piątek, 9 marca 2012

Rozdział 13


- Dobrze, że ten dziadek na nas nie czatował. - zaśmiał się Justin, kiedy weszliśmy do domu.
- No przestań, już bym nie miała siły uciekać. - powiedziałam.
- Wziąłbym cię na rece kochanie.. - uśmiechnął się.
- Jo, na pewno. - tym razem to ja się zaśmiałam, ewidentnie go wyśmiałam, no ale cóż. - Z moim cielskiem to wiesz, nie te lata żeby biegać.
- Masz 17 lat.- odparł. - Nie te lata tak?
- Tak, tak. - wyszczerzyłam ząbki. - Poza tym, byś mnie nie udźwignął więć luz.
- Uradziłbym cię. - powiedział z przekonaniem w głosie, ja tylko go zmierzyłam. - Chcesz sie przekonać ? - spytał i zanim zdąrzyłam cokolwiek odpowiedzieć, Justin już trzymał mnie na rękach. Objęłam jego szyję, a potem pocałowałam. Śmiałam się jak głupia, niewiedząc czemu.
- Cicho, mama już śpi. - upomniał mnie Bieber.
- Jo, zapomniałam, że jest późno.. -  rzuciłam - Chodźmy na górę. - dodałam.
- Co ty mi tu za propozycje składasz? Mam się bać? - zapaytał śmiejąc się.
- No toć chodź. - pociągnęłam go za rękę na górę. Okay, to brzmiało dziwnie i trochę dwuznacznie. Nie miałąm nic specjalnego na myśli, po prostu chciałam iść na górę, do pokoju. Ja nie wiem, skąd mu się dziwne myśli biorą.
- Dooooobra. - przeciągnął, po chwili byliśmy już w jego pokoju.
- Ej Justin, chyba zostawiłam tam moją bluzę.
- I co?
- No bluza moja została. - zrobiłam minę jakbym miała się za chwilę rozpłakać.
- Oj Miley, się głupią bluzą nie przejmuj. - powiedział Bieber. ?
- Lubię tą bluzę. - westchnęłam siadając na łóżko. Udawałam, że się smucę.
- Nie smuć się, jeżeli Ci tak bardzo zależy to możemy się po nią cofnąć, albo sam pójdę.. - zaproponował, a ja się uśmiechnęłam.
- Tylko sprawdzam reakcję. - wytknęłam język.
- Osz ty. - zmarszczył czoło. Usiadł mi w okolicy bioder, zaczął mnie gilgotać, tak że nie mogłam opanować śmiechu.
- Przestań.. - powiedziałam śmiejąc się.
- A co za to będę miał ? - pocałował mnie, wciąż gilgocząc.
- Nic.. - wytknęłam mu język. - Ale przestań, bo nie mogę już ze śmiechu.. Proszę.
- Dobrze. - uśmiechnął się. - Przepraszam. - dodał. Zaczęliśmy się namiętnie całować, między nami robiło się coraz bardziej goręcej. Justin Coraz bardziej napierał swoim ciałem na moje. Włożył ręce pod moją koszulkę. Chłopak nie mógł się opanować i całował coraz bardziej szalenie.
- Justin, która godzina ? - zapytałam, chłopak spojrzał w telefon. - Przed 1.
- Pójdę już. - westchnęłam, przerywając wszystko co piękne.
- Okay.. - odparam.
- Dobrze, dobranoc skarbie. - uśmiechnął się po czym mnie pocałował.
- Dobranoc - odwzajemniłam uśmiech i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i jak zwykle wdałam się w swój świat przemyśleń. Gdybym nie przerwała, Bóg wie co by między nami zaszło. Sama jestem ciekawa i może trochę żałuję, ale z drugiej strony cieszę się, że to przerwałam. Justin jakoś bardzo się w to wczuł. Przez chwile wydawałó mi się, że on ma w tym wprawę, a ja to przy nim fajtłapa, bo nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Jakoś dziwnie nie mogłam zasnąć, napisałam do Justina sms z pytaniem czy śpi, bo ja nie mogę i się nudzę. Chłopak szybko odpisał, że też nie może, zaprosiłam go do mnei i zjawił się w mgnieniu oka.
- Przepraszam Mała. - odparł od razu, gdy tylko wszedł do pomieszczenia.
- Nic się przecież nie stało. - powiedziałam. - Chodź. - poklepałam miejsce obok siebie, a brązowooki się położył. Przytulił mnie.
- Jak myślisz? Jak Scooter zareagowałby na to, że jesteśmy razem? - spytałam.
- Nie wiem, może wkurzyłby się, że ustawka nie poszłaby po jego myśli. - wyrwał Justin. - A czemu pytasz?
- Tak pytam, bo już mnie powoli to męczy. - powiedziałam. - jak nie ma Scootera i taty mamy taką swobodę, a jak są, możemy tylko gadać, bo nie wiadomo w jakiej sytuacji nas zastaną. - odparłam.
- Wiem. - przytaknął - Jeżeli chcesz, to jak wrócą możemy się przyznać.
- Jesteś pewien?
- Tak.
- Okay, dziękuję. - cmoknęłam go w policzek. W końcu zniknie to dziwne uczucie, które towarzyszyło mi zawsze, gdy byłam z JB w towarzystwie Brauna i Kennego. W końcu będziemy mogli być sobą, wszędzie. Wtuliłam się w mojego chłopaka, a po chwili odpłynęłam w świat marzeń i kolorowych snów. Przez sen czułam tylko jak Jus głaszcze mnie po głowie, to było bardzo miłe. Śniła mi się mama, ostrzegała mnie przed czymś, choć nie wiedziałam przed czym. To było bardzo dziwne, była niewyraźna, jakby rozmazana.. Dokładnie słyszałam to co mówiła, choć tak naprawdę nie mogłam jej dobrze zobaczyć. Nie widziałam jej twarzy, ale wiedziałam,  że to mama, rozpoznałam jej głos, chód i gesty. Rano, gdy się obudziłam jakoś inaczej się czułam. Miałam strasznego zamuła. Justin jeszcze spał, a ja wzięłam telefon do ręki i weszłam na internet poczytać nowości i co się dzieje na świecie. Kiedy wysyłałam do taty sms'a przez przypadek włączyłam dźwięki i gdy przyszedł raport dostarczenia, Justin się obudził. Był strasznie zaspany, nie wiedział co jest grane.
- O co chodzi? - zapytał otwierając jedno oko.
- Nic, idź jeszcze spać, wcześnie jest.  -cmoknęłąm go w policzek. Długo nie musiałam czekać aż zaśnie. Walnął głową w poduszkę i odleciał na tamten świat.
**********************
Cześć wszystkim. przepraszam bardzo, że rozdział jest tak późno, ale po prostu weny brak i w ogóle jakoś ostatnio nie miałam czasu pisać. Dziękuję Wam bardzo za ponad 5,100 wyświetleń.. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę ! ♥ Zapraszam do komentowania. :) DZIĘKUJĘ jeszcze raz i pozdrawiam..
@JBieberPolska ;)

sobota, 3 marca 2012

Rozdział 12


2 tygodnie później.
Obudziłam się coś przed 11. Poszłam do kuchni, jak zwykle po przebudzeniu. W domu panowała idealna cisza i nieskazitelny porządek, w sensie, że był spokój i nie było wielkiego bałaganu jak zwykle. Na stole leżała mała karteczka, która poinformowała mnie o tym, że Pattie razem z Justinem pojechali na lotnisko z tatą, Alfredem i menagerem JB. Faceci lecą do Atlanty w interesach, Fredo wraca na jakiś czas do domu, do rodziny. W końcu mój przyjaciel zasłużył na trochę odpoczynku, ciężko pracował razem z moim chłopakiem. Z racji tego, że byłam sama w domu, puściłam sobie muzykę na fulla i zaczęłam sprzątać z nudów. Oczywiście najpierw zjadłam śniadanie, by mieć siłe do wygłupiania się przy sprzątaniu. Właczyłam sobie CALL ME MAYBE i wzięłam się do roboty. Miotła poszła w ruch robiąc za mikrofon. Tak szalałam, że nawet nie spostrzegłam się, kiedy Justin i jego mama wrócili do domu. Zauważyłam ich dopiero, kiedy piosenka się skończyła, a oni zaczęli się śmiać.
- No co? - Zapytałam całkowicie wyłączając wierzę.
- Nic, nic. - uśmiechnął się Jus, a gdy chciał iść na górę do swojego pokoju, jego mama złapała go za rękę i zatrzymała.
- No, jesteśmy sami na 3 dni, nie musicie przede mną udawać, że nic Was nie łączy. Wiem, że jesteście razem. - Kobieta uniosła kąciki ust, a my mogliśmy podziwiać jej śliczny uśmiech. Oboje z Biebsem się zdziwiliśmy.
- Co ? - zapytałam zdezorientowana.. - Jak to?
- Skąd wiesz? - sopytał nastolatek.
- Kochanie, wiem kiedy mój syn jest zakochany. Poza tym, słyszałam jak Miley wyznawała Ci miłość. - mrugnęła do mnie.
- Podsłuchiwałaś? - spytałam z uśmiechem. Zarumieniłam się.
- A jak. - odwzajemniła uśmiech. Justin spojrzał na nią z pod byka.
- Gumowe ucho! - krzyknął śmiejąc się Chłopak podszedł do mnie i pocałował po czym czule objął w talii.
- Idę do kuchni, dłużej Wam nie przeszkadzam.
- To idź. - odparł Justin, jak zwykle walił prosto z mostu.
- No kochanie.. - uśmiechnęłam się zakładając ręce na jego szyję. - Co robimy?
- Mam pomysł! Pójdziemy w jedno fajne miejsce.. - odparł. - Ale to dopiero po 22. Spodoba Ci się. - cmoknął mnie w usta.
- Tak późno?
- Późno?
- No późno..
- Późno?
- Tak, to jest późno. - zakończyłam tą bezsensowną konwersację z uśmiechem na twarzy.
- Dziewczyno, świat ożywa o tej porze. - uśmiechnął się.
- Tak?
- Sama sie przekonasz. - dodał, po czym poszliśmy do jego pokoju. Brązowooki włączył film pt. : ' The Nootebook ' . Widziałam ten film już wcześniej kilka razy. Za każdym razem płakałam, zwłaszcze przy końcowej scenie, gdy staruszkowie leżą razem na łóżku. To niesamowite jak główny bohater codziennie musi przypominać żonie kim dla niej jest. Może ujmę to inaczej. Po prostu prawdziwa miłość nigdy nie rdzewieje, im starsza tym bardziej wartościowa i godna podziwu, miłość na wagę złota.
- Hej, nie płacz. - mój chłopak przytulił mnie do siebie. - Jestem tutaj. - dodał na co ja się uśmiechnęłam i pocałowałam go.
Przez reszte godzin tylko jedliśmy i leżeliśmy w łóżku. Obijaliśmy się jak nigdy. Cieszyliśmy się chwilą i tym, że nie musimy nic przed nikim udawać. Mogliśmy być po prostu sobą.
Nadszedł w końcu czas na nasz spacer do miejsca, gdzie świat ożywa po 22. Ubrałam długie spodnie, rurki. Szary t-shirt z kolorowym nadrukiem i wzięłam w rękę bluzkę w razie, gdyby było chłodno. Justin miał swoje charakterystyczne spodnie z opuszczonym krokiem i biały t-shirt.
- Idziemy? - spytałam wchodzą do jego do pokoju.
- Tak, tak. - uśmiechnął się. Razem zeszliśmy na dół, Biebs złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w drogę. Cały czas zastanawiałam się gdzie tak naprawdę idziemy.
- Powiesz mi ?
- Co ?
- Gdzie idziemy..
- No zobaczysz.. - uśmiechnął się. Skręciliśmy w jakąś ciemną uliczkę, o której nawet nie miałam pojęcia, że istenije. Przeszliśmy nią w zdłóż. Znaleźliśmy się na jakimś zadupiu. Nigdy tu nie byłam. Stało pełno pojedyńczych domków, trochę to wszystko przypominało działki. Ale nie wiem do końca bo było strasznie ciemno i zdążyłam tyle zauważyć tylko gdy przechodziliśmy obok domów. Drogę oświetlałam sobie telefonem.
- Ej Justin. Popatrz jaka ładna róża. - poświeciłam na nią telefonem, która znajdowała się za ogrodzeniem. Justin bez dłuższego namysłu przeszedł przez płot i mi ją zerwał. Zauważył nas gospodarz, Justin szybko przeskoczył na moją stronę.
- Gówniarze! - krzyknał właściciel owej róży, którą otrzymałam od chłopaka. - Ja Was dorwę. - facet zaczął się wydzierać i zaczął nas gonić, a my uciekaliśmy ile sił w nogach, tam gdzie pieprz rośnie.
- Ale się zmachałam. - powiedziałam, gdy w końcu zgubiliśmy gościa.
- Ja tam nie. -  uśmiechnął się. Wcale mu się nie dziwie, przecież on utrzymuje kondycje przez te wszystkie koncerty i w ogóle. - A teraz zamknij oczy..
- Po co?
- Zamknij. - odparł. - Zaufaj mi.
- No dobrze. - odparłam i zamknęłam. Chłopak jeszcze dla pewności zakrył dłonią oczy, bym nie podglądywała. Po chwili byliśmy już w tym tajemniczym miejscu. Justin wziął rękę i kazał otworzyć mi oczy. To co ujrzałam było naprawdę piękne. Staliśmy nad oceanem, na przeciwko widniał księżyc, które rozświtlał wodę. Fale rozbijały się o siebie nawzajem, a w tle było widać skaczące delfiny. Justin miał racje, rzeczywiście tutaj przyroda zaczynała żyć dopiero teraz.
- Jej, naprawdę tutaj pięknie. - uśmiechnęłam się.
- A widzisz. - odwzajemnił uśmiech. Usiedliśmy na pomostku. Justin mnie przytulił.
- Jak odkryłeś to miejsce? - spytałam z ciekawości.
- Trafiłem tu przez przypadek. - wyrwał. - Chyba to było wtedy, kiedy już miałem dość wszystkich i wszystkiego. To miejsce mnie odpręża.
- Nie dziwie się.
- Żałuję, że nie przyprowadziłem Cię tu wcześniej.
- Dlaczego?
- Mogłem Cię tu przyprowadzić, gdy byłaś smutna po stracie mamy. - odparł, a ja cicho westchnęłam. Nie ukrywam, że na wspomnieniu o mamie zrobiło mi się przykro.
- Ale.. Przecież zawsze jest dobry moment Jus.
- No tak, kochanie. - odparł. - Masz rację. - dodał, po czym mnie pocałował. Wspólnie bez żadnego słowa podziwialiśmy widoki, a potem spacerkiem wróciliśmy do domu.
****************************************************
Siema wszystkim! przepraszam Was, że rozdział jest tak późno, ale po prostu nie miałam zbytnio czasu go wstawić, ;( Mam nadzieję, że nie zrezygnujecie z czytania.. I dziękuję Wam za komentarze, za wszystko ! Motywujecie mnie, serio :) <3 KOCHAM WAS !
I do następnego rozdziału.. ♥ swaaaaaaaaaggggggg :) #peace @JBieberPolska