie zakluczyłem drzwi od pokoju, w razie gdyby jednak wyszła szybciej. Podszedłem do szafki, w której chowałem przydatne rzeczy na specjalną okazję. Jak się okazało schowałem tam świeczki i zapalniczkę, z czego byłem bardzo zadowolony.  Wyciągnęłem je i poukładałem na parapecie, stoliku oraz na szafkach, wszystkie zapaliłem. Z pod łóżka wyciągnęłem butelkę czerwonego wina i postawiłem na stoliku. Zanim jednak zorientowałem się, że nie mam w pokoju żadnych literatek w których moglibyśmy wypić to wino, zgasiłem światło i zasłoniłem rolety. Wyszedłem z pokoju, zakluczyłem drzwi dla pewności i zbiegłem na dół. Wziąłem literatki i wróciłem do pokoju. Postawiłem je obok wina i włączyłem muzykę dopasowaną do atmosfery. Usiadłem na łóżku i wtedy już tylko z niecierpliwością czekałem na moją ukochaną. Zjawiła się po pół godziny, tak jak przewidywałem, na szczęście jestem w miare szybki, więc zdążyłem na czas wszystko przygotować. Dziewczyna weszła do pokoju.
- Justin.. Co tu się stało?
- Mała zmiana klimatu.. - podszedłem do niej. Jedną rękę usadowiłem na jej biodrze, a w drugą dłoń ująłem jej policzek. Miley spojrzała mi głęboko w oczy, a ja w jej. Widziałem to, że mnie kocha, widziałem również w jej oczach coś tajemniczego, czego nie potrafiłby rozgryźć nawet najlepszy detektyw na świecie, coś niesamowitego.
- Z każdym dniem coraz bardziej mnie zaskakujesz. - uśmiechnęła się, po czym nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Usiedliśmy się na moim łóżku, nalałem nam po lampce wina. Miles cały czas się uśmiechała, a ja wraz z nią. Czas nam płynął niesamiowicie szybko i mile.
- A pamiętasz jak w zeszłym roku Kenny zabłądził w zoo ? - spytałem
- Pamiętam, ale mieliśmy wtedy ubaw. A tato jaki był wściekły.. - zaśmiała się.
- Tak.. To były czasy. - westchnąłem. Chciałbym czasami cofnąć się w czasie do chwil, w których interesowało mnie.. praktycznie nic. Teraz liczy się tylko praca. Robię wszystko by zadowolić fanów, robię wszystko by być najlepszy w tym co robię, bo gdyby tak nie było, jaki by to wszystko miało sens? Oczywiście wcześniej też robiłem wszystko dla fanów, ale chyba nie rozumiałem tego wszystkiego, nie rozumiałem tego jak to jest  być idolem  nastolatek. Teraz, gdy już jestem starszy coraz mniej widzę w tym zabawy, a coraz więcej ciężkiej pracy.
- Justin... - Miley wezwała moje imie.
- Tak?
- Co jest? Gadam do Ciebie od pięciu minut, a ty nic..
- Zamyśliłem się. - rzuciłem. - Ale nieważne.. - machnąłem na to ręką.
- Na pewno? Wszystko dobrze? Dręczy Cię coś? - dziewczyna obsypała mnie pytaniami.
- Wszystko spoko, nie przejmuj się. - uśmiechnąłem się, ponieważ nie chciałem obarczać jej moimi rozmyśleniami. Przysunąłem się bardziej do niej. Ująłem w dłoń jej policzek i namiętnie pocałowałem. Miley nagle znalazła się pode mną, a ja nie przestawałem całować. Powoli zacząłem ściągać z niej moją koszulkę, którą po chwili rzuciłem gdzieś w kąt. Obsypywałem ją całusami w dekolt, brzuch, szyję, usta.. i tak na zmianę.
- Chcesz tego? - spytałem patrząc jej głęboko w oczy. Widziałałem w nich, że się boi, że nie jest pewna, lecz odpowiedziała co innego. - Na pewno? - dopytałem, bo nie chciałem robić czegoś o co by miała później do mnie żal, ale ona tylko kiwnęła głową i mnie pocałowała co doprowadziło do tego, że tym razem to ja znalazłem się na dole. Szybko pozbyliśmy się ubrań, widać było, że Miley się trochę krępowała.
- Nie wstydź się kochanie. - szepnąłem jej do ucha, po czym pocałowałem ją tak namiętnie, jak tylko potrafiłem. Zacząłem w nią wchodzić powoli, tak by nie odczuwała wielkiego bólu, choć zdawałem sobie z tego sprawę, że i tak ją musi to boleć. Kiedy dziewczyna wydała z siebie pierwszy odgłos, który przyjąłem jako podniecenie, zacząłem w nią wchodzić mocniej i szybciej. Po chwili przestałem i wróciłem do rytuału obysypwania ją pocałunkami. Pieściłem w dłoniach jej piersi, widziałem że jej się podobało. Namiętnie ją pocałowałem i pochwili wszystkie emocje opadły, bo stosunek dobiegł końca. Miley wciągnęła na siebie ciuchy i szybko wybiegła do łazienki. Poszedłem za nią.
- Miley. Wpuść mnie. - powiedziałem, lecz nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. - Miles.. Otwórz proszę. - dodałem. Mije prośby poszły na marne, dziewczyna dopiero po 10 minutach wyszła stamtąd. - Miley? Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? - zapytałem, lecz ona tylko złapała mnie za rękę i pociągnęła do pokoju. - Skarbie..
- Justin, wszystko okay. Spokojnie.
- To czemu wyszłaś ?
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Położyliśmy się na łóżku i po chwili oboje zasnęliśmy.
Gdy rano się obudziłem i spojrzałem w telefon, miłem pełno wiadomości od jakiegoś nieznanego numeru. Odczytałem je. Były od Samanty, mojej byłej dziewczyny. Pisała, że musimy się spotkać, że to coś ważnego i najlepiej dziś. Olałem to i poszedłem do łazienki.
* powrót do Miley *
Obudził mnie dźwięk Justina telefonu, który rozlegał się po całym pokoju. Dobijał się jakiś nieznany numer, więc postanowiłam, że go zleję. Po chwili dzwonił kolejny raz. Odebrałam, choć wiem, że nie powinnam.
- Słucham? - zapytałam.
- Justin?
- Nie.. Miley, a z kim mówię?
- Nieważne. Powiedz Justinowi, że musimy się dzisiaj spotkać, że bardzo mi na tym zależy. Niech przyjdzie o 17 do CafePark. - dodała i się rozłączyła. Zdziwiłam się trochę. Ciekawe czego chciała ta dziewczyna, w ogóle kto to był. Justin ma przede mną jakieś tajemnice?
- O wstałaś już.. - uśmiechnął sie Justin wchodząc do pokoju.
- Twój telefon mnie obudził. - odpałam. Chłopak położył się obok mnie, próbował mnie pocałować, lecz ja odwróciłam twarz. - Co to za dziewczyna do Ciebie wydzwania? - zapytałam.
- Jaka dziewczyna? - zdziwił się.
- Dzwoniła tutaj i kazała Ci przekazać, że masz przyjść o 17 do CafePark i, ze to ważne..
- To Samanta. - odparł, a mi opadła szczena. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Przecież oni zerwali z jakieś 10-11 miesięcy temu, czego ona teraz chce od niego.
- Co?! Czego ona od Ciebie chce?! -gwałtownie wstałam z łóżka.
- Miley, spokojnie.
- Ukrywasz coś przede mną? Spotykasz się z nią pokryjomu tak? - zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Spanikowałam.
- Nie denerwuj się Skarbie. Nie spotykam się z nią, sam nie wiem czego ona ode mnie chce.  Po prostu obudziłem się rano i miałem od niej pełno smsów, nie odpowiedziałem jej na żadnego, więc pewnie dlatego zadzwoniła.
- Spotkasz się z nią? - zapytałam.
- A mam? - spytał stając przede mną
- Nie chce tego. - spojrzałam mu w oczy.
- Jeżeli Ty nie chcesz, to nie pójdę. - powiedział to spokojnym głosem, a mi momentalnie przeszło zdenerwowanie.
- Naprawdę?
- Tak kochanie. - przytulił mnie do siebie. - Nie będę robił czegoś wbrew twojej woli. - cmoknął w głowę, co zaspokoiło moje wszystkie wątpliwości. Nie wiem dlaczego od razu tak spanikowałam.
- Chodź jeszcze spać. Jest wcześnie. - rzucił Bieber. Z powrotem się położyliśmy. Justin zasnął od razu, a ja jakoś nie mogłam. Ciągle zastanawiałam się czego mogła chcieć ta Samanta. Może chciała do niego wrócić i mi go odbić? A co jeśli Justin by uległ jej urokowi? Kurde, ale z drugiej strony, już chciałabym wiedzieć o co jej chodzi. Chyba namówię Biebsa na to spotkanie. Po pół gdziny chłopak się obudził. Długo go namawiałam, żeby jednak poszedł na to spotkanie. Zgodził się pod jednym warunkiem, że ja pójdę z nim. Ale nie miałam wyjścia, ciekawość dobiła swego.
******************
YEAH nowy rozdział w końcu.. ;) Mam nadzieję, że się podoba.. Liczę na szczere komentarze. ;) Akcja rozwinie się w kolejnym rozdziale ! Natchnęła mnie niesamowita wena! Mam zajebisty pomysł .. ;) W końcu xd.. HYHY.. no więc pozdrawiam i do następnego ;) <3 - @jbieberpolska

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 14


Odleciał na tamten świat.. A ja leżałam wpatrując się w niego niczym zapatrzona w lustro księżniczka, która widziała siebie w odbiciu. Tak właśnie, dobre porównanie. Bo to właśnie w Justinie widziałam siebie, swoją bratnią duszę i moją zaginioną drugą połówkę. Nie wiem dlaczego tak się stało, że praktycznie zakochałam się w nim z dnia na dzień, może dlatego, że ciągle próbowałam odpychać go od siebie, a tak naprawdę to zakochaiwałam się w nim. Nikt nie potrafii rozgryźć kobiet, nawet my samych siebie. No, ale takie już jesteśmy. Leżałam i bacznie obserwowałam każdy ruch chłopaka.. Dostrzegałam nawet najmniejszy ruch brwiami czy nosem. Byłam jeszcze strasznie śpiąca, ale Justin jak na chłopaka [rzystało strasznie chrapał, więc moje próby zaśnięcia były na nic.
- Dzień dobry. - powiedziałam do Justina, gdy tylko otworzył oczy.
- Cześć. - uśmiechnął się, po czym wtulił się we mnie. - Idę dalej spać.
- Raczej ja powinnam iść spać, nie spałam pół nocy, a w dodatku wstałam tak wcześnie. - powiedziałam.
- Aww. To śpij kochanie. - pocałował mnie. - Ja popatrzę.
- Nie, ty pójdziesz zrobić śniadanie, a ja poleżę. - wytknęłam język, na co chłopak zrobił dziwną minę.
- Co? Ja mam robić śniadanie? A mama nie może? - zapytał.
- Justin, była tu twoja mama i powiedziała, że gdzieś tam jedzie i wróci po południu.
- Czyli? Mamy całe popołudnie tylko dla siebie? - zrobił ten swój swany uśmieszek.
- Tak. - puściłam oczko. - Dobra idź już. Głodna jestem. - wywaliłam go z łóżka. Mój luby posłał mi swój śliczny uśmiech i poszedł na dół, do kuchni. Ja wtuliłam się w kołdrę i przymknęłam choć na moment oczy. Gdy już zasypiałam poczułam zapach nalesników. Nie mogłam dłużej usiedzieć w miejscu, byłam tak głodna, że w mgnieniu oka wstałam z łóżka.
- Umm.. Ale pachnie. - zaciągnęłam się zapachem stojąc w progu kuchni.
- Zawsze powtrzałem wszystkim, że umiem gotować, nigdy nikt mi nie wierzył. - uśmiechnął się podrzucając naleśnika na patelni.
- No, nawet nieźle ci to wychodzi. - usiadłam na blacie, obok platki, gdzie Justin robił śniadanie.
- Nieźle? - spytał odkładając patelnie na palnik. Spojrzał na mnie i objął w pasie.
- Ja bym to zrobiła lepiej.. - zalotnie puściłam do niego oczko.
- Jaaaaaaaasne. - przytulił się do mnie, a ja wplątałam palce w jego gęste włosy. Chłopak ściągnął mnie z dość wysokiego blatu.
- Dziś pojeździmy po mieście? - zapytał.
- Spoko i przy okazji wejdziemy do jakiegos sklepu, bo muszę se jakieś trampki kupić. - powiedziałam.
- No a mi by się nowa czapeczka przydała. - rzucił, a ja teatralnie przewróciłam oczami. - No co?! - zapytał.
- Nic, nic. - wytknęłam język i go pocałowałam. Na co on się odwdzięczył, tyle że bardziej namiętnym pocałunkiem. Poczułam dziwny zapach..
- Justin...
- Ugh.. cicho, nie przerywaj tego.. - rzucił, gdy próbowałam się od niego oderwać.
- Naleśniki! - wyrwałam i szybko wyrwałam się z jego uścisku, tylko dlatego, że naleśnik, którym Justin się tak popisywał przypalił się i okropnie śmierdziało. No może nie okropnie, ale dobra.. Okropnie.
- I masz.. Patrz co zostało z twojego naleśnika. - przytknęłam mu patelnie prawie po sam nos.
- Oj tam, oj tam.. Raz się przypalił. - machnął na to ręką, a drugą złapał mnie w tali.
- Nie ma oj tam.. Teraz Miley tutaj rządzi! - powiedziałam patrząc na niego srogim wzrokiem, przez co oboje wybuchnęliśmy śmiechem... Dokończyłam za chłopaka te naleśniki. Po wspólnym śniadaniu ogarnęliśmy trochę dom, a następnie oboje się ubraliśmy. Potem zostało nam tylko czekać na Pattie, która jak zwykle zwlekała z przyjściem do domu. Nie mogliśmy nigdzie iść, ponieważ Jus zauważył, że jej klucze leżą na półce.. Czy ona nigdy się nie nauczy zabierać swojej pary ze sobą? Było takie piękne popołudnie, a my wciąż siedzieliśmy w domu, ponieważ jej zachciało się latania po mieście. Nie dość, że nie wiedzieliśmy, gdzie ona jest, to na dodatek nie odbierała telefonu. Justin był zły, nie ukrywam, że ja też, no ale w końcu po długich oczekiwaniach.. zjawiła się w domu.
- No kurde, jak długo możne być w mieśćie? Gdzie ty właściwie byłaś? Czemu telefonu nie odbierałaś, po co ci on skoro i tak go nie używasz? Słuchaj ja tu plany mam, a ty nawet kluczy nie zabierasz ze sobą. - Justin od razu wyskoczył na nią z pretensjami.
- Spokojnie Justin.. Wzięłam klucze Scootera. - mówiła wciąż opanowanym głosem.
- Jaaaaa nie mogę. - westchnęłam patrząc na Justina.
- No co..?! - zapytał. Przeprosił swoją mamę za to, że na nią tak naskoczył, wziął kluczyki od samochodu i wyszliśmy z domu, szybko wsiedliśmy do samochodu.
- Ruszamy mała. - pokazał mi swoje śnieżnobiałe ząbki, na co ja odwzajemniłam uśmiech. Cieszyłam się na to, że pojedziemy gdzieś całkiem sami i wrócimy dopiero wieczorem. W końcu mogliśmy być sobą. Bez żadnych przeciwwskazań oraz zobowiązań Scootera. Dojechaliśmy do jakiegoś dziwnego miejsca, wyglądało to trochę jak takie targowisko. Tyle, że było takie bardziej nowoczesne.. Znajdowało się tutaj wesołe miasteczko, budki z grami, pełno ciuchów, butów, okularów.. Wszystkiego po trochu. Ludzie chodzili uśmiechnięci, zadowoleni z życia. Wszystko wyglądało perfekcyjnie, zawsze marzyłam żeby znaleźć się w takim miejscu, gdzie ludzi nie obchodzą ludzie..
- Boże.. Zawsze chciałam trafić do takiego miejsca ! - obróciłam się wokół własnej osi. - Tu jest zajebiście !! - wydarłam się .
- Wiem. - uśmiechnął. - Myślisz, że gdzie my trafiamy zawsze z Alfredo ?
- Kurde, dlaczego mnie tu nigdy nie wzięliście?!
- No wiesz.. Przyjeżdżaliśmy tu głównie na dziewczyny, a nie żeby użerać się z dziewczynami. - zaśmiał się, a ja go walnęłam w ramię.
- Chamsko, świnia jesteś ! - udałam obrażoną.
- Już się tak nie obrażaj. - wziął mnie na ręce.. Obkręcił się ze mną i pocałował. - Wiesz, że cię kocham.
- Teraz mnie kochasz, a wtedy się użerałeś. - zażartowałam sobie z niego.
- No przestań, nie marudź tylko chodź. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Po chwili znaleźliśmi się w centrum tego wszystkiego. Nie wiedziałam na czym mam skupić swój wzrok. Na diabelskim młynie, na rollercoasterze czy na ciuchach i innych duperelach. Podeszliśmy z Justinem do stoiska z okularami.
- Ej weź te przymierz. - podałam mu jedną parę. ( http://iprezenty.files.wordpress.com/2011/03/okulary-fack-you1.jpg )
- Weź. haah wieśniackie, ale dobra dawaj. - wziął i ubrał, a ja przy okazji strzelałam mu zdjęcia. - Ej a ty masz te. - założył mi na nos. ( http://iprezenty.files.wordpress.com/2011/03/okulary-dollar1.jpg )
- Przepraszam !! - krzyknął Justin żeby ktoś się odwrócił. Na szczęścia odwrócił się tylko jakiś chłopak. Spojrzał na nas ze zdziweniem. - Mógłbyś zrobić nam zdjęcie? - spytał Biebs podając mu aparat.
- Pewnie. - uśmiechnął się i pstryknął zdjęcie, a w między czasie przyszła jego dziewczyna.
- Boże Justin ! Miley ! Kocham was ! Mogę zrobić sobie z wami zdjęcie? - zaczęła panikować.
- Oczywiście. - Justin puścił swój piękny uśmiech.
- Matt ! Gdzie masz telefon?! No dalej.. Dobra masz mój.. Rób szybko. Ale się jaram. - ta dziewczyna zaczęła skakać z radości, a mi się chciało z niej śmiać. Zrobiliśmy sobie z nią zdjęcie, Justin podpisał jej się nie bluzce i poszliśmy dalej.
- Chodźmy na kolejkę.. - złapałąm go za rękę i zaczęłam prosić jak małe dziecko.
- Na pewno?
- Nooooooo.
- Nie boisz się? - zapytał.
- Póki jesteś ze mną.. Nie. - pocałowałam go, chłopak się zgodził, po czym poszliśmy po bilety na kolejkę. Mieliśmy jazdę na 17 a było wpół do, więc poszliśmy popatrzeć na buty i ciuchy i w ogóle.
- Wezmę sobie tą czapkę. - Bieber wskazał na fioletową z jakimś tam napisem.
- Masz już taką.
- Mam niebieską. - uśmiechnął się i kupił. Potem poszliśmy po trampki dla mnie. Kupiłam sobie białe, niskie conversy i czerwone, wysokie. Zanieśliśmy to do samochodu, a potem powoli poszliśmy ustać w kolejce na rollercoaster.
_______________________________________
No więc jest 14 rozdział, na który tak długo musieliście czekać, za co bardzo przepraszam. Czaicie?! Wstawiłam link z opowiadaniem na fb i mi się ktoś włamał, pozmieniał wszystko zablokował jakoś to konto i wgl.. Na szczęście mój stary, dobry kolega mi wszystko odzyskał. I sorki, że to tak długo trwało, bardzo dziękuję, że tak pilnie czekaliście na rozdział, że wchodziliście sprawdzać czy dodałam czy nie, bo widzę to po wyświetleniach. Jesteście najlepsi <3 ! DZIĘKUJĘ ♥
Jeżeli macie jakieś sugestie co do dalszej części. .to piszcie, wezmę to pod uwagę. :) - @jbieberpolska

piątek, 9 marca 2012

Rozdział 13


- Dobrze, że ten dziadek na nas nie czatował. - zaśmiał się Justin, kiedy weszliśmy do domu.
- No przestań, już bym nie miała siły uciekać. - powiedziałam.
- Wziąłbym cię na rece kochanie.. - uśmiechnął się.
- Jo, na pewno. - tym razem to ja się zaśmiałam, ewidentnie go wyśmiałam, no ale cóż. - Z moim cielskiem to wiesz, nie te lata żeby biegać.
- Masz 17 lat.- odparł. - Nie te lata tak?
- Tak, tak. - wyszczerzyłam ząbki. - Poza tym, byś mnie nie udźwignął więć luz.
- Uradziłbym cię. - powiedział z przekonaniem w głosie, ja tylko go zmierzyłam. - Chcesz sie przekonać ? - spytał i zanim zdąrzyłam cokolwiek odpowiedzieć, Justin już trzymał mnie na rękach. Objęłam jego szyję, a potem pocałowałam. Śmiałam się jak głupia, niewiedząc czemu.
- Cicho, mama już śpi. - upomniał mnie Bieber.
- Jo, zapomniałam, że jest późno.. -  rzuciłam - Chodźmy na górę. - dodałam.
- Co ty mi tu za propozycje składasz? Mam się bać? - zapaytał śmiejąc się.
- No toć chodź. - pociągnęłam go za rękę na górę. Okay, to brzmiało dziwnie i trochę dwuznacznie. Nie miałąm nic specjalnego na myśli, po prostu chciałam iść na górę, do pokoju. Ja nie wiem, skąd mu się dziwne myśli biorą.
- Dooooobra. - przeciągnął, po chwili byliśmy już w jego pokoju.
- Ej Justin, chyba zostawiłam tam moją bluzę.
- I co?
- No bluza moja została. - zrobiłam minę jakbym miała się za chwilę rozpłakać.
- Oj Miley, się głupią bluzą nie przejmuj. - powiedział Bieber. ?
- Lubię tą bluzę. - westchnęłam siadając na łóżko. Udawałam, że się smucę.
- Nie smuć się, jeżeli Ci tak bardzo zależy to możemy się po nią cofnąć, albo sam pójdę.. - zaproponował, a ja się uśmiechnęłam.
- Tylko sprawdzam reakcję. - wytknęłam język.
- Osz ty. - zmarszczył czoło. Usiadł mi w okolicy bioder, zaczął mnie gilgotać, tak że nie mogłam opanować śmiechu.
- Przestań.. - powiedziałam śmiejąc się.
- A co za to będę miał ? - pocałował mnie, wciąż gilgocząc.
- Nic.. - wytknęłam mu język. - Ale przestań, bo nie mogę już ze śmiechu.. Proszę.
- Dobrze. - uśmiechnął się. - Przepraszam. - dodał. Zaczęliśmy się namiętnie całować, między nami robiło się coraz bardziej goręcej. Justin Coraz bardziej napierał swoim ciałem na moje. Włożył ręce pod moją koszulkę. Chłopak nie mógł się opanować i całował coraz bardziej szalenie.
- Justin, która godzina ? - zapytałam, chłopak spojrzał w telefon. - Przed 1.
- Pójdę już. - westchnęłam, przerywając wszystko co piękne.
- Okay.. - odparam.
- Dobrze, dobranoc skarbie. - uśmiechnął się po czym mnie pocałował.
- Dobranoc - odwzajemniłam uśmiech i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i jak zwykle wdałam się w swój świat przemyśleń. Gdybym nie przerwała, Bóg wie co by między nami zaszło. Sama jestem ciekawa i może trochę żałuję, ale z drugiej strony cieszę się, że to przerwałam. Justin jakoś bardzo się w to wczuł. Przez chwile wydawałó mi się, że on ma w tym wprawę, a ja to przy nim fajtłapa, bo nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Jakoś dziwnie nie mogłam zasnąć, napisałam do Justina sms z pytaniem czy śpi, bo ja nie mogę i się nudzę. Chłopak szybko odpisał, że też nie może, zaprosiłam go do mnei i zjawił się w mgnieniu oka.
- Przepraszam Mała. - odparł od razu, gdy tylko wszedł do pomieszczenia.
- Nic się przecież nie stało. - powiedziałam. - Chodź. - poklepałam miejsce obok siebie, a brązowooki się położył. Przytulił mnie.
- Jak myślisz? Jak Scooter zareagowałby na to, że jesteśmy razem? - spytałam.
- Nie wiem, może wkurzyłby się, że ustawka nie poszłaby po jego myśli. - wyrwał Justin. - A czemu pytasz?
- Tak pytam, bo już mnie powoli to męczy. - powiedziałam. - jak nie ma Scootera i taty mamy taką swobodę, a jak są, możemy tylko gadać, bo nie wiadomo w jakiej sytuacji nas zastaną. - odparłam.
- Wiem. - przytaknął - Jeżeli chcesz, to jak wrócą możemy się przyznać.
- Jesteś pewien?
- Tak.
- Okay, dziękuję. - cmoknęłam go w policzek. W końcu zniknie to dziwne uczucie, które towarzyszyło mi zawsze, gdy byłam z JB w towarzystwie Brauna i Kennego. W końcu będziemy mogli być sobą, wszędzie. Wtuliłam się w mojego chłopaka, a po chwili odpłynęłam w świat marzeń i kolorowych snów. Przez sen czułam tylko jak Jus głaszcze mnie po głowie, to było bardzo miłe. Śniła mi się mama, ostrzegała mnie przed czymś, choć nie wiedziałam przed czym. To było bardzo dziwne, była niewyraźna, jakby rozmazana.. Dokładnie słyszałam to co mówiła, choć tak naprawdę nie mogłam jej dobrze zobaczyć. Nie widziałam jej twarzy, ale wiedziałam,  że to mama, rozpoznałam jej głos, chód i gesty. Rano, gdy się obudziłam jakoś inaczej się czułam. Miałam strasznego zamuła. Justin jeszcze spał, a ja wzięłam telefon do ręki i weszłam na internet poczytać nowości i co się dzieje na świecie. Kiedy wysyłałam do taty sms'a przez przypadek włączyłam dźwięki i gdy przyszedł raport dostarczenia, Justin się obudził. Był strasznie zaspany, nie wiedział co jest grane.
- O co chodzi? - zapytał otwierając jedno oko.
- Nic, idź jeszcze spać, wcześnie jest.  -cmoknęłąm go w policzek. Długo nie musiałam czekać aż zaśnie. Walnął głową w poduszkę i odleciał na tamten świat.
**********************
Cześć wszystkim. przepraszam bardzo, że rozdział jest tak późno, ale po prostu weny brak i w ogóle jakoś ostatnio nie miałam czasu pisać. Dziękuję Wam bardzo za ponad 5,100 wyświetleń.. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę ! ♥ Zapraszam do komentowania. :) DZIĘKUJĘ jeszcze raz i pozdrawiam..
@JBieberPolska ;)

sobota, 3 marca 2012

Rozdział 12


2 tygodnie później.
Obudziłam się coś przed 11. Poszłam do kuchni, jak zwykle po przebudzeniu. W domu panowała idealna cisza i nieskazitelny porządek, w sensie, że był spokój i nie było wielkiego bałaganu jak zwykle. Na stole leżała mała karteczka, która poinformowała mnie o tym, że Pattie razem z Justinem pojechali na lotnisko z tatą, Alfredem i menagerem JB. Faceci lecą do Atlanty w interesach, Fredo wraca na jakiś czas do domu, do rodziny. W końcu mój przyjaciel zasłużył na trochę odpoczynku, ciężko pracował razem z moim chłopakiem. Z racji tego, że byłam sama w domu, puściłam sobie muzykę na fulla i zaczęłam sprzątać z nudów. Oczywiście najpierw zjadłam śniadanie, by mieć siłe do wygłupiania się przy sprzątaniu. Właczyłam sobie CALL ME MAYBE i wzięłam się do roboty. Miotła poszła w ruch robiąc za mikrofon. Tak szalałam, że nawet nie spostrzegłam się, kiedy Justin i jego mama wrócili do domu. Zauważyłam ich dopiero, kiedy piosenka się skończyła, a oni zaczęli się śmiać.
- No co? - Zapytałam całkowicie wyłączając wierzę.
- Nic, nic. - uśmiechnął się Jus, a gdy chciał iść na górę do swojego pokoju, jego mama złapała go za rękę i zatrzymała.
- No, jesteśmy sami na 3 dni, nie musicie przede mną udawać, że nic Was nie łączy. Wiem, że jesteście razem. - Kobieta uniosła kąciki ust, a my mogliśmy podziwiać jej śliczny uśmiech. Oboje z Biebsem się zdziwiliśmy.
- Co ? - zapytałam zdezorientowana.. - Jak to?
- Skąd wiesz? - sopytał nastolatek.
- Kochanie, wiem kiedy mój syn jest zakochany. Poza tym, słyszałam jak Miley wyznawała Ci miłość. - mrugnęła do mnie.
- Podsłuchiwałaś? - spytałam z uśmiechem. Zarumieniłam się.
- A jak. - odwzajemniła uśmiech. Justin spojrzał na nią z pod byka.
- Gumowe ucho! - krzyknął śmiejąc się Chłopak podszedł do mnie i pocałował po czym czule objął w talii.
- Idę do kuchni, dłużej Wam nie przeszkadzam.
- To idź. - odparł Justin, jak zwykle walił prosto z mostu.
- No kochanie.. - uśmiechnęłam się zakładając ręce na jego szyję. - Co robimy?
- Mam pomysł! Pójdziemy w jedno fajne miejsce.. - odparł. - Ale to dopiero po 22. Spodoba Ci się. - cmoknął mnie w usta.
- Tak późno?
- Późno?
- No późno..
- Późno?
- Tak, to jest późno. - zakończyłam tą bezsensowną konwersację z uśmiechem na twarzy.
- Dziewczyno, świat ożywa o tej porze. - uśmiechnął się.
- Tak?
- Sama sie przekonasz. - dodał, po czym poszliśmy do jego pokoju. Brązowooki włączył film pt. : ' The Nootebook ' . Widziałam ten film już wcześniej kilka razy. Za każdym razem płakałam, zwłaszcze przy końcowej scenie, gdy staruszkowie leżą razem na łóżku. To niesamowite jak główny bohater codziennie musi przypominać żonie kim dla niej jest. Może ujmę to inaczej. Po prostu prawdziwa miłość nigdy nie rdzewieje, im starsza tym bardziej wartościowa i godna podziwu, miłość na wagę złota.
- Hej, nie płacz. - mój chłopak przytulił mnie do siebie. - Jestem tutaj. - dodał na co ja się uśmiechnęłam i pocałowałam go.
Przez reszte godzin tylko jedliśmy i leżeliśmy w łóżku. Obijaliśmy się jak nigdy. Cieszyliśmy się chwilą i tym, że nie musimy nic przed nikim udawać. Mogliśmy być po prostu sobą.
Nadszedł w końcu czas na nasz spacer do miejsca, gdzie świat ożywa po 22. Ubrałam długie spodnie, rurki. Szary t-shirt z kolorowym nadrukiem i wzięłam w rękę bluzkę w razie, gdyby było chłodno. Justin miał swoje charakterystyczne spodnie z opuszczonym krokiem i biały t-shirt.
- Idziemy? - spytałam wchodzą do jego do pokoju.
- Tak, tak. - uśmiechnął się. Razem zeszliśmy na dół, Biebs złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w drogę. Cały czas zastanawiałam się gdzie tak naprawdę idziemy.
- Powiesz mi ?
- Co ?
- Gdzie idziemy..
- No zobaczysz.. - uśmiechnął się. Skręciliśmy w jakąś ciemną uliczkę, o której nawet nie miałam pojęcia, że istenije. Przeszliśmy nią w zdłóż. Znaleźliśmy się na jakimś zadupiu. Nigdy tu nie byłam. Stało pełno pojedyńczych domków, trochę to wszystko przypominało działki. Ale nie wiem do końca bo było strasznie ciemno i zdążyłam tyle zauważyć tylko gdy przechodziliśmy obok domów. Drogę oświetlałam sobie telefonem.
- Ej Justin. Popatrz jaka ładna róża. - poświeciłam na nią telefonem, która znajdowała się za ogrodzeniem. Justin bez dłuższego namysłu przeszedł przez płot i mi ją zerwał. Zauważył nas gospodarz, Justin szybko przeskoczył na moją stronę.
- Gówniarze! - krzyknał właściciel owej róży, którą otrzymałam od chłopaka. - Ja Was dorwę. - facet zaczął się wydzierać i zaczął nas gonić, a my uciekaliśmy ile sił w nogach, tam gdzie pieprz rośnie.
- Ale się zmachałam. - powiedziałam, gdy w końcu zgubiliśmy gościa.
- Ja tam nie. -  uśmiechnął się. Wcale mu się nie dziwie, przecież on utrzymuje kondycje przez te wszystkie koncerty i w ogóle. - A teraz zamknij oczy..
- Po co?
- Zamknij. - odparł. - Zaufaj mi.
- No dobrze. - odparłam i zamknęłam. Chłopak jeszcze dla pewności zakrył dłonią oczy, bym nie podglądywała. Po chwili byliśmy już w tym tajemniczym miejscu. Justin wziął rękę i kazał otworzyć mi oczy. To co ujrzałam było naprawdę piękne. Staliśmy nad oceanem, na przeciwko widniał księżyc, które rozświtlał wodę. Fale rozbijały się o siebie nawzajem, a w tle było widać skaczące delfiny. Justin miał racje, rzeczywiście tutaj przyroda zaczynała żyć dopiero teraz.
- Jej, naprawdę tutaj pięknie. - uśmiechnęłam się.
- A widzisz. - odwzajemnił uśmiech. Usiedliśmy na pomostku. Justin mnie przytulił.
- Jak odkryłeś to miejsce? - spytałam z ciekawości.
- Trafiłem tu przez przypadek. - wyrwał. - Chyba to było wtedy, kiedy już miałem dość wszystkich i wszystkiego. To miejsce mnie odpręża.
- Nie dziwie się.
- Żałuję, że nie przyprowadziłem Cię tu wcześniej.
- Dlaczego?
- Mogłem Cię tu przyprowadzić, gdy byłaś smutna po stracie mamy. - odparł, a ja cicho westchnęłam. Nie ukrywam, że na wspomnieniu o mamie zrobiło mi się przykro.
- Ale.. Przecież zawsze jest dobry moment Jus.
- No tak, kochanie. - odparł. - Masz rację. - dodał, po czym mnie pocałował. Wspólnie bez żadnego słowa podziwialiśmy widoki, a potem spacerkiem wróciliśmy do domu.
****************************************************
Siema wszystkim! przepraszam Was, że rozdział jest tak późno, ale po prostu nie miałam zbytnio czasu go wstawić, ;( Mam nadzieję, że nie zrezygnujecie z czytania.. I dziękuję Wam za komentarze, za wszystko ! Motywujecie mnie, serio :) <3 KOCHAM WAS !
I do następnego rozdziału.. ♥ swaaaaaaaaaggggggg :) #peace @JBieberPolska

niedziela, 26 lutego 2012

Rozdział 11


Doszliśmy do restauracji, zdziwiłam się, bo zupełnie nikogo nie było w środku oprócz dwóch kelnerów, którzy nas rozgościli.
- Wynająłem lokal, tylko dla nas dwojga. - odparł, a ja cały czas się uśmiechałam, nikt nigdy nie zrobił czegoś podobnego dla mnie, nikt nigdy nie wynajął specjalnie restauracji dla mnie tylko po to żebym mogła sobie tam zjeść kolacje. To było bardzo miłe i romantyczne, nie znałam go od tej strony.
- Justin.. To naprawdę piękne. - rzuciłam i przytuliłam go tak bardzo mocno, jak tylko mogłam..
- Spokojnie, udusisz mnie. - zaśmiał się.
- Sorki, czasem się zapominam. - wzruszyłam ramionami.
- Zauważyłem.. - powiedział. Podeszliśmy do stolika, który był ślicznie udekorowany. Stał na nim świecznik z dwiema, czerwonymi świecami. - Usiądź. - powiedział odsuwając mi krzesło, zachowywał się jak prawdziwy  gentelman ( ej nie wiem jak to się pisze ).
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i zasiadłam do stołu, Justin klapnął naprzeciw mnie. Przez chwile trwała napięta atmosfera, bo ani ja, ani Justin nie mieliśmy pojęcia jak się zachowywać. Na szczęście Justin zaczął opowiadać jakieś historie z jego życia i z tego co robił z przyjaciółmi jak był mały. Najlepsze było to, że gdy opowiadał śmiał się sam z siebie, a ja wraz z nim. Uwielbiałam to, miło płyną czas na naszych wygłupach i śmiechach.
- Miley.. A teraz pogadajmy na poważnie.. - rzucił.
- Dobrze. - zgodziłam się, choć trochę się przestraszyłam.
- Wtedy na gali, gdy Cię pocałowałem..
- Tak?
- Scooter wcale nie kazał mi tego robić. - wyznał prawdę.
- Skłamałeś mi ? - spytałam, bo jakoś nie dochodziło to do mnie.
- Tak, przepraszam, ale to tylko dlatego, że od pewnego czasu chciałem Cię pocałować, tylko czekałem na odpowiedni moment.. Bo Miles widzisz, może to dziwne, ale ja poczułem coś do Ciebie, więcej niż tylko przyjaźń. Coś co nie przychodzi ludziom tak łatwo, a mi właśnie przyszło, coś czego nie umiem opisać. Nie wiem jak to się stało. Uczucie samo się narodziło.- wyjaśnił, a ja nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Zerwałam się na równe nogi i wyszłam stamtąd, Justin za mną.
- Miley poczekaj! - krzyknął, lecz ja nie zareagowałam. Zatrzymałam taksówkę, która akurat przejeżdżała, bo tak się złożyło, że akurat miałam w kieszeniu jakieś drobniaki. Wsiadłam i powiedziałam, że proszę na World Street 27. Taksówkarz wziął kasę i zawiózł mnie do domu. Przez całą drogę myślałam o tym co Jus powiedział. Przecież to było niemożliwe, ale zaraz, zaraz. Czyli.. On odwzajemnia moje uczucie.. Nie, nie. To nie może być prawda. Ten Justin. Justin Bieber? Zakochał się we mnie? Niesamowite.
Gdy tylko weszłam do domu, od razu zostałam obsypana pytaniami.. Coś się stało? Gdzie Justin? Pokłóciliście się? - Nic ich więcej nie interesowało, mogli by zająć się swoim życiem, a nie teraz mieszać się w nasze, to znaczy w moje.. Nawet dobrze nie weszłam, a już z tamtą wybyłam, bo nie miałam ochoty na nich wszystkich patrzeć ,ani ich słuchać. Spacerkiem poszłam do parku, a moja głowa aż buzowała od myśli. Usiadłam na ławce. Po raz pierwszy od wyjścia z restauracji zaczęłam spokojnie oddychać. Potrzebowałam trochę czasu dla siebie na przemyślenie i przeanalizowanie wszystkiego w spokoju, chciałam mieć chwilkę dla siebie. Zachowałam się jak kretynka, zamiast zostać i powiedzieć mu o moich uczuciach, to ja najzwyczajniej w świecie się przestraszyłam i uciekłam. Ale tak już mam, zawsze działam zbyt impulsywnie, a dopiero potem widzę inne rozwiązanie i żałuję tego co zrobiłam. Bo tak naprawdę to nie mogłam się już chyba gorzej zachować. Ciekawe co on sobie pomyślał? Pewnie nie tego oczekiwał, ale przecież ja też nie. Nie chciałam się tak zachować, czemu nie mogłam po prostu powiedzieć mu tego samego? Czasem sama siebie nie rozumiem.
Po około dwóch godzinach wróciłam do domu.
- Może powiesz nam o co chodzi co? - rzuciła Pattie na wstępie.
- Nic się nie dzieje. - uśmiechnęłam się i poszłam do siebie do pokoju.Długo zastanawiałam się co mam teraz zrobić, ale po dłuższym namyśle postanowiłam, że pójde do niego. Zapukałam lecz nie uzyskałam odpowiedzi. Mimo to weszłam. Zastałam go leżącego na łózku, miał słuchawki na uszach, muzyka była puszczona tak głośno, że ja ją słyszałam, więc wcale się nie dziwie, że nie słyszał jak wchodzę. Rękę miał położoną na czole, tak by zakrywała jego oczy. Też zawsze sobie tak robie rano, gdy udaję, że śpię by mi słońce nie świeciło. Podeszłam do niego, zdjęłam jego rękę tak by mnie zobaczył i po prostu pocałowałam, żeby wiedział, że odwzajemniam to co czuję i że nie jest mi obojętny.
- Miley? - zdjął słuchawki z uszu i położył obok, usiadł.
- Przepraszam, że uciekłam. - zaczęłam. - Przestraszyłam się. Wcale nie chciałam tego zrobić.
- Rozumiem. Zrobiłaś to, bo tak Ci kazał rozum. Znam Cię. - odparł.
- Chciałabym choć raz pójść za sercem.. - spojrzałam mu prosto w oczy. To była magiczna chwila, chciałabym by trwała wiecznie. - Justin, ja dużo myślałam o tym co powiedziałeś.. - głupio mi było teraz tak mówić o swoich uczuciach. - A ja.. Ja czuję do Ciebie to samo.. Kocham Cię, tak.. To chyba najlepsze słowa, by określić to co czuję. - dodałam.
- Więc, czy zostaniesz moją tym razem prawdziwą dziewczyną? - spytał z uśmiechem na twarzy.
- Tak.. - odwzajemniłam uśmiech po czym MÓJ chłopak mnie przytulił. - Jus.. Może na razie nie mówmy nikomu, co?
- Właśnie chciałem to samo powiedzieć, może trochę poczekamy, wiesz ta ustawka i w ogóle. Nie wiadomo co Scooter jeszcze wymyśli. - dopowiedział.
- Dokładnie. - przytaknęłam. - Zejdziemy do nich na dół? - spytałam, bo chciałam żeby widzieli, że wszystko jest spoko i nic się nie dzieje. Przynajmniej teraz. Justin się zgodził i po chwili oboje zeszliśmy na dół. Usiedliśmy wszyscy przy stole, można powiedzieć, że w rodzinnym gronie. Mama Biebsa postawiła na stole świeżo upieczone ciasto, które zniknęło w mgnieniu oka, bo było takie pyszne. Rozmawialiśmy wszyscy normalnie, a mi jakoś minął gniew na tatę. Teraz było wszystko pięknie i tak miało zostać. Było dość późno, więc ja, Fredo oraz Bieber poszliśmy już na górę do swoich pokoju. Umyłam się i przebrałam w piżamę. Wzięłam do ręki książkę i położyłam na łóżku, po wszedł uśmiechnięty Biebs.
- Idę już spać, więc przyszedłem powiedzieć Ci dobranoc.
- Aww, dobranoc. - uśmiechnęłam się, a chłopak mnie pocałował, teraz mógł to robić kiedy tylko chciał. Uśmiechnął się i wyszedł. Byłam taka szczęśliwa, że z tego wszystkiego zasnęłam już po pierwszym przeczytanym rozdziale.
___________________________________________________
JEST ROZDZIAŁ 11 ! UHUHUHU :) Mam nadzieję, że Wam się podoba, bo mnie nie ukrywam, że tak ! :) Jest spoko.. :D Macie w końcu to, na co czekaliście <3 ! ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA :) i podpisujcie się w komentarzach, bo chciałabym wiedzieć, kto wgl to czyta :) Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i uwagi co do tekstu, staram się poprawiać :D
POZDRAWIAM, @JBieberPolska <3 SWAAAAG ;p

piątek, 24 lutego 2012

Rozdział 10


Justin wciąż nie dawał mi spokoju, nie chciał wyjść z moich myśli, a przecież wcale nie chciałam żeby tam siedział. Jadłam i myślałam, myślałam właśnie o nim. Zastanawiałam się dlaczego to nie mógł być jakiś zwykły chłopak, tylko akurat ten, w którym  bujają się prawie wszystkie nastolatki na świecie, jest bożyszczem wszystkich dziewczyn.. A ja? A ja tak po prostu się w nim zakochałam? Przecież to niemożliwe. Nie miało tak być. To tylko ustawka Miley.. I przy tym zostańmy. Tak, tylko ustawka.
Włączyłam laptopa, weszłam na twittera. Tam już od samego rana była panika, że się pocałowaliśmy na czerwonym dywanie. Dziwne, ale podobało mi się, że te wszystkie Belieberki są zazdrosne o Biebsa. Zobaczyłam tweeta ' Dajcie spokój, Justin jest szczęśliwy z nią. Nie widzicie tego uśmiechu i oczu? ' zretweetowałam i uśmiechnęłam się do ekranu. Miło, że chociaż ktoś stanął po naszej stronie, ale szkoda, że ona nie wie, że to wszystko udawane. Ale czegoś tu nie rozumiem. Uśmiech? Oczy? Postanowiłam, że zacznę bardziej przyglądać się JB. Kiedy zjadłam, zeszłam do kuchni zanieść płatki, mleko oraz pustą, brudną miskę. Zrobiłam sobie jeszcze kanapkę, zjadłam ją, a potem posprzątałam po sobie. Gdy wychodziłam z kuchni, wpadłam wprost w ramiona Justina. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Cześć. - powiedział szybko, przerywając niezmierną ciszę.
- Hej, hej. - odparłam lekko zestresowana. - Nie śpisz już ? - spytałam siadając do stołu.
- Nie, zaraz jedziemy do studia ze Scooterem. - odparł zaglądając do lodówki. - Hej! - odwrócił się do mnie. - A może pojedziesz z nami co?
- Nie Justin, nie będę Ci w pracy przeszkadzać. - zaprzeczyłam, bo serio wiem, że będzie ciężko pracował, więc na co ja tam.
- Ale no weź, będzie fajnie. - nalegał. - Usłyszysz niektóre kawałki. Poza tym powinniśmy się razem pokazywać.
- No dobra.. Skoro mówisz. - wzruszyłam ramionami.
- Tylko uprzedzam, że będziemy tam do wieczora. - dodał.
- To świetnie się składa, potem od razu pójdziemy na tą kolację. - uśmiechnęłam się.
- O no, tak tak. - rzucił i nalał sobie zimnego mleka do miski, a potem wsypał płatki.
- Widziałeś jaki w necie szum? - spytałam jak Just usiadł już do stołu.
- No, masakra. - rzucił. - Ale przecież o to nam chodzi, ma być głośno. Na razie nam wychodzi. - chłopak się uśmiechnął.
- No tak.. - westchnęłam.
- To idź ubieraj się Miles, zaraz jedziemy. - dodał i poszedł. Wstałam i również poszłam się ogarnąć. Ubrałam zwykłe, czarne rurki, i szarą bokserkę, wciągnęłam trampki na nogi i zeszłam na dół gdzie Scoot i JB już czekali. Wsiedliśmy do samochodu i po jakiś 10 minutach byliśmy w domu. Pieszo by nam zajęło może z pół godziny, albo i trochę więcej. Weszliśmy do budynku, gdzie znajdowało się studio. Wjechaliśmy na 7 piętro budynku, a chyba miał z 20 pięter jak nie więcej. Nigdy tu nie byłam, chociaż wiele razy mi proponowano, sama nie wiem dlaczego. Pomieszczenie do którego weszliśmy było dość duże, stał stolik z jedzeniem i piciem, stała kanapa, normalnie nic więcej nie potrzebowałam do szczęscia. Od razu się usiadłam i wyciągnęłam iPhone. Weszłam na twittera i napisałam ' In the studio with @justinbieber and @scooterbraun ,making music. :) ' . Justin wziął tekst jakieś piosenki i wszedł do pomiesczenia, gdzie znajdował się mikrofon. Bieber cieszył japę za szkłem, a Scooter i jakiś gościu siedzieli przed konsolą, a ja leżałam na kanapie i opychałam się winogronem. Po jakiejś chwili wbił do nas Alfredo.
- O siema ! - ucieszyłam się gdy go zobaczyłam.
- No cześć. - powiedział wypakowując z plecaka kamerę. Zastanawiałam się co on będzie robił, ale po chwili przypomniałam sobie, że przecież oni zawsze nagrywają filmiki ze studia, a wtedy udostępniają je dla fanów na youtube.
- Dobra ej Justin wyłaź stamtąd. - krzyknął Alf, a Justin wyszedł. Przyjaciel włączył kamerę, a Justin zaczął gadać, żę właśnie jesteśmy w studio, że nagrywa piosenkę ' Everything's Gonna Be Alright ' .
- Daj kamere. - rzucił Jus, a chłopak mu podał.. - Jest ze mną Scooter.. - skierował na niego. - Jest Alfredo.. - przerzucił na niego.. - I jest moje kochanie. - uśmiechnął się i pokierował kamerą na mnie..
- Nie nagrywaj mnie.. - zakryłam twarz.
- No proszę, pokaż się.. Choć na chwilę. - odparł.
- Nie Jus..
-Proszę skarbie..- spojrzał na mnie tym wzrokiem, że trudno było mu odmówić, uległam. Pokazałam się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Oddał sprzęt przyjacielowi. Alf postawił kamerę na stoliku, była cały czas włączona, Flores zawsze tak robił, bo twierdził, że mogą się nagrać śmieszne momenty, które warto uwiecznić. I tak było, odwalało nam niesamowić, zamiast nagrywać hity, które wstrząsną światem, Justin ciągle się wygłupiał razem z Alfredo. Scooter siedział i się na nich wkurzał, a ja siedziałam i się śmiałam z ich głupoty.
- Ej dobra.. Chłopaki starczy! - wyprowadzili Scootera z równowagi.
- Alfredo, zabieraj kamerę i weź już spadaj do domu. - odparł. - A ty Justin uspokój się i wracaj do pracy.. I Miley, nawet nie próbuj się śmiać.- dodał. Był strasznie poważny, chyba nie miał humoru, no ale cóż. Starałam się nie śmiać, a Justin robił swoje. Cięzko charował przez kolejne godziny.  I tak do samego wieczora.
- Kończymy na dziś. - uśmiechnął się Scooter. - Dobra robota. - klepnął Justin w plecy. - Chodźcie dzieciaki, samochód czeka.
- Ale my nie wracamy jeszcze do domu. - odparł Justin patrząc na mnie.
- Aaaa. Rozumiem. - Braun poruszył brwiami. - Bawcie się dobrze. - dodał. Razem zeszliśmy na dół. - Potrzebujecie Kennego?
- Damy radę co nie Mlies?
- Damy, damy. - uśmiechnęłam się. - Jak co będziemy dzwonić..
- Dobra, samochód potrzebujecie? - spytał jeszcze.
- Nie Scooter. Idź już. - powiedział Bieber.
- Dobra, to trzymajcie się. - dodał i w końcu wsiadł w samochód i pojechał. Postanowiliśmy z Jusem, że wrócimy do domu powoli, spacerkiem. Chcieliśmy się raz przejść, a nie ciągle samochodem. Chłopak objął mnie w pasie i ruszyliśmy do restauracji w towarzystwie paru paparazzich. Justin ciąglę cmokał mnie w czoło, co było strasznie miłe i nie ukrywam, że mi się podobało.
******************
To jest już kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Nie miałam weny coś ostatnio, ale myślę, że nie jest tak źle. Nie ma szału, ale w następnym rozdziale coś wymyślę. Jesteście najlepsi, dziękuję za wszystkie miłe słowa! ♥ SWAAAAAAAAAAAAG :) ! Peace, @jbieberpolska :D

+ Zapraszam do komentowania i proszę podpisujcie się żebym wiedziała kto komentuje okay? :D