poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 16


Przez te godziny chodziłam jakaś spęta, cały czas zastanawiałam się o co jej może chodzić. Przyznam, że jestem zazdrosna o Justina. W końcu on ją bardzo kochał, a ona go zostawiła. Zawsze kiedy ktoś wspominał imię Samanta, chłopak dziwnie reagował, jakby do niego wracały wspomnienia z nią związane. W końcu nadszedł czas, aby jechać w umówione miejsce.
- Kochanie, na pewno chcesz tam jechać ? - Justin zapytał, bo widział, że mnie coraz bardziej podoba się ten pomysł.
- Tak, chcę. - a moja ciekawość nie dawała za wygraną. Chłopak tylko przytulił mnie do siebie, a po chwili udaliśmy się do samochodu. Byliśmy w kawiarni przed czasem.
- Miles nie denerwuj się. - ustał nade mną, położył dłonie na moich ramoinach. - Na pewno to tylko jakieś spotkanie.. Pewnie coś chce wiedzieć, albo coś. - próbował opanować moje nerwy. Po paru minutach zjawiła się księżniczka.
- Cześć Justin. - pocałowała go w policzek, a ja aż gotowałam się ze złości i zazdrości. - Miley? A ty tu czego?
- Grzecznie dobra. - upomniał ją Justin. - Siadaj i mów czego chcesz.
- Lepiej Ty usiądź. - odparła, Biebs usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę.
- No mów, bo nie mam zbyt wiele czasu.
- Słuchaj, popatrz na to zdjęcie. - Samanta podała mu zdjęcie jakiegoś noworodka.-  Pamiętasz te naszą wspólną noc? To jest Justin Twoje dziecko.- powiedziała patrząc na mnie zimnym wzrokiem.
- Ja pierdole. Co?
- Czekajcie.. - rzuciłam
- To jest Twoje dziecko! przeliterować Ci? M-A-S-Z  D-Z-I-E-C-K-O!
- To niemożliwe. - Justin wpatrywał się w zdjęcie tego noworodka.
- CO?! CO?! CO?! Justin.... - zaczęłam panikować. - Jak to? - spytałam tylko i wybiegłam stamtąd. Brązowooki podążył za mną.
- Miles czekaj!!! Przecież Ci to wyjaśnię. - krzyczał za mną, ale ja nie miałam ochoty go słuchać. - Proszę Cię poczekaj !
Nie patrzałam gdzie biegnę, chciałam jak najdalej uciec.. Uciec od niego i od tej Samanty. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój chłopak mógłby mieć dziecko z inną. W dodatku to jest Justin Bieber, nie mogłam pojąć tego, że on mógł sie w takie coś wkopać, przecież to zupełnie zniszczy jego karierę. Nie widziałam nas już w związku razem. MY, już nie miało znaczenia. Nie chciałam być z kimś, kto ma z inną dziecko. Dobiegłam zdyszana do domu, Pattie jak zwykle dopytywała co się dzieje, ale ja nie miałam zamiaru jej o niczym mówić.. Niech jej synuś o wszystkim jej powie. Zamknęłam się w pokoju. Justin pojawił się krótko po mnie, wszedł do mnie do pokoju.
- Wypierdalaj stąd ! - krzyknęłam i próbowałam go wypchnąć z pokoju. Byłam cała zapłakana. Justin złapał mnie za nadgastki co uniemożliwiło moje ruchy. Mogłam go jeszcze kopnąć, ale nie chciałam tego robić. - Proszę Cię zostaw mnie teraz w spokoju...
- Daj mi to wytłumaczyć.
- A ty daj mi przemyśleć, bo nie wiem czy chcę znać prawdę..
- Musisz znać prawę, rozumiesz? Musisz. - wstrząsnął mną. Sam bł zagubiony, sam nie wiedział co się dzieję. Widziałam w jego oczach, że nie chciała mi mówić prawdy, ale musiał to zrobić by mnie nie stracić.
- Zostaw mnie. - spojrzałam mu prosto w oczy.  - Wyjdź.
- Nie, daj to sobie wytłumaczyć Miles.. Wtedy wyjdę.
- Co Ty tu chcesz tłumaczyć? To, że masz dziecko z inną? - krzyknęłam.
- Cieszej Miley.. Chcę Ci powiedzieć jak było.. wolisz słuchać w bajki Samanty? Czy posłuchasz mnie?- spytał.. Miał rację, jak zwykle działam zbyt impulsywnie. Od razu histeryzuję i wierzę jego byłem. No, ale co mam myśleć? Przychodzi Samanta.. Mówi, że ma dziecko z Justinem i wszystko ma być wporzątku, a ja powinnam się jeszcze cieszyć, bo mój chłopak jest tatą.. Tylko, że nie mojego dziecka.
- Mów. -opadłam z sił, zgodziłam się go wysłuchać.
- No wiesz.. Chodziłem z nią i wszystko było ładnie i pięknie, dopóki jej tata nie zmarł.. Jej mama ją potem opuściła, a ona była w totalnej rozsypce.
- Tyle wiem.. - burknęłam.
- Nie chciałem z nią wtedy zrywać, ale musiałam, bo ona wpadła w totalny dół.. - usiadł na łóżku. - Samanta zaczęła chodzić na imprezy, palić, pić, a co było gorsze od tego.. to, że ćpała. Nie chciałem być z dziewczyną, która nadużywa kurcze wszytkiego. Rozumiesz nie?
- Tak.. - kiwnęłam głową, ale dziwiłam się, że dziewczyna wszystko tak idealnie wtedy ukrywała, że nikt nie wiedział o tym. Nawet paparazzi, którzy tak bacznie kroczyli za nią.
- Kochałem ją, ale musiałem to zrobić dla swojego dobra, nie chciałem zepsuć sobie opinii grzecznego chłopca, bo gdyby wszyscy się dowiedzieli, że moja dziewczyna jest taka i siaka, na pewno bym jakoś na tym upadł. Zrobiłem to co zrobiłem. Zerwałem z nią. Jakiś miesiąc później Sammy wysłała mi swoje zdjęcie, a raczej zdjęcie swojej zakrwawionej ręki. Pojechałem szybko do niej. Pocieła się, nie mogłem sobie tego wybaczyć, bo gdybym był przy niej cały ten czas, nie doszłoby do tego. Czułem się za nią i za to odpowiedzialny. Ubłagała mnie bym nie dzwonił na pogotowie. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, o tym co czuję, o tym, że wciąż się kochamy i w ogóle, ale doszliśmy do wniosku, że nie możemy być razem. Wtedy ona wyciągnęła wódkę na stół, nalała mi i sobie po kielichu. Nie umiałem jej odmówić, napiłem się, potem jeszcze raz i jeszcze raz.. I tak długo, aż zakręciło mi się w głowie i poczułem się dziwnie, pijany byłem. Wtedy ona mnie pocałowała dalej nic nie pamiętam. Ona mówiła mi, że się przespaliśmy i , że to ja ją namawiałem.. Możliwe, że tak było, nie wiem. Od tamtej pory nie widziałem się z nią ani razu, aż do dzisiaj. Sam nie wiem jak to się mogło stać. - wytłumaczył.. był  załamany, więc może zamiast krzyczeć na niego faktycznie powinnam go wspierać teraz i dążyć razem z nim do tego czy to prawda czy nie. - Miley ja nie mogę być ojcem tego dziecka. Nie chcę tego. To nie może być prawdą. - popłakał się, normalnie się popłakał. Żal mi go było, przytuliłam go.
- Musisz być silny, trzeba się dowiedzieć czy to jest Twoje dziecko czy nie. Nie możesz się teraz załamać i ryczeć jak baba, tylko musisz stawić temu czoła. Jeżeli naprawdę jest Twoje to dziecko, to będziesz musiał pomóc tej dziewczynie.
- Będziesz ze mną? mimo wszystko? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
- Justin.. Pewnie, że tak. - ujęłam w dłoń jego policzek. - Wiesz przecież, że Cię kocham.
- Miley, wiem.. Ale nie jestem pewien czy będziesz chciała teraz przez to wszytko brnąć. Nie jestem pewien, czy chcesz patrzeć na mnie kiedy niańczę nie Twoje dziecko.. Niczego nie jestem pewny w tej sprawie..
- Jesteś pewny tego, że Cię kocham.. - powiedziałam. - Więc i jesteś pewien tego, że będę z Tobą choćby nie wiem co.. Będzie trudno, ale dam radę. - dodałam, nie wiedziałam czego teraz chcę. Tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy jak będzie ciężko. Przecież to niby prosta sprawa. Ma dziecko z inną, kiedy jeszcze nie był ze mną i co mi do tego? Ale przecież to mój chłopak i nie moge go teraz zostawić na lodzie. Wyglądałoby to tak, że gdy pojawiają się problemy, ja się wycofuje. Chłopak tylko przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Czułam się bezpieczna, czułam jego miłość i opiekę nade mną. Kiedy Justin doszedł trochę do siebie, zeszliśmy na dół. Pattie wysłała nas na lotnisko po tatę i Scootera. Wrócą, a my mamy zamiar powiedzieć im prawdę.
- Tata ! - wykrzyknęłam, gdy zobaczyłam wysokiego czarnoskórego mężczyznę wyróżniającego się z tłumu. Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Po chwili przywitałam się ze Scootem. Justin zrobił to samo. Wspólnie wróciliśmy do domu. Strasznie cieszyłam się, że tato wrócił.
******************************
Od razu przepraszam, że tak zwlekałam z tym rozdziałem, ale były teraz egzaminy i NAUKA, NAUKA i jeszcze raz.... NAUKA -.- I teraz taka piękna pogoda, że rzadko bywam na necie, chyba, że z telefonu :) A jak tam u was? Zadowoleni z pogody? :) I jak tam egzaminy ( jeśli są tu osoby co pisały ) ?
Pozdrawiam i do następnego rozdziału :) - @jbieberpolska

środa, 18 kwietnia 2012

Rozdział 15


Przejechaliśmy się kolejką. Szczerze mówiąc, to wcale nie był taki bajer z tego, a na dodatek gdy wyszliśmy to było mi niedobrze. Poza tym świetnie się bawiliśmy. Zrobiliśmy strasznie dużo zdjęć i wcale nie spotkaliśmy tak dużo fanek Biebsa, trochę ich było, ale nie tyle na ile liczyłam. Było dużo śmiechu, głównie z głupawki Justina, który przedrzeźniał każdą napotkaną osobę, Kennego oraz Scootera.
- Jesteś głupi.. Haha, ale i tak cię kocham.
- Oj Mileeeeeey. - pocałował mnie.
W końcu wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. W kuchni czekała na nas kolacja przyszykowana przez Pattie. Zjedliśmy, a potem poszliśmy na górę.
- Mogę spać dzisiaj z Tobą? - spytałam Justina, kiedy już rozchodziliśmy się do swoich pokoi.
- Jeszcze się pytasz. Pewnie, że tak. - powiedział z uśmiechem.
- Wezmę tylko piżamę. - dodałam.
- Przestań.. - złapał mnie za rękę i przysunął do siebie. - Dam Ci coś swojego. - uśmiechnął się, na co ja odwzajemniłam uśmiech. Położyłam telefon na stoliku i wygodnie położyłam się na łóżku.
- To co robimy? - zapytałam. - Noc jest dłuuuuuuuuuga.
- Wieeeeeem. - powiedział to z takim słodkim uśmiechem na twarzy, że ' aww ' wydobyło się samo z siebie. Chłopak posłał mi oczko. Podszedł do szafy i zaczął szukać czegoś w szafie. Przypuszczałam, że szuka dla mnie koszulki.
- Daj pierwszą lepszą.. - odezwałam się.
- MAM ! - krzyknął. - Proszę. - podał mi ją. - Nie mogła być pierwsza lepsza.. To moja ulubiona.
- Aww dzięki. - dałam mu buziaka w policzek. Jakoś dziwnie się czułam. Druga noc pod rząd z chłopakiem, w dodatku w jednym łóżku. - Wiesz, chyba pójdę się już wykapać. - dodałam, Biebs tylko kiwnął głową, a ja zniknęłam za drzwiami pokoju.
* oczami Justina *
Miley poszła do łazienki. Pewnie posiedzi tam trochę dłużej niż ja, bo w końcu to jest dziewczyna. Dajmy na to, że spędzi tam 20-30 minut, na dłużej bym nie liczył. Zdążę przygotować, to co zaplanowałem. W sumie, wymyśliłem to dobre 5 minut temu, ale mam nadzieję, że się uda. Szybko i sprawnie zakluczyłem drzwi od pokoju, w razie gdyby jednak wyszła szybciej. Podszedłem do szafki, w której chowałem przydatne rzeczy na specjalną okazję. Jak się okazało schowałem tam świeczki i zapalniczkę, z czego byłem bardzo zadowolony.  Wyciągnęłem je i poukładałem na parapecie, stoliku oraz na szafkach, wszystkie zapaliłem. Z pod łóżka wyciągnęłem butelkę czerwonego wina i postawiłem na stoliku. Zanim jednak zorientowałem się, że nie mam w pokoju żadnych literatek w których moglibyśmy wypić to wino, zgasiłem światło i zasłoniłem rolety. Wyszedłem z pokoju, zakluczyłem drzwi dla pewności i zbiegłem na dół. Wziąłem literatki i wróciłem do pokoju. Postawiłem je obok wina i włączyłem muzykę dopasowaną do atmosfery. Usiadłem na łóżku i wtedy już tylko z niecierpliwością czekałem na moją ukochaną. Zjawiła się po pół godziny, tak jak przewidywałem, na szczęście jestem w miare szybki, więc zdążyłem na czas wszystko przygotować. Dziewczyna weszła do pokoju.
- Justin.. Co tu się stało?
- Mała zmiana klimatu.. - podszedłem do niej. Jedną rękę usadowiłem na jej biodrze, a w drugą dłoń ująłem jej policzek. Miley spojrzała mi głęboko w oczy, a ja w jej. Widziałem to, że mnie kocha, widziałem również w jej oczach coś tajemniczego, czego nie potrafiłby rozgryźć nawet najlepszy detektyw na świecie, coś niesamowitego.
- Z każdym dniem coraz bardziej mnie zaskakujesz. - uśmiechnęła się, po czym nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Usiedliśmy się na moim łóżku, nalałem nam po lampce wina. Miles cały czas się uśmiechała, a ja wraz z nią. Czas nam płynął niesamiowicie szybko i mile.
- A pamiętasz jak w zeszłym roku Kenny zabłądził w zoo ? - spytałem
- Pamiętam, ale mieliśmy wtedy ubaw. A tato jaki był wściekły.. - zaśmiała się.
- Tak.. To były czasy. - westchnąłem. Chciałbym czasami cofnąć się w czasie do chwil, w których interesowało mnie.. praktycznie nic. Teraz liczy się tylko praca. Robię wszystko by zadowolić fanów, robię wszystko by być najlepszy w tym co robię, bo gdyby tak nie było, jaki by to wszystko miało sens? Oczywiście wcześniej też robiłem wszystko dla fanów, ale chyba nie rozumiałem tego wszystkiego, nie rozumiałem tego jak to jest  być idolem  nastolatek. Teraz, gdy już jestem starszy coraz mniej widzę w tym zabawy, a coraz więcej ciężkiej pracy.
- Justin... - Miley wezwała moje imie.
- Tak?
- Co jest? Gadam do Ciebie od pięciu minut, a ty nic..
- Zamyśliłem się. - rzuciłem. - Ale nieważne.. - machnąłem na to ręką.
- Na pewno? Wszystko dobrze? Dręczy Cię coś? - dziewczyna obsypała mnie pytaniami.
- Wszystko spoko, nie przejmuj się. - uśmiechnąłem się, ponieważ nie chciałem obarczać jej moimi rozmyśleniami. Przysunąłem się bardziej do niej. Ująłem w dłoń jej policzek i namiętnie pocałowałem. Miley nagle znalazła się pode mną, a ja nie przestawałem całować. Powoli zacząłem ściągać z niej moją koszulkę, którą po chwili rzuciłem gdzieś w kąt. Obsypywałem ją całusami w dekolt, brzuch, szyję, usta.. i tak na zmianę.
- Chcesz tego? - spytałem patrząc jej głęboko w oczy. Widziałałem w nich, że się boi, że nie jest pewna, lecz odpowiedziała co innego. - Na pewno? - dopytałem, bo nie chciałem robić czegoś o co by miała później do mnie żal, ale ona tylko kiwnęła głową i mnie pocałowała co doprowadziło do tego, że tym razem to ja znalazłem się na dole. Szybko pozbyliśmy się ubrań, widać było, że Miley się trochę krępowała.
- Nie wstydź się kochanie. - szepnąłem jej do ucha, po czym pocałowałem ją tak namiętnie, jak tylko potrafiłem. Zacząłem w nią wchodzić powoli, tak by nie odczuwała wielkiego bólu, choć zdawałem sobie z tego sprawę, że i tak ją musi to boleć. Kiedy dziewczyna wydała z siebie pierwszy odgłos, który przyjąłem jako podniecenie, zacząłem w nią wchodzić mocniej i szybciej. Po chwili przestałem i wróciłem do rytuału obysypwania ją pocałunkami. Pieściłem w dłoniach jej piersi, widziałem że jej się podobało. Namiętnie ją pocałowałem i pochwili wszystkie emocje opadły, bo stosunek dobiegł końca. Miley wciągnęła na siebie ciuchy i szybko wybiegła do łazienki. Poszedłem za nią.
- Miley. Wpuść mnie. - powiedziałem, lecz nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. - Miles.. Otwórz proszę. - dodałem. Mije prośby poszły na marne, dziewczyna dopiero po 10 minutach wyszła stamtąd. - Miley? Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? - zapytałem, lecz ona tylko złapała mnie za rękę i pociągnęła do pokoju. - Skarbie..
- Justin, wszystko okay. Spokojnie.
- To czemu wyszłaś ?
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Położyliśmy się na łóżku i po chwili oboje zasnęliśmy.
Gdy rano się obudziłem i spojrzałem w telefon, miłem pełno wiadomości od jakiegoś nieznanego numeru. Odczytałem je. Były od Samanty, mojej byłej dziewczyny. Pisała, że musimy się spotkać, że to coś ważnego i najlepiej dziś. Olałem to i poszedłem do łazienki.
* powrót do Miley *
Obudził mnie dźwięk Justina telefonu, który rozlegał się po całym pokoju. Dobijał się jakiś nieznany numer, więc postanowiłam, że go zleję. Po chwili dzwonił kolejny raz. Odebrałam, choć wiem, że nie powinnam.
- Słucham? - zapytałam.
- Justin?
- Nie.. Miley, a z kim mówię?
- Nieważne. Powiedz Justinowi, że musimy się dzisiaj spotkać, że bardzo mi na tym zależy. Niech przyjdzie o 17 do CafePark. - dodała i się rozłączyła. Zdziwiłam się trochę. Ciekawe czego chciała ta dziewczyna, w ogóle kto to był. Justin ma przede mną jakieś tajemnice?
- O wstałaś już.. - uśmiechnął sie Justin wchodząc do pokoju.
- Twój telefon mnie obudził. - odpałam. Chłopak położył się obok mnie, próbował mnie pocałować, lecz ja odwróciłam twarz. - Co to za dziewczyna do Ciebie wydzwania? - zapytałam.
- Jaka dziewczyna? - zdziwił się.
- Dzwoniła tutaj i kazała Ci przekazać, że masz przyjść o 17 do CafePark i, ze to ważne..
- To Samanta. - odparł, a mi opadła szczena. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Przecież oni zerwali z jakieś 10-11 miesięcy temu, czego ona teraz chce od niego.
- Co?! Czego ona od Ciebie chce?! -gwałtownie wstałam z łóżka.
- Miley, spokojnie.
- Ukrywasz coś przede mną? Spotykasz się z nią pokryjomu tak? - zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. Spanikowałam.
- Nie denerwuj się Skarbie. Nie spotykam się z nią, sam nie wiem czego ona ode mnie chce.  Po prostu obudziłem się rano i miałem od niej pełno smsów, nie odpowiedziałem jej na żadnego, więc pewnie dlatego zadzwoniła.
- Spotkasz się z nią? - zapytałam.
- A mam? - spytał stając przede mną
- Nie chce tego. - spojrzałam mu w oczy.
- Jeżeli Ty nie chcesz, to nie pójdę. - powiedział to spokojnym głosem, a mi momentalnie przeszło zdenerwowanie.
- Naprawdę?
- Tak kochanie. - przytulił mnie do siebie. - Nie będę robił czegoś wbrew twojej woli. - cmoknął w głowę, co zaspokoiło moje wszystkie wątpliwości. Nie wiem dlaczego od razu tak spanikowałam.
- Chodź jeszcze spać. Jest wcześnie. - rzucił Bieber. Z powrotem się położyliśmy. Justin zasnął od razu, a ja jakoś nie mogłam. Ciągle zastanawiałam się czego mogła chcieć ta Samanta. Może chciała do niego wrócić i mi go odbić? A co jeśli Justin by uległ jej urokowi? Kurde, ale z drugiej strony, już chciałabym wiedzieć o co jej chodzi. Chyba namówię Biebsa na to spotkanie. Po pół gdziny chłopak się obudził. Długo go namawiałam, żeby jednak poszedł na to spotkanie. Zgodził się pod jednym warunkiem, że ja pójdę z nim. Ale nie miałam wyjścia, ciekawość dobiła swego.
******************
YEAH nowy rozdział w końcu.. ;) Mam nadzieję, że się podoba.. Liczę na szczere komentarze. ;) Akcja rozwinie się w kolejnym rozdziale ! Natchnęła mnie niesamowita wena! Mam zajebisty pomysł .. ;) W końcu xd.. HYHY.. no więc pozdrawiam i do następnego ;) <3 - @jbieberpolska

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 14


Odleciał na tamten świat.. A ja leżałam wpatrując się w niego niczym zapatrzona w lustro księżniczka, która widziała siebie w odbiciu. Tak właśnie, dobre porównanie. Bo to właśnie w Justinie widziałam siebie, swoją bratnią duszę i moją zaginioną drugą połówkę. Nie wiem dlaczego tak się stało, że praktycznie zakochałam się w nim z dnia na dzień, może dlatego, że ciągle próbowałam odpychać go od siebie, a tak naprawdę to zakochaiwałam się w nim. Nikt nie potrafii rozgryźć kobiet, nawet my samych siebie. No, ale takie już jesteśmy. Leżałam i bacznie obserwowałam każdy ruch chłopaka.. Dostrzegałam nawet najmniejszy ruch brwiami czy nosem. Byłam jeszcze strasznie śpiąca, ale Justin jak na chłopaka [rzystało strasznie chrapał, więc moje próby zaśnięcia były na nic.
- Dzień dobry. - powiedziałam do Justina, gdy tylko otworzył oczy.
- Cześć. - uśmiechnął się, po czym wtulił się we mnie. - Idę dalej spać.
- Raczej ja powinnam iść spać, nie spałam pół nocy, a w dodatku wstałam tak wcześnie. - powiedziałam.
- Aww. To śpij kochanie. - pocałował mnie. - Ja popatrzę.
- Nie, ty pójdziesz zrobić śniadanie, a ja poleżę. - wytknęłam język, na co chłopak zrobił dziwną minę.
- Co? Ja mam robić śniadanie? A mama nie może? - zapytał.
- Justin, była tu twoja mama i powiedziała, że gdzieś tam jedzie i wróci po południu.
- Czyli? Mamy całe popołudnie tylko dla siebie? - zrobił ten swój swany uśmieszek.
- Tak. - puściłam oczko. - Dobra idź już. Głodna jestem. - wywaliłam go z łóżka. Mój luby posłał mi swój śliczny uśmiech i poszedł na dół, do kuchni. Ja wtuliłam się w kołdrę i przymknęłam choć na moment oczy. Gdy już zasypiałam poczułam zapach nalesników. Nie mogłam dłużej usiedzieć w miejscu, byłam tak głodna, że w mgnieniu oka wstałam z łóżka.
- Umm.. Ale pachnie. - zaciągnęłam się zapachem stojąc w progu kuchni.
- Zawsze powtrzałem wszystkim, że umiem gotować, nigdy nikt mi nie wierzył. - uśmiechnął się podrzucając naleśnika na patelni.
- No, nawet nieźle ci to wychodzi. - usiadłam na blacie, obok platki, gdzie Justin robił śniadanie.
- Nieźle? - spytał odkładając patelnie na palnik. Spojrzał na mnie i objął w pasie.
- Ja bym to zrobiła lepiej.. - zalotnie puściłam do niego oczko.
- Jaaaaaaaasne. - przytulił się do mnie, a ja wplątałam palce w jego gęste włosy. Chłopak ściągnął mnie z dość wysokiego blatu.
- Dziś pojeździmy po mieście? - zapytał.
- Spoko i przy okazji wejdziemy do jakiegos sklepu, bo muszę se jakieś trampki kupić. - powiedziałam.
- No a mi by się nowa czapeczka przydała. - rzucił, a ja teatralnie przewróciłam oczami. - No co?! - zapytał.
- Nic, nic. - wytknęłam język i go pocałowałam. Na co on się odwdzięczył, tyle że bardziej namiętnym pocałunkiem. Poczułam dziwny zapach..
- Justin...
- Ugh.. cicho, nie przerywaj tego.. - rzucił, gdy próbowałam się od niego oderwać.
- Naleśniki! - wyrwałam i szybko wyrwałam się z jego uścisku, tylko dlatego, że naleśnik, którym Justin się tak popisywał przypalił się i okropnie śmierdziało. No może nie okropnie, ale dobra.. Okropnie.
- I masz.. Patrz co zostało z twojego naleśnika. - przytknęłam mu patelnie prawie po sam nos.
- Oj tam, oj tam.. Raz się przypalił. - machnął na to ręką, a drugą złapał mnie w tali.
- Nie ma oj tam.. Teraz Miley tutaj rządzi! - powiedziałam patrząc na niego srogim wzrokiem, przez co oboje wybuchnęliśmy śmiechem... Dokończyłam za chłopaka te naleśniki. Po wspólnym śniadaniu ogarnęliśmy trochę dom, a następnie oboje się ubraliśmy. Potem zostało nam tylko czekać na Pattie, która jak zwykle zwlekała z przyjściem do domu. Nie mogliśmy nigdzie iść, ponieważ Jus zauważył, że jej klucze leżą na półce.. Czy ona nigdy się nie nauczy zabierać swojej pary ze sobą? Było takie piękne popołudnie, a my wciąż siedzieliśmy w domu, ponieważ jej zachciało się latania po mieście. Nie dość, że nie wiedzieliśmy, gdzie ona jest, to na dodatek nie odbierała telefonu. Justin był zły, nie ukrywam, że ja też, no ale w końcu po długich oczekiwaniach.. zjawiła się w domu.
- No kurde, jak długo możne być w mieśćie? Gdzie ty właściwie byłaś? Czemu telefonu nie odbierałaś, po co ci on skoro i tak go nie używasz? Słuchaj ja tu plany mam, a ty nawet kluczy nie zabierasz ze sobą. - Justin od razu wyskoczył na nią z pretensjami.
- Spokojnie Justin.. Wzięłam klucze Scootera. - mówiła wciąż opanowanym głosem.
- Jaaaaa nie mogę. - westchnęłam patrząc na Justina.
- No co..?! - zapytał. Przeprosił swoją mamę za to, że na nią tak naskoczył, wziął kluczyki od samochodu i wyszliśmy z domu, szybko wsiedliśmy do samochodu.
- Ruszamy mała. - pokazał mi swoje śnieżnobiałe ząbki, na co ja odwzajemniłam uśmiech. Cieszyłam się na to, że pojedziemy gdzieś całkiem sami i wrócimy dopiero wieczorem. W końcu mogliśmy być sobą. Bez żadnych przeciwwskazań oraz zobowiązań Scootera. Dojechaliśmy do jakiegoś dziwnego miejsca, wyglądało to trochę jak takie targowisko. Tyle, że było takie bardziej nowoczesne.. Znajdowało się tutaj wesołe miasteczko, budki z grami, pełno ciuchów, butów, okularów.. Wszystkiego po trochu. Ludzie chodzili uśmiechnięci, zadowoleni z życia. Wszystko wyglądało perfekcyjnie, zawsze marzyłam żeby znaleźć się w takim miejscu, gdzie ludzi nie obchodzą ludzie..
- Boże.. Zawsze chciałam trafić do takiego miejsca ! - obróciłam się wokół własnej osi. - Tu jest zajebiście !! - wydarłam się .
- Wiem. - uśmiechnął. - Myślisz, że gdzie my trafiamy zawsze z Alfredo ?
- Kurde, dlaczego mnie tu nigdy nie wzięliście?!
- No wiesz.. Przyjeżdżaliśmy tu głównie na dziewczyny, a nie żeby użerać się z dziewczynami. - zaśmiał się, a ja go walnęłam w ramię.
- Chamsko, świnia jesteś ! - udałam obrażoną.
- Już się tak nie obrażaj. - wziął mnie na ręce.. Obkręcił się ze mną i pocałował. - Wiesz, że cię kocham.
- Teraz mnie kochasz, a wtedy się użerałeś. - zażartowałam sobie z niego.
- No przestań, nie marudź tylko chodź. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Po chwili znaleźliśmi się w centrum tego wszystkiego. Nie wiedziałam na czym mam skupić swój wzrok. Na diabelskim młynie, na rollercoasterze czy na ciuchach i innych duperelach. Podeszliśmy z Justinem do stoiska z okularami.
- Ej weź te przymierz. - podałam mu jedną parę. ( http://iprezenty.files.wordpress.com/2011/03/okulary-fack-you1.jpg )
- Weź. haah wieśniackie, ale dobra dawaj. - wziął i ubrał, a ja przy okazji strzelałam mu zdjęcia. - Ej a ty masz te. - założył mi na nos. ( http://iprezenty.files.wordpress.com/2011/03/okulary-dollar1.jpg )
- Przepraszam !! - krzyknął Justin żeby ktoś się odwrócił. Na szczęścia odwrócił się tylko jakiś chłopak. Spojrzał na nas ze zdziweniem. - Mógłbyś zrobić nam zdjęcie? - spytał Biebs podając mu aparat.
- Pewnie. - uśmiechnął się i pstryknął zdjęcie, a w między czasie przyszła jego dziewczyna.
- Boże Justin ! Miley ! Kocham was ! Mogę zrobić sobie z wami zdjęcie? - zaczęła panikować.
- Oczywiście. - Justin puścił swój piękny uśmiech.
- Matt ! Gdzie masz telefon?! No dalej.. Dobra masz mój.. Rób szybko. Ale się jaram. - ta dziewczyna zaczęła skakać z radości, a mi się chciało z niej śmiać. Zrobiliśmy sobie z nią zdjęcie, Justin podpisał jej się nie bluzce i poszliśmy dalej.
- Chodźmy na kolejkę.. - złapałąm go za rękę i zaczęłam prosić jak małe dziecko.
- Na pewno?
- Nooooooo.
- Nie boisz się? - zapytał.
- Póki jesteś ze mną.. Nie. - pocałowałam go, chłopak się zgodził, po czym poszliśmy po bilety na kolejkę. Mieliśmy jazdę na 17 a było wpół do, więc poszliśmy popatrzeć na buty i ciuchy i w ogóle.
- Wezmę sobie tą czapkę. - Bieber wskazał na fioletową z jakimś tam napisem.
- Masz już taką.
- Mam niebieską. - uśmiechnął się i kupił. Potem poszliśmy po trampki dla mnie. Kupiłam sobie białe, niskie conversy i czerwone, wysokie. Zanieśliśmy to do samochodu, a potem powoli poszliśmy ustać w kolejce na rollercoaster.
_______________________________________
No więc jest 14 rozdział, na który tak długo musieliście czekać, za co bardzo przepraszam. Czaicie?! Wstawiłam link z opowiadaniem na fb i mi się ktoś włamał, pozmieniał wszystko zablokował jakoś to konto i wgl.. Na szczęście mój stary, dobry kolega mi wszystko odzyskał. I sorki, że to tak długo trwało, bardzo dziękuję, że tak pilnie czekaliście na rozdział, że wchodziliście sprawdzać czy dodałam czy nie, bo widzę to po wyświetleniach. Jesteście najlepsi <3 ! DZIĘKUJĘ ♥
Jeżeli macie jakieś sugestie co do dalszej części. .to piszcie, wezmę to pod uwagę. :) - @jbieberpolska